Zwierz chyba nie musi nikomu z was tłumaczyć, że Muszkieterowie BBC to jeden z tych seriali, których nie ogląda się z podręcznikiem historii w ręku, ani też ze spisem najbardziej oryginalnych rozwiązań serialowych. Muszkieterów trzeba zrozumieć, żeby ich pokochać. Co nie zmienia faktu, że czasem jest to trudna miłość. (tak są spoilery)
Jak to ktoś ładnie określił. Muszkieterowie mimo wad to nadal historia czterech facetów z pistoletami i w skórzanych spodniach. Są gorsze rzeczy
Drugi sezon Muszkieterów ustępuje pierwszemu. Nie tylko dlatego, że bohaterów już znamy, więc nie możemy przeżywać emocji związanych z poznawaniem ich historii po raz pierwszy. Tym co najbardziej szkodzi drugiemu sezonowi to jednocześnie klątwa urodzaju i niedoboru. Z jednej strony bowiem mamy do czynienia z nagromadzeniem wątków – niekiedy wykraczających daleko poza granice zdrowego rozsądku, z drugiej zaś – zaskakujące jest to jak bardzo nie powiększył się krąg postaci. Tym samym część bohaterów zdecydowanie powinniśmy pożegnać po pierwszym sezonie. Chodzi zwierzowi przede wszystkim o Milady de Winter. Zakończenie jej wątku w pierwszym sezonie było -przynajmniej zdaniem zwierza bardzo dobre. Dostaliśmy potwierdzenie, że Atos nie jest w stanie jej zabić, ale sama postać straciła na atrakcyjności. Jej powrót w drugim sezonie – choć może cieszyć część widzów wiąże się z dość chaotycznym wątkiem (o chaotycznych wątkach za chwilę). Jednocześnie twórcy – nie poszerzając bardzo kręgu bohaterów dużo bardziej zaangażowali w akcję króla i królową. To dość ryzykowny zabieg – co widać w kilku odcinkach kiedy nagle okazuje się że porwanie czy przetrzymywanie jako zakładnika króla Francji to prawie narodowe hobby. Przy czym – niestety – im więcej w serialu króla tym bardziej widać, że to jednak jest to telewizyjna produkcja kręcona w Czechach – no niestety BBC nie stać na odtworzenie (nawet w najdrobniejszym kawałku) królewskiego dworu Francji.
Króla i Królowej w tym sezonie więcej a jednocześnie ich pojawienie się pięknie pokazuje jak bardzo twórcy nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć jak wyglądał dwór ówczesnej Francji.
Jednak zwierz rozumie, że twórcy mogli chcieć rozwiązać wszystkie sprawy w dość wąskim gronie. Inna sprawa to fakt, że niestety niektóre rozwiązania wydają się być chaotyczne. Dobrym przykładem jest postać Króla. W pierwszym sezonie prawie go nie ma, w pierwszych odcinkach drugiego sezonu twórcy robą sporo by dać mi charakter i nawet własne wątki. Króla zaczyna być jednym z równorzędnych bohaterów serialu – całkiem zresztą ciekawym. Problem pojawia się jednak pod koniec sezonu (po szóstym – koszmarnie głupim odcinku), kiedy króla trzeba usunąć z gry. I tak postać której charakter budowano przez pierwszą część sezonu, w drugiej części właściwie nic nie robi tylko siedzi w pokoju i narzeka. Fabularne ma to swoje uzasadnienie ale widz słusznie może być zawiedziony, że bohater którego zaczął lubić właściwie nigdy nie ma szans by swoje świeżo nabyte cechy charakteru wykorzystać. Podobnie chaotyczny jest wątek Milady de Winter. Z jednej strony widać, że twórcy nadal chcieli poprowadzić postać jak w pierwszym sezonie gdy była bezwzględna i przebiegła. Bohaterka więc zostaje kochanką króla… i koniec. Jej charakter i pozycja zmienia się wtedy kiedy scenarzystom jest wygodnie i kiedy potrzebują kolejnego powodu by pokazać że Atos ma serce na wieki złamane. Obie postacie (król i Milady) sprawiają zresztą wrażenie, jakby pierwsza część sezonu była pisana przez kogo innego i wszelkie ich działania były nastawione na zupełnie inne wyniki. Zwierza intryguje też postać lekarza. Zwierz początkowo miał wrażenie, że będzie to postać zupełnie epizodyczna ale potem kiedy zaczął się pojawiać w kolejnych odcinkach, zwierz czekał aż będzie ona miała jakąś puentę. Niewątpliwie był to najlepiej wykształcony lekarz nie tylko we Francji ale i na świecie (cudowna scena gdzie twórcy upierają się by jednak dezynfekował narzędzia pracy) ale w sumie w serialu trudno dokładnie zrozumieć jego rolę. Zwierz może byłby mniej zaintrygowany gdyby bohatera nie grał Ed Stoppard – który w BBC pojawia się w co drugiej produkcji, ale zwykle w większych rolach. Ponownie zwierz miał wrażenie jakby to miała być bardziej znacząca postać ale została „ucięta”.
