Hej
Zwierz podobnie jak każdy widz ma słabość do pewnych filmów. Owa słabość przejawia się w tym że nie jesteśmy w stanie nie obejrzeć tego filmu nawet jeśli listę dialogową moglibyśmy recytować z pamięci, nawet jeśli znamy go tak dobrze że zaczęliśmy już dawno dostrzegać że nie jest tak fajny jak nam się z początku wydawało. Zwierz ma właśnie taką słabość do „Amadeusza Milosa Formana ( który jakby ktoś pytał leciał wczoraj dwadzieścia minut po północy na kanale pierwszym telewizji polskiej). Zwierz nie jest w stanie oprzeć się temu filmowi który w sumie jest wielkim kłamstwem albo przynajmniej wariacją na temat. Zwierz dy pierwszy raz obejrzał ten film był tak zafascynowany chodzącym geniuszem Mozarta że zaczął go słuchać — zaczął od krótki utworów potem przeszedł do Oper potem do Symfonii a potem do Oper innych kompozytorów i do innych symfonii a potem nie wiadomo kiedy okazało się że jest regularnym gościem filharmonii. Nie chodzi jednak tylko o niewątpliwie znaczący wpływ jaki film miał na muzyczne życie zwierza. zwierz ilekroć ogląda kolejne sceny nie może oprzeć się wrażeniu że po pierwsze film ten powinno się pokazywać studentom jako przykład idealnego wykorzystania muzyki w filmie — oczywiście Forman wykorzystał wyłącznie muzykę Mozarta ale wykorzystał ją tak że można pomyśleć że to specjalnie napisany na potrzeby filmu soundtrack. Tym co dodatkowo zachwyca to sposób w jaki mówi się w tym filmie o muzyce — Salieri przeglądający rękopisy Mozarta z których każdej kartki słyszy arcydzieło, czy scena w której rozbrykany kompozytor przerabia prościutką melodię na jedną z najbardziej znanych arii — czyni to tak bez wysiłku że wierzymy iż jego geniusz nie ma żadnych granic. W tym filmie jest więcej scen które świadczą nie tylko o fascynacji geniuszem Mozarta ale też o wielkiej miłości do muzyki. Fakt że naszym przewodnikiem i narratorem jest Salieri człowiek który wielkość umie rozpoznać i zrozumieć ale nie potrafi sam tak pisać dodaje dodatkowego smaku. Wszak widzowie w większości są w tej samej sytuacji — słyszą że to muzyka cudowna ale przecież sami tak nie potrafią. Tym co odróżnia nas od Salieriego to brak chęci zemsty. Zwierz widział kilka filmów o kompozytorach ( min. kilka o Beethovenie) ale w żadnym z nich nie znalazł tyle miłości do muzyki a jednocześnie tak umiejętnego pokazania procesu komponowania. Oczywiście film jest kłamliwy. gdy zwierzowi zdarzyło się nie tak dawno słyszeć Salieriego był przekonany że słyszy Mozarta — muzyka była bardzo podobna i nie wyćwiczone ucho nie odróżniło by jej od słabszych dzieł Mozarta. Nie zmienia to faktu że film opowiada historię tak sprawnie że aż chcemy w nią uwierzyć. Zwierz nie pisze o filmie zupełnie bez przyczyny. Amadeusz wraca bowiem na ekrany — 20 minut dłuższy co takiemu dzieło raczej zaszkodzić nie może. Jeśli nie widzieliście zobaczcie — oczywiście nie trzeba w to wierzyć ale jest w historii Mozarta i Salieriego coś magicznego. Szkoda że nasz Chopin nie doczekał się czegoś tak dobrego — dostał tylko „Pragnienie miłości którego najkrótsza recenzja jaką zwierz czytał brzmiała „Wody!”
Ps: Zwierz przeczytał że jego ulubione czasopismo filmowe Movie które po kilku numerach padło może się reaktywuje. Bylo by fajnie więc trzymajcie kciuki razem ze zwierzem.