Hej
Wiecie jak to jest czekać na film od momentu gdy usłyszycie o rozpoczęciu jego produkcji? Pewnie nie bo zazwyczaj większość ludzi o filmie słyszy w stosownym czasie tzn. kiedy już jest na ukończeniu i rozpoczyna się kampania promocyjna. Ja jednak pozostając pod nieprzemijającym urokiem Johnnego Deppa śledziłam jego poczynania na tyle uważnie by usłyszeć o Wrogach Publicznych jakieś półtora roku temu kiedy to prasa dysponowała jedynie jednym zdjęciem. Od tamtego czasu moje zainteresowanie wzrastało zwłaszcza że zarówno plakaty jak i trailer zapowiadały film najwyższej klasy. Świetna obsada, wartka akcja i cudowne odświeżenie zapomnianego już nieco gatunku jakim jest film gangsterski. Spodziewałam się szybkiej akcji ale przede wszystkim elektryzującej konfrontacji pomiędzy nie do końca złym przestępcą i nie do końca dobrym policjantem. Wszystko to zaś w Chicago – mieście gdzie przestępczość jest lepiej zorganizowana od państwowej administracji. Niestety film zawiódł mnie na całej linii. Po pierwsze akcja wcale nie toczy się wartko – a zaryzykowałabym nawet stwierdzenie że niekiedy się wlecze i to w scenach w których nie powinna. Muszę przyznać że 18 minutowa sekwencja strzelaniny zamiast podwyższyć moje tempo stała się idealnym przerywnikiem w czasie którego kontemplowałam wystrój sali kinowej. Mann który tak świetnie konfrontował bohaterów w Gorączce tu pozwala Deppowi i Bale’owi na jedną krótką scenę w czasie której padają same banały i nie ma napięcia. Co więcej ten film jasno utwierdza mnie w przekonaniu że Christian Bale nie umie grać – na każdy film ma jedną zaciętą minę której nie zmienia przez cały film co znacznie utrudnia sympatię dla jego bohatera. Dillinger ( chyba tak to się pisze) Deppa jest z kolei bohaterem złożonym z samych klisz – reżyser za wszelką cenę próbuje nam ukazać jak bardzo szlachetny jest to człowiek – sprowadza się to głownie do powtarzania do znudzenia frazesu o tym że nigdy nikogo nie zawiedzie oraz licznych scen w których gangster użycza zmarzniętym kobietom swego płaszcza. Cudowne HD na którym nagrano film jest całkowicie zbędne – nie wnosi nic do filmu poza bardzo widocznymi porami na twarzy bohaterów co akurat szczególnie apetyczne nie jest. To co najbardziej się chwali w tym filmie to umiejętność oddania atmosfery lat 30 – obawiam się jednak że liczne sceny w których bohater wydaje się być zaskoczony rozległymi mozliwościami i interesami włoskiej mafii przeczą temu stwierdzeniu. To w końcu Ameryka po Alu Capone – nikogo nie powinno dziwić że Włosi mogą wszystko i robią wszystko. Podsumowując – od filmów z dobrą obsadą i dobrym reżyserem wymagam więcej. Dlatego też jestem tak strasznie zawiedziona. Film gangsterski to jeden z nielicznych gatunków w którym znajdują się obok siebie film kultowe, fimy rozrywkowe i skończone arcydzieła kina trzeba więc go szanować a nie traktować z wyższością.