Bohaterowie z przerażeniem przyglądają się scenarzystom pracującym nad rozwojem ich postaci
Jak wiadomo drugi sezon zafundował nam nowego „złego”. Capaldi nie mógł dłużej być kardynałem bo uciekł w TARDIS. Kardynała więc uśmiercono a w jego miejsce wprowadzono Marca Warrena jako Rocheforta. Z jednej strony Rochefort to była dobra postać – podły, szpiegujący z obsesją na punkcie królowej i naprawdę bezwzględnym spojrzeniem. Z drugiej – w kilku ostatnich odcinkach stał się nieco karykaturą samego siebie. Za dużo knowań, kłamstw i zachowań, które przynajmniej w opinii zwierza uczyniły postać karykaturalna. To powiedziawszy zwierz uważa, że jednak nie powinno się go wykańczać. Wykończeni Rocheforta (który nareszcie dorobił się obowiązkowej przepaski na oku!) i Kardynała pozostawia serial trochę bez oryginalnych złych. Tak jasne wszyscy wiemy, że ten serial zdecydowanie nie jest adaptacją książek Dumasa (co ważne nawet nie udaje – co należy mu poczytać bardziej za zasługę niż wadę) ale jednak część zabawy przy oglądaniu wynikła z tego, że twórcy brali znane postacie i interpretowali je na nowo. Zresztą akurat Rochefort wypadłby dużo lepiej gdyby jego wredne knowania były rozplanowane na nieco więcej odcinków. Trzeba też przyznać, że wizja niesłychanie wyrachowanego złola który ma taką obsesję na punkcie królowej nie byłaby zła gdyby to do siebie jakoś pasowało. Tzn. zwierz ma wrażenie, że wszystkie plany Rocheforta są wzięte z jednego koszyczka a jego fascynacja królową z innego i jakoś nie chcą się psychologicznie zejść. Zwierz w ogóle musi wam powiedzieć że wolałby gdyby Rochefort był mniej szalony a bardziej opanowany i wyrachowany – to dobrze robi postaciom.
