Hej
Jak zapewne wiecie skasowanie Ripper Street zwierz uważał z największy błąd jakie BBC popełniło od… trudno zwierzowi nawet znaleźć inny przykład tak oburzającego zachowania ze strony ukochanej stacji zwierza. Na całe szczęście wszechświat i gwiazdy uśmiechają się do blogerów popkulturalnych i Ripper Street dostało trzecią serię. Co prawda nie produkuje jej już BBC (choć będzie głównym telewizyjnym dystrybutorem) ale to co najważniejsze pozostało bez zmian – obsada głównych ról i miejsce gdzie rozgrywa się historia policjantów z cieszącej się złą sławą dzielnicy Londynu. A że trzeci sezon właśnie zadebiutował zwierzowi nie pozostaje nic innego jak podzielić się z wami uwagami po premierowych odcinkach. Będą spoilery. A dla tych którzy nie są zainteresowani serialem zwierz ma artykuł o wybielaniu filmowych bohaterów który znajdziecie na Onecie.
Zwierz nie ma wielkich wymagań – są moi trzej panowie jest w porządku
Jak wiadomo kiedy BBC porzuciło serial twórcy trzeciej części zdecydowali się na ciekawy ruch. Odcinki mają teraz po godzinie długości – to ciekawe jak zaledwie 15 minut więcej może zmienić w rytmie narracji. Po obejrzeniu jednego odcinka odnosi się wrażenie, że właściwie ma się za sobą film. Akcja rozgrywa się wolniej, jest więcej miejsca na emocje i nie ma konieczności upchnięcia wszystkich rozwiązań w ostatnich kilku minutach produkcji. Na całe szczęście zrezygnowano też z najbardziej uzależniającego elementu odcinka czyli „w następnym odcinku” zwierz nie wie jak wy ale w przypadku zwierza obecność tego elementu prowadzi do ciągłego niedosytu. Poza tym zwierz nie widzi wielu zmian, które da się dostrzec gołym okiem. Może poza jedną sugestią, że jednak będziemy mieli do czynienia z serialem nieco bardziej spójnym wewnętrznie tzn. tak jak w poprzednich sezonach właściwie mieliśmy głównie sprawy odcinka to tu widać że raczej będzie więcej wątków łączących cały sezon w jedno. Widać też że twórcy zdecydowali się skończyć niektóre wątki jak np. ciągnący się od pierwszego sezonu wątek córki Reida czy problem jego żony (którą z pożytkiem dla serialu uśmiercono). Jak zwierz mniema to wyraźny znak tego, że jeśli serial będzie trwał dalej to już bez spuścizny pierwszych sezonów.
Godzinne odcinku pozwalają na wprowadzenie kilku scen które nie tyle spowalniają akcję co pozwalają lepiej zrozumieć bohaterów
Pierwszy odcinek podobał się zwierzowi bardzo – przede wszystkim dlatego, że udało się dokonać rzeczy trudnej – jeśli w ogóle niemożliwej. Oto scenarzyści sprawili, że w tym pierwszym odcinku bohaterowie – którzy po czterech latach od zakończenia poprzedniego sezonu są już w zupełnie innych miejscach swojego życia spotykają się ponownie. I to wszyscy bo na wąskiej uliczce Whitechapel chwilę po tragicznej katastrofie kolejowej pojawią się wszystkie osoby dramatu. Będziemy mieli więc naszych trzech bohaterów. Edmund Reid, który całe swoje życie poświęca pracy (i tworzeniu policyjnych archiwów) będzie się wzbraniał przed propozycją awansu, sierżant Drake właśnie powróci z Manchesteru by objąć po nim stanowisko w Whitechapel, Jackson przybiegnie na miejsce katastrofy po prostu jako lekarz. Relacje między nimi będą skomplikowane. Drake jak zawsze lojalny wobec Reida będzie miał trudności z przekonaniem przyjaciela że jego obecność w Whitechapel ma sens, zresztą najwięcej czasu zajmie mu pośredniczenie między Reidem a Jacksonem – pokłóceni panowie niekoniecznie chcą ze sobą rozmawiać. Przy czym niezależnie od tego jak zmieniają się relacje między bohaterami to dynamika pozostaje mniej więcej taka sama. Zdaniem zwierza ta trójka to serce serialu i powód by go oglądać. Jest między nimi taka więź że kiedy pojawiają się na ekranie natychmiast wszystko co robią staje się ciekawe. Jednocześnie twórcy nie idą w takie najprostsze komediowe rozwiązania – które często stają się podstawą interakcji w takich sytuacjach. Wręcz przeciwnie – ilekroć nas bohaterowie zaczynają szczerze rozmawiać przypomina to spotkanie ludzi pogrążonych w depresji.
