Hej
Spokojnie nie regulujcie odbiorników nie śmiejcie się ze zwierza że przestraszył się słowa murzyn. Zwierzowi bowiem chodzi w dzisiejszym wpisie o filmy które powstają w Stanach Zjednoczonych i są produkowane z myślą o tamtejszej ludności afroamerykańskiej ( zwierz nie lubi kariery tego określenia bo przecież nie każdy Afroamerykanin pochodzi z afryki zwierz odnosi wrażenie że to trochę tak jakby każdego Amerykanina pochodzenia irlandzkiego nazywać irlanameknikaninem — w ten sposób każdy mieszkaniec USA powinien mieć jakiś przedrostek poza inidianami). No ale wracając do tematu. Zwierz dostrzegł już dość dawno że choć rasizm oficjalnie nie obowiązuje w filmach nadal jest obecny i to w obie strony. Są filmy dla białych ale są też filmy dla czarnych. Tak istnieje cała gałąź filmów w których nie świadczy się żadnego białego aktora chyba że w roli drugoplanowej albo jego pojawienie się traktowane jest jako problem.
W nowoczesnej przeróbce Zgadnij kto przyjdzie na obiad — „Gess Who…” problem stanowi biały chłopak czarnej dziewczyny a nie jak w oryginale na odwrót z resztą dokładnie w tym samym kontekście pojawia się James Marsden w remaku „Zgonu na Pogrzebie” gdzie gra biednego białego chłopaka w samym środku pogrzebu ( co ciekawe różnice koloru skóry zastępują tu różnice klasowe jakie były przyczyną problemu w angielskim oryginale). Z resztą warto zauważyć że robienie remaków znanych filmów polegające na zastąpieniu białej obsady czarną jest bardzo charakterystycznym elementem kina afroamerykańskiego. Można się domyślać że widownia znudzona sprowadzaniem postaci murzyna do wiernego ( acz wcześnie ginącego) druha pragnie zobaczyć film w którym role zostaną odwrócone.
Brak białych to oczywiście tylko jeden element. Drugi zdaniem zwierza zdecydowanie ciekawszy to fakt że w filmach dla ludności afroamerykańskiej najczęściej w centrum fabuły znajduje się rodzina. Najczęściej duża i z całą masą problemów — dobrze to widać w serii filmów opowiadających o babci Medeii ( granej z resztą przez mężczyznę co o dziwo wydaje się być nie tylko przypadłością anglików;) która pojawia się wtedy kiedy jej rodzina znajduje się w problemach i robi wszystko by zaprowadzić ład. To cykl dość popularny ( min. Z pamiętnika wściekłej żony, Moja wielka wściekła rodzina i kilka dalszych części) który na pierwszym miejscu stawia wartości rodzinne.
Trudno się z resztą dziwić — afroamerykańska rodzina przeżywa kryzys związany z brakiem ojców — i z ogólnym rozkładem rodziny — gdzie więc szukać pocieszenia jeśli nie w kinie. Rodzinne komedie opowiadające o perypetiach rodziny z klasy średniej w której jednak nikt nie odchodzi muszą zapewne nieść pokrzepienie — zwierz dostrzegł że komizm wynika tu z sytuacji które zazwyczaj w kinie “białym”( jej ale zwierz rasistowsko brzmi — naprawdę nie ma takiego zamiaru ale jakoś tak mu wychodzi więc ma nadzieje że rozumiecie że zwierz nic złego nie ma na myśli) traktowane zupełnie normalnie — przeprowadzka do domu w dobrej okolicy czy wycieczka mająca na celu wybór odpowiedniego miejsca na studia ( ” Daleko jeszcze?” i „ Jak długo jeszcze?”) .
Oprócz ważnej roli rodziny zwierz dostrzegł jeszcze jeden element — duża część filmów skoncentrowana jest na społeczności — związanej z jakimś miejscem, zakładem pracy, dzielnicą, kościołem — ten element prawie zupełnie nie obecny w innych rodzajach filmów ( chyba że ktoś zły chce wykupić farmę na elektrownię atomową) tu odgrywa niezwykle istotną rolę — co więcej z obserwacji zwierza wynika że społeczność tych miejsc idealnie odpowiada typom jakie spotykamy w społecznościach małych miasteczek — zwierz podejrzewa że myjnia czy zakład fryzjerski gdzie spotkamy szalonego staruszka, outsider czy nadzieje całej społeczności spełnia właśnie tą rolę. Ponieważ ludność afroamerykańska skupiona jest głównie w miastach znane ulice i popularne punkty spełniają tą samą funkcję co małe miasteczka.
Tym co zwierza najbardziej jednak porusza to fakt że istnienie dwóch równoległych kin z dwoma zestawami aktorów nikomu na zachodzie nie przeszkadza. Oczywiście są afroamerykańscy aktorzy którzy dostają Oscary i robią oszałamiającą karierę problem polega na tym że nie wracają już do grania w filmach dla swojej społeczności. Z kolei jak pokazują badania — afroamerykańska ludność USA wcale tak chętnie nie sięga po największe hity głównej kinematografii słusznie z resztą uznając że nie ma nic zabawnego w oglądaniu kolejnego lojalnego murzyna .
Oczywiście nie są to granice nie przekraczalne — niektóre popularne produkcje podobają się wszystkim ale fakt istnienia dwóch kin jest nie zaprzeczalny. Co więcej o ile muzyki takiej jak rap, R&B czy hip-hop słuchają już wszyscy nie uznając by było w niej coś gorszego o tyle filmy dla ludności afroamerykańskiej nadal uważa się za gorsze i zasadniczo rzecz biorąc żadko zyskują one szeroką popularność. Co więcej rzadko są dystrybuowane poza USA ( no może poza rynkiem DVD )
Dobra ale jaki z tego dla zwierzy wniosek? Pierwszy to taki że napisanie tej notki było strasznie trudne bo jakoś tak się zafiksowaliśmy że nawet jak się ma dobre zamiary to człowiek wypada na strasznego rasistę. Drugi także nie jest szczególnie pozytywny — bo przecież o kinematografii afroamerykańskiej wiemy mniej niż o tej “białej” z kolei o latynoamrykańskiej jeszcze mniej niż o tej afroamerykańskiej — ten łańcuszek można ciągnąć ale ostateczna konkluzja jest niestety taka że nawet jeśli chcemy być otwarci to wcześniej czy później łapiemy się na tym że bohaterowie naszych ulubionych seriali są jakoś tak dziwnie wszyscy biali. To tylko taka uwaga.