Rochefort jest dobrym złym ale zdaniem zwierza miejscami nieco przeszarżowanym. Tzn. lepiej wypada gdy knuje niż wariuje
Zwierz przyzna też że sporo odcinków – mimo, że naprawdę miło się je oglądało, przekroczyło cienką granicę pomiędzy „jasne ja wiem, że ten serial nie jest mądry” a „Boże drogi jaka bzdura”. Są to głównie te odcinki w których (z konieczności bo bohaterów jest mało) król i królowa Francji stają się bohaterami w centrum wydarzeń. Tak jasne Ludwik starający się poznać życie swoich poddanych jest nawiązaniem do niesłychanie starego wątku, ale już późniejsze przetrzymywanie go jako zakładnika (w odcinku szóstym) jest takie bezsensowne że aż boli. Zwierzowi nie podobało się też pojawienie królowej w odcinku z „nową Joanną D’Arc” – jakby twórcy zapominali, że jednak nie można władców Francji posyłać wszędzie tam gdzie wymaga tego scenariusz. Zresztą w ogóle trochę było w tym sezonie odcinków, które można było obejrzeć dla scen ale jako całość budziły spore wątpliwości. I tak jasne fajnie sobie obejrzeć Siedmiu wspaniałych w wydaniu na Muszkieterów ale nie trudno dostrzec że ten odcinek pasował do reszty sezonu jak pięść do nosa (ale i tak był lepszy od odcinka z astronomem). Jednak w sumie jeśli chodzi o bohaterów i wątki to zwierz najbardziej poczuł się zawiedziony wątkiem (oraz odcinkiem) z ojcem Portosa. Jaki sens ma budowanie przez cały sezon tajemnicy, skoro odcinek w którym Portos w końcu staje twarzą w twarz ze swoim ojcem i rodziną jest taki średni. To znaczy twórcy mają serce po właściwej stronie i podrzucają do niego wątek wykorzystywania młodych dziewczyn, ale ogólnie to cała budowana przez sezon sprawa natychmiast się rozmywa. Portos poznaje tajemnicę, dowiaduje się, że jego ojciec zdecydowanie nie jest człowiekiem bez skazy, i właściwie tyle. Zresztą Portos przez cały odcinek zachowuje się tak jakby w ogóle nic go za bardzo nie obchodziło. Zwierz zupełnie nie rozumie po co twórcy tak długo budowali historię by potem dać tak bardzo niesatysfakcjonujące rozwiązanie.
CZy tylko zwierz ma wrażenie, że romans Aramisa i Królowej to najgorzej ukrywana tajemnica w historii Francji?
No dobra ale nie ogląda się Muszkieterów dla intelektualnej podniety tylko dla samych Muszkieterów – to oni stanowią i stanowili o jakości serialu. Zwierz ma też trochę mieszane uczucia – są w sezonie sceny absolutnie świetne (prowadzone przez scenę gdzie bohaterowie poznają sekret Aramisa) ale przez kilka odcinków zwierz miał wrażenie, że trochę jest mało muszkieterów w Muszkieterach. Tzn. często rozbijano naszą grupę albo nawet spychano ją na drugi plan i tak widz mógł jedynie tęsknić za swoimi ukochanymi interakcjami. Część znajomych zwierza pytała czy zwierz zauważył, że mniej jest interakcji między Portosem a Aramisem – rzeczywiście w pierwszej części sezonu było ich jakby mniej i dopiero w drugiej pojawiły się znane z pierwszego sezonu charakterystyczne wymiany spojrzeń i zdań (ładna scena w szóstym odcinku gdy Portos cieszy się że Aramis żyje czy fakt, że na poszukiwanie ojca Portos zabrał Aramisa). Co ciekawe trudno w drugim sezonie uznawać za bohatera D’Artagnana – jasne ma kilka bohaterskich momentów (bardzo ładnie nurkuje) ale w tym drugim sezonie skoncentrowano się głównie na jego życiu uczuciowym czyli związku z Konstancją. I tu też mamy jedną doskonałą scenę w której Konstancja tłumaczy zupełnie nieogarniętemu D’Artagnanowi, że życie nie wygląda dokładnie tak jak mu się wydaje. Zresztą w ogóle warto zauważyć, że jeśli jakąś postać poprowadzono w drugim sezonie ciekawie, to jest to właśnie Konstancja. Dziewczyna z takiej postaci drugoplanowej zrobiła się nie tylko bardzo aktywna ale też łatwa do polubienia. W ogóle bohaterki kobiece są w Muszkieterach całkiem nieźle napisane. Na sam koniec pozostaje nam Atos. Zwierz ma problem z tym jak twórcy prowadzą tego bohatera. To znaczy tak wszyscy wiemy, że Atos za dużo pije i ma skłonności do cierpienia. Ale od pierwszego sezonu powodów do cierpienia nie przybyło a on nadal jest równie cierpiący i odcinający się od przeszłości. Zwierz rozumie, że mu nie przeszło ale jakby już to wszystko o nim wie. Odcinek w którym bohater znów rozpamiętuje że wszystko utracił, wyrzeka się po raz kolejny tytułu i jeszcze przed podwieczorkiem uwłaszcza chłopów, zamiast ruszać widza tylko irytuje. Pod tym względem Atos jest lepszy w ostatnich odcinkach kiedy widać, że nie może przebywać za długo w towarzystwie Milady bo dostaje natychmiastowej utraty pamięci i zmiany uczuć.