To co serial robi najlepiej to te małe emocjonalne sceny jak np. kiedy Reid znajduje wśród gruzów małą dziewczynkę i nie jest w stanie jej wypuścić – nic nie się nam dokładnie mówi ale wiemy, że przypomina sobie w tym momencie własną córkę
Twórcom udało się jednak w tych kilku scenach z pierwszego odcinka umieścić też postacie drugoplanowe. Pojawi się więc Rose – która teraz święci triumfy i która nadal (z wzajemnością) ma słabość do Drake’a. Pojawi się też Susan – już nie właścicielka burdelu ale zaangażowana działaczka społeczna z własną kliniką i wciąż tym samym nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Dostrzeżemy też znanego nam wrednego dziennikarza czy panią z rady miasta z którą Reid miał swego czasu romans. Zresztą dziennikarz dostaje tu bardzo dobrą scenę – mało prawdopodobną – ale trzeba powiedzieć, że dobrze oddającą to co zwierz najbardziej lubi w tym serialu. Tzn. nawet postać, która nie jest szczególnie sympatyczna dostaje kilka chwil kiedy możemy zrozumieć jej motywacje a nawet po prostu ją polubić. Przy czym trzeba przyznać, że normalnie takie spędy bohaterów na początek wyglądają dziwnie ale tu ma to sens. Możemy uznać, że wypadek przyciągnąłby uwagę wszystkich tych postaci. Ale nie tylko o to chodzi – rzeczywiście to wejście wszystkich na scenę jest trochę teatralne ale rozegrane na tyle ciekawie, że nie denerwuje widza.
Zwierz ma wrażenie że Drake jest w tym sezonie dużo pewniejszy siebie niż w poprzednich
I właściwie wydaje się, że pierwszy odcinek służy przede wszystkim zarysowaniu sytuacji ogólnej. Przypomnieniu nam, że bohaterowie są w innym miejscu niż byli kiedy zostawiliśmy ich na ekranie pod koniec drugiego sezonu. Tym ciekawsze jest zakończenie odcinka, które sugeruje, że wcale nie mamy do czynienia z zamkniętą sprawą – wręcz przeciwnie – rysuje się przed nami sytuacja która potencjalnie może postawić naszych bohaterów w bardzo dramatycznej sytuacji. Zwierz powie szczerze – motyw: prawo nie działa a my znów wieszamy nie tych co trzeba nieco zwierza nuży. Zwłaszcza jeśli osobą świadomą, że postępuje źle ma być biedny Reid którego życie nie oszczędza. Ale sugestia że nasz Inspektor się czegoś domyśla daje nadzieje, ze w kolejnych odcinka może do sprawy wrócimy. Zwłaszcza że kontynuowanie tego wątku wydaje się ciekawe i logiczne. Zwierz da głowę że nim sezon się skończy jeszcze do sprawy wrócimy. Warto też przyznać, że pierwszy odcinek wybrał sobie wydarzenie tragiczne ale doskonale wpisujące się w pewien schemat serialu który po kolei odhacza wszystkie możliwe nieszczęścia ówczesnego Londynu. Poza tym każdy obcinek zawierający koleje jest ciekawszy. Zwierz uwielbia pociągi.
