Hej
Ameryka świętowała wczoraj 4 lipca ale zwierz zbytnio emocjonował się wyborami by o tym pamiętać. Nie mniej jednak jeden dzień zwłoki nikomu nie zaszkodzi. Ale nie będzie o dzielnych amerykanach, ale o dzielnych amerykańskich wiojakach. Tak moi drodzy istnieją dwa zasadnicze rodzaje filmów z żołnierzami — pierwsze to filmy wojenne — ich reżyserzy najczęściej głosują na demokratów i wiedzą że od czasu II wojny światowej Ameryka przegrała zasadniczo rzecz biorąc każdą wojnę w jakiej brała udział ( największy sukces to coś w rodzaju remisu w Koreii) — filmy wojenne najczęściej kończą się smutno — wojna jest okrutna i nawet w zwycięskiej bitwie ktoś musi umrzeć zaś same wojowanie nie ma sensu i wiąże się z przelewem dużej ilości krwi. Innymi słowy wojna jest be a żołnierze może nie są be ale wojna robi z nich bezmyślne maszyny do zabijania. Ale jest też drugi rodzaj filmów — to filmy o dzielnych amerykańskich żołnierzach — mało jest na nich wojny zdecydowanie więcej treningu. Część z tych filmów wygląda jