Hej
Jak zapewne wiecie zwierz jest zagorzałym przeciwnikiem dubbingu ale toleruje lektora. Zwierz ma pod tym względem swoich faworytów — nie zna co prawda nazwisk ale wie że w telewizji znajdują się pewni panowie którzy nie pozwalają sobie na żadne emocje. Przy nich Chuck Norris to beksa i słabeusz — oni nie boja się niczego nie wzruszą się niczym nic nie jest w stanie zmącić ich stanu ducha i głosu który w ten sam jednostajny sposób czyta każdy dialog. Ich obecność w filmie każe nam przyjąć podobną nieugiętą postawę — cóż z tego że kobieta płacze — priorytetem jest tekst przeczytany głośno i wyraźnie a to że nie oddaje emocji to już nie sprawa osoby czytającej listę dialogową. Zwierz podziwia tych twardzieli ale zastanawia się dlaczego wybrali sobie taki zawód — czyżby pragnęli nas wszystkich uodpornić na emocjie?Oczywiście zwierz się naśmiewa — w końcu nowoczesne telewizory i przekaz cyfrowy pozwalają sobie lektora od czasu do czasu wyłączyć i odetchnąć z ulgą gdy emocje powrócą na ekran. Ale niestety nie da się tego zrobić w przypadku filmów polskich. Zwierz natrafił w czasopiśmie kino na artykuł z tytułem : Dość deklamowania kino to nie teatr! W którym krytykowano aktorów że nie potrafią mówić zwykłym językiem jakiego wymaga kino. A zwierz powinien chyba dodać że artykuł był z roku 1930. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło — z nieznanych zwierzowi przyczyn nikt na ekranie nie mówi w Polsce normalnie. Młodzież albo sepleni albo mówi jakoś nie naturalnie wolno a przede wszystkim zawsze korzysta z kretyńskich odzywek. Jeszcze gorzej z aktorami dorosłymi — u nich niemal słychać szelest kartek z których czytają swój tekst — ani odrobiny w tym życia jakiegoś takiego naturalnego oddechu — wszystko brzmi ślicznie jak ze szkoły aktorskiej czyli zupełnie nie naturalnie. Szczytem są natomiast gwiazdy dziecięce które wszystko mówią tym swoim słodkim naiwnym głosikiem którym w przedszkolu recytuje się „ Wpadła gruszka do fartuszka” mniej więcej dwie sekundy przed tym zanim kopnie się kolegę w kostkę. Zwierz dostrzegł koszmarną manierę recytowania nawet u naturszczyków którzy teoretycznie powinni mówić jakoś po ludzku — tymczasem w‑11 czy detektywi do których zatrudnia się przecież nie aktorów a ludzi z ulicy są deklamowane dokładnie tak samo jak szkolne akademie — serio czy ludzie przed kamerą tracą umiejętność mówienia? Zwierz który ze względu na katar jest dziś zgorzkniały zaczyna się zastanawiać czy protest jaki w 1930 roku urządziły kina łódzkie w sprzeciwie wobec udźwiękowienia kina nie był dowodem niesamowitej dalekowzroczności. Może mieli jakąś kabalistyczną umiejętność zajrzenia w przyszłość i dostrzegli tam fatalnie udźwiękowione produkcje ( dlaczego polskie filmy zawsze są tak ciche?) i koszmarne drewniane dialogi? Zwierz musiał by wtedy zmienić ten rozdział w swojej magisterce i zamiast odsądzać ich od czci i wiary przyznać że było to działanie zaiste słuszne.
ps: Jeśli zastanawiacie się czy iść na film Kick ass to zwierz może wam powiedzieć tylko jedno — to połączenie kill billa z spidermanem. Jeśli dla was to brzmi dobrze — idźcie.