Zwierz nie wie co sądzić o postaci Susan z jednej strony podoba mu się przemiana z drugiej – postać jest trochę jednowymiarowa
Gorzej z odcinkiem drugim. Ten po prostu nie ma sensu. To znaczy inaczej – stopień nieprawdopodobieństwa w jaki trzeba uwierzyć by ten odcinek jakkolwiek miał sens jest dla zwierza zbyt duży. Zwierz podobnie jak wielu widzów był pogodzony z faktem, że Reid nigdy nie odnajdzie swojej córki. Jest to zresztą jak najbardziej logiczne i wydaje się, że sam bohater – przynajmniej po pierwszym sezonie – pogodził się z tą myślą. Fakt, ze teraz okazuje się, ze była ona przetrzymywana tuż pod jego nosem wydaje się być straszliwie naciągany. I tak jest przez właściwie 90% odcinka. A potem jest końcówka. I tu właśnie ponownie mamy odpowiedź na pytanie dlaczego zwierz jest w stanie wiele tej produkcji wybaczyć. Oto od chwili kiedy Reid dowiaduje się że dziewczyną mogła być jego córka do chwili kiedy wychodzi z pomieszczenia gdzie właśnie zabił człowieka dostajemy jedna z najlepszych emocjonalnych scen jakie zwierz widział w serialu (jakimkolwiek od dawna). Z jednej strony wiemy że Reid jest zdolny do wszystkiego – sprawa córki męczy go od lat. Więcej nawet go rozumiemy – on człowiek który tyle czasu poświęcił sprawie swojej córki nikomu nie wybaczy faktu, że ukrywał ją przed nim. Zresztą jest to ten rodzaj zachowania który wszyscy rozumieją. Jednak z drugiej strony wiemy, że jeśli Reid kogoś zabije to przekroczy granicę zza której trudno wrócić. Tak strasznie chcemy by wykazał się moralną wyższością czy chociażby samokontrolą. I ta scena gdzie on po prostu słucha wyznań mężczyzny który przetrzymywał jego córkę (odgrodziwszy się wcześniej od swoich przyjaciół tak by nie mogli go przed niczym powstrzymać) i kiedy czekamy jaką podejmie decyzję – jest pełna z jednej strony napięcia z drugiej jakiejś emocjonalnej prawdy. Choć kiedy Reid metodycznie uderza głową mężczyzny o twardą belkę to czujemy jak bardzo chcielibyśmy go powstrzymać. I tak beznadziejny odcinek (serio tyle tam wątków w które nie sposób uwierzyć) zamienia się w coś doskonałego. Tylko pytanie co dalej.
Zwierz lubi Jacksona bo to po prostu postać po której można się spodziewać wszystkiego.
Oczywiście nie byłoby tego poczucia, że ogląda się coś prawdziwego emocjonalnie gdyby nie aktorzy. Zwierz jest pod wrażeniem jaka doskonała chemia wytworzyła się między całą aktorską trójką – jak dobrze balansują oni swoje cechy i jak dobrze się uzupełniają. Matthew Macfadyen jest jak zwykle niezastąpiony w scenach które wymagają od bohaterów przeżywania silnych choć słabo okazywanych emocji. Jednak kiedy widzimy przerażenie, wściekłość, strach czy rozpacz w tych jego wielkich smutnych oczach to uwierzymy w każdą wewnętrzną bitwę jaką rozgrywa nasz bohater. Plus zwierz ma do aktora po prostu olbrzymią słabość a że uwielbia jego głos to w sumie nic nie musiałby on w serialu robić. Ciekawie swoją postać zmienił Jerome Flynn – w pierwszych sezonach jego bohater był bardziej zamknięty w sobie, mniej elokwentny jakby nie do końca dobrze czujący się w większości sytuacji w których się znalazł. Teraz Drake ma w sobie nową pewność siebie i staje się tym który jako jedyny z całej trójki zdaje się mieć głowę na karku, a i męczące go (jak wszystkich bohaterów) demony jakoś mniej są aktywne. Adam Rothenberg jako Jackson nie zmienił wiele w sposobie grania swojej postaci ale to akurat olbrzymi plus. Homer Jackson to postać niesłychanie ciekawa bo w sumie nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć kiedy zachowa się nieodpowiedzialnie, kiedy złamie prawo a kiedy będzie szlachetny. Jedno jest pewne – jest dowcipny i w sumie uroczy i nie trudno zrozumieć te wszystkie piękne kobiety które pojawiają się w jego życiu i niekoniecznie chcą odejść.
