hej
Zwierz musi stwierdzić, że pomimo iż jest wielkim fanem seriali i ogląda ich zdecydowanie zbyt wiele to jednak nigdy nie traktował ich zbyt poważnie. Do świata seriali człowiek zwraca się jak do znajomych po najlepsze plotki i skandale ale jeśli chce filozoficznych dysput o bogu historii i innych nie cierpiących zwłoki sprawach zwraca się do kina czyli prawdziwego przyjaciela. Jednak ostatnimi czasy zwierz dostrzegł pewien element którego brakuje mu w kinie właśnie za sprawą seriali. Otóż oglądając serial powoli dowiadujemy się co raz więcej o bohaterach. Znamy nie tylko ich imiona i nazwiska, poznajemy ich pracę, rodzinę, i całą gamę zachowań od szlachetnych po podłe i nie odpowiedzialne. Czasem po kilku czasem po kilkunastu odcinkach możemy bez większego wahania powiedzieć że wiemy z kim mamy do czynienia. Co więcej możemy się zastanawiać nad ich uczynkami nie tylko w kontekście jakiegoś jednego wydarzenia ale np. biorąc pod uwagę pochodzenie społeczne postaci, jej wcześniejsze doświadczenia itp. Oczywiście wciąż jest to postać fikcyjna ( choć czasem czytając rozmowy tych którzy dany seriali oglądają i kochają całym sercem można o tym zapomnieć) ale zdecydowanie bliższa realnemu choć dalekiemu znajomemu. W filmach takiej ekspozycji postaci się nie uświadczy. O bohaterze wiemy tylko tyle ile nam powiedzą, najczęściej w kilkunastu czy kilku minutach filmu poprzedzających akcję. W filmach obyczajowych — można jeszcze poznać rodziców, albo niekiedy dowiedzieć się o jakiś dawnych nieprzyjemnych doświadczeniach. Tymczasem np. w filmach sensacyjnych, thrillerach czy tych produkcjach które mają naprawdę duży budżet ekspozycja postaci jest najczęściej niesamowicie wręcz płytka. Oto w jednej sekundzie poznajemy byłego policjanta, zwykłego człowieka, specjalistę od negocjacji, informatyka czy przedstawiciela jakiegokolwiek innego zawodu, dowiadujemy się jakiegoś drobnego faktu z życia osobistego ( najczęściej że bohater rozwiódł się z żoną, za dużo pracuje albo nigdy nie dąży na przedstawienia córki) oraz jakiegoś drobiazgu który ma bohatera uczynić bardziej realnym ( lubi lody, boi się pająków, kiedyś kogoś przypadkowo zastrzelił) i tyle. Czasem akcja biegnie tak szybko że gdybyśmy wyszli z kina i odpytano nas z dwóch najprostszych informacji — jak nazywał się bohater filmu i np. ile miał lat nie bylibyśmy w stanie odpowiedzieć na zadane pytanie. Tak w przeciwieństwie do książek które w jakiś sposób zmuszają nas byśmy jednak poznali bohatera lepiej ( no przynajmniej jego imię łatwo załapać) i seriali które w kółko powtarzają nam większą lub mniejszą ilość informacji film wciąż operuje właściwie szkicem bohatera niż jego realnym kształtem. Oczywiście mówię o filmach popularnych — zwierz nie neguje faktu że są takie filmy w których żadne dodatkowe informacje o bohaterze nie są potrzebne, że są takie w których im mniej informacji tym lepiej i takie które mówią nam dokładnie tyle ile potrzebujemy. Jednak zwierz dostrzega że bohater w kinie to przedmiot interpretacji nie tyle zamierzony co wynikający z wielkiego niedosytu. Jeśli film się nam naprawdę podobał natychmiast udaje nam się dostrzec jak mało tak naprawdę informacji dostajemy w czasie przeciętnych dwóch godzin seansu filmowego. Zdaniem zwierza to dlatego najpopularniejsze produkcje tak łatwo obudować setką mniej lub bardziej inteligentnych książek ( powstających post factum) czy innych gadżetów — to sposób na wypełnienie pewnej luki jaka tworzy się w nas po wyjściu z kina. Być może też dlatego tak bardzo lubimy w ostatnich latach filmy opowiadające o ludziach jak najbardziej realnych których biografie możemy przeczytać już po obejrzeniu filmu by dowiedzieć się na ile filmowcy nas okłamali. Tak naprawdę bowiem kino popularne nie potrzebuje bohatera tylko czegoś w rodzaju pionka, którego może przestawiać po dekoracjach. Między innymi dlatego kiedy pojawia się na ekranie bohater który choć w najmniejszym stopniu wyróżnia się na tle dość bladej ferajny natychmiast zyskuje sobie rzesze fanów. Bo w sumie zawsze wszystko sprowadza się do jednego problemu. Że niezależnie od efektów specjalnych, tempa i momentów lubimy wiedzieć komu to wszystko się przytrafia. Jeśli zawiedzie nas bohater pozostaniemy obojętni jeśli nas zafascynuje — może iść po bułki do sklepu i tak będzie ciekawie. A teraz żeby nie było zwierzowi ten pomysł na notkę przyszedł do głowy kiedy zorientował się on że nie zna imienia jednego z głównych bohaterów jednego z oglądanych seriali, zaś w przypadku innego nie ma pojęcia czym tak właściwie zarabia on na życie. I choć są to zamierzone działania scenarzystów to jednak dało mi to do myślenia jak mało tak naprawdę możemy wiedzieć.