Choć zwierz lubi Milady to jednak zdecydownie w drugim sezonie nie powinna się pojawić.
Zwierz pisał o tym wielokrotnie i nadal obstaje przy zdaniu, że Muszkieterów trzeba umieć oglądać. Ten cały serial ma średnio sens zarówno jeśli weźmiemy pod uwagę historię Francji jak i w ogóle zasady prowadzenia narracji. Ogląda się go dla przyjemności płynącej z ducha przygody, możliwości oglądania interakcji między głównymi bohaterami i od czasu do czasu – dobrego poczucia humoru. Problem polega na tym, że taki serial zawsze balansuje na cienkiej linie pomiędzy „zabawne i głupie ” a „takie głupie, że niezabawne”. W drugim sezonie chyba częściej niż w pierwszym zdarzało się twórcom przekroczyć tą linię. Przy czym nadal jest to serial, który przynajmniej zwierz chłonie z przyjemnością. Głównie za sprawą obsady. Zwierz przywiązał się do swoich muszkieterów (nadal pozostaje wierny Aramisowi) a aktorzy ich grający nie zawodzą (choć zwierz czeka na odcinek w którym Tom Burke, będzie miał mniej udręczoną minę). Zwierz słyszał narzekania, że ponoć Santiago Cabrera grający Aramisa jakoś blado wypada w tym sezonie ale zwierz nic takiego nie zauważył. Choć trzeba przyznać, że w ogóle drugi sezon stracił trochę radosnego oddechu pierwszego. Być może zaszkodziło mu zbyt mocne powiązanie ze sobą kilku ostatnich odcinków. Muszkieterowie wypadają najlepiej kiedy w jednym odcinku można zapomnieć, że w ogóle był poprzedni.
Zwierz nie miałby nic przeciwko temu gdyby Atos cierpiał odrobinę mniej
BBC jest Muszkieterów pewne. Już teraz ogłoszono kiedy w Czechach zaczną się zdjęcia do trzeciego sezonu. Zresztą te Czechy troszkę zwierzowi przeszkadzają bo tak strasznie widać że ta Francja jest w Europie środkowo-wschodniej. Tzn. Francja jednak tak nie wygląda, no ale nic w Muszkieterach nie jest takie jakie powinno więc można przymknąć na to oko. Zakończenie drugiego sezonu sugeruje, że czeka nas duchowa podróż Aramisa i wojna z Hiszpanią. O ile pierwsze może być nawet ciekawe, to drugie sugeruje, że może dostaniemy w drugim sezonie trochę więcej odcinków niezależnych od siebie a mniej knowania na dworze królewskim. Co chyba wszystkim by dobrze zrobiło, bo jednak temat królowej i Aramisa trochę się złożył. Zwłaszcza, że rzadko się zdarza by tak naprawdę ten zły miał rację, bo istotnie wszystko co mówił o królowej i Aramisie zgodne było z prawdą. Co ogólnie prowadzi nas do ciekawej konkluzji, że widz stoi murem za bohaterami którzy kłamią jak z nut. No ale to temat na nieco inny tekst. W każdym razie zwierz na kolejny sezon czeka i ma nadzieję, że będzie pozbawiony kilku błędów sezonu drugiego. Ale jak będzie miał te same to zwierz i tak będzie oglądał. Co jest przejawem beznadziejnej sympatii zwierza dla serialu.
Ps: Zwierz oglądał wczoraj Kamienie na Szaniec i jest zaskoczony tym jak ten film jest… żaden? Tzn. mimo starań reżysera film nie budzi żadnych emocji, wręcz nudzi i nuży. Aktorzy nie grają za dobrze, a wszelkie unowocześnienia nie zgrywają się z takim bardzo teatralnym sposobem gry aktorskiej. Zwierz jest pod wrażeniem jak z książki – która mimo wad ludziom się podoba – można było zrobić tak nijaki film.
Ps2: Dziś wpis jest później i w ogóle wprowadza zwierz zasadę że okolice godziny 12 jako data publikacji wpisu nie obowiązują w weekendy. Zwierz się i tak tego nie trzymał ale warto to podkreślić.