Twórcy zdobyli zwierza wątkiem pokazywania użyteczności policyjnych archiwów. Miód na duszę archiwisty
Niestety zwierz musi powiedzieć że po tych dwóch odcinkach ma wrażenie jakby twórcy nie do końca umieli złapać rytm jeśli chodzi o postacie kobiece. Susan jest tu straszliwie przerysowana (może to wina aktorki) i jej postać mimo, że na papierze wygląda ciekawie w rzeczywistości jest nieco kuriozalna. Rose nadal jest jaka była – mimo awansu społecznego. Zwierz wiązał wielkie nadzieje z postacią lekarki graną przez Louise Brealey. Zwłaszcza w pierwszym odcinku miał nadzieję na jakąś konfrontacje między nią a Lincolnem. Niestety czegoś takiego nie dostał i na razie postać grana przez Brealey pozostaje na drugim czy nawet trzecim planie. Zwierz zastanawia się też czy radna miasta wróciła tylko na jeden odcinek czy może okaże się, że romans nie skończył się tak na wieki wieków amen. Jedyną dobrą postacią kobiecą jaką wprowadzono jest jak na razie kochanka Jacksona. Zwierzowi strasznie podobało się odwrócenie ról w porannej scenie gdzie on pamięta każdy detal rozmowy z poprzedniego dnia ona zaś nie ma pojęcia nawet jak Jackson się nazywa. Ładne odwrócenie ról –rzadko spotykane nawet w serialach rozgrywających się współcześnie. Ale ponownie – zwierz zastanawia się jak długo postać pozostanie w serialu.
Zwierz jest bardzo ciekawy co postać lekarki wniesie do serialu – jak na razie wnosi niewiele
Zwierz zastanawiał się przez chwilę czy takie nowe rozdanie Ripper Street można byłoby oglądać bez znajomości poprzednich sezonów. Ostatecznie doszedł do wniosku, że w sumie tak – mimo, że jest mnóstwo nawiązań do poprzednich serii to człowiek w mig orientuje się w relacjach między bohaterami. Być może to te dodatkowe piętnaście minut w odcinku ale zwierz ma wrażenie jakby twórcy przy okazji trzeciej serii przypominali widzowi dokładnie jakie są relacje między wszystkimi osobami dramatu. Może to próba przyciągnięcia nowej widowni która niekoniecznie oglądała Ripper Street na BBC. W każdym razie zwierz musi powiedzieć, że powrót serialu strasznie go cieszy, a emocje jakie przeżywa oglądając serię trzecią nie różnią się bardzo od tych które odczuwał oglądając poprzednie dwie. I choć oczywiście ma zastrzeżenia a scenariusze nie zawsze są idealne to tak długo jak ma na ekranie swoich trzech bohaterów tak długo jest zadowolony. I w takim stanie ma zamiar dotrwać do końca sezonu
Ps: Jutrzejszy wpis będzie nieco nietypowy bo znajoma zwierza znalazła wyzwanie musicalowe a ponieważ zwierz od dawna chciał was zarzucić swoimi ulubionymi piosenkami musiacalowymi to wykorzysta tą sytuację.
Ps2: Dla tych którzy czytają tylko PS a nie czytają początków wpisów – link do tekstu zwierza na Onecie o wybielaniu postaci w popkulturze.