Hej
Większość z nas muzycznego olśnienia doznaje we własnym pokoju przed komputerem, w salonie na kanapie oglądając MTV lub w pokoju kumpla który właśnie przegrał sobie z radia świetny kawałek który koniecznie musi nam puścić. Jednak ja swojego największego muzycznego olśnienia doznałam na sali wykładowej w pewnego niedzielnego popołudnia gdy zachodzące słońce łagodnie owietlało katedrę na której w takt muzyki kiwał się prowadzący. Po chwili wyłączył utwór i zaczał nam tłumaczyć dlaczego Michel Jackson jest jedynym prawdziwym królem popu. Musicie mnie zrozumieć dorastałam w czasach gdy Jacksonowi zaczął odpadać nos a jego ciuchy stały się synonimem kiczu. Wszyscy znali jego piosenki i charakterystyczny taniec ale nikt nie przyznawał się że kojarzy coś więcej niż Thriller. I oto na sali wykładowej dowiedziałam się że wszystko to co znam i szanuję we współczesnym popie od aranżacji począwszy a na układach tanecznych skończywszy wymyslił nikt inny tyko jackson. Jego ani biała ani czarna muzyka przyniosła rewolucję której nie zauważyłam. Nie sposób nie czuć współczucia dla człowieka który jest najlepszym przykładem na to co mogą zrobić z dziecka ambicje jego rodziców. Ani też nie sposób dojść do konkluzji że z pragnienia bycia i czarnym i białym wychodzi świetna muzyka ale koszmarna twarz. Nie zmienia to faktu że przez najbliższe dni będzieci słuchać jego muzyki i zapomnicie że jako człowiek nie pozostawił po sobie zbyt dobrego wrażenia. I po raz kolejny zakoczy nas ta wpajana nam od początku podstawówki prawda. Nie należy utożsamaić twórcy z jego dziełem. Bo dzieło czasem jest większe od twórcy.