Hej
Zwierz odnosi dziwne wrażenie że kino sf przeżywa kryzys. Kryzys powiecie podnosząc niczym James Bond jedną brew. Wszak nie tak dawno na ekranach triumfował Star Treck a dużą część poprzedniej dekady spędziliśmy zastanawiając się jak dostać jak najwcześniej bilety na nowe Gwiezdne Wojny. Nie mniej zwierz będzie się upierał że dla sf ostatnia dekada była zmarnowana. Wspaniały triumf efektów specjalnych nie przełożył się na żaden nowy kultowy film sf. Podróże kosmiczne które dziś wydają się błahe do sfilmowania nie podbiły ekranów choć przecież aż się o to prosi. Największe filmy odwoływały się co prawda do naszej fantazji ale kto ostatnio pokazał nam kosmos i zapytał co mieści się poza ostatnią widzialną z ziemi gwiazdą? Sukcesy odnosiły elfy, rycerze, mutanty ale nie statki kosmiczne- oczywiście Gwiezdne Wojny potwierdziły swoje panowanie nad naszą wyobraźnią ale przecież swoją olbrzymią popularność trzy nowe filmy sagi bazowały na popularności swoich starych poprzedników. Nie chce zabrzmieć jak heretyk ale nie poszłaby na Mroczne Widmo gdyby nie było częścią uniwersum GW. Co więcej sukces Star Trecka jest w dużej mierze podyktowany tym samym mechanizmem — fani pójdą na tego typu film i to po kilka raz niezależnie od jego jakości. Brak wielkich sukcesów kina sf dziwi zwierza. Prawdę rzekłszy przy dzisiejszych możliwościach techniki komputerowej zwierz nie kręciłby niczego innego tylko filmy sf w których nareszcie można było by pokazać setki planet ras i przekonujące bitwy pomiędzy statkami kosmicznymi. Tymczasem ci którzy zdecydowali się wysłać bohaterów w kosmos co raz częściej zamiast na rozrywkę stawiają na filozoficzne pytania — Moon czy Solaris tylko przez przypadek dzieją się w przestrzeni a tak naprawdę dotyczą kwestii boleśnie ziemskich. Skąd więc niechęć do kręcenia filmów sf? Trzeba o to zapytać dziś na chwilę przed rewolucyjnym Avatarem który ma zmienić nasze postrzegani kina ( jakoś mi się nie wydaje ale ja z natury jestem sceptyczna). Moim zdaniem po części rynek sf zjadły w dużym stopni fantastyczne ekranizacje komiksów ( od mutantów do Obcych tylko dwa kroki) ale nie tylko to — wydaje się że zaczęliśmy po kilku filmach takich jak Blade Runner ( nie zaakceptowałam i nie zaakceptuję tytułu Łowca Androidów) czy Odyseja Kosmiczna 2001 oczekiwać po filmach sf czegoś więcej — mają być nie tyle rozrywką co rozrywką na najwyższym poziomie tak jakby zajrzenie w przyszłość i w kosmos miało nam odpowiedzieć na jakieś pytania. Miejmy nadzieje że Avatar okaże się hitem i odnowi gatunek sf na najbliższą dekadę. Nie ma bowiem nic przyjemniejszego niż oderwać się czasem od ziemi i poszybować ku ostatecznej granicy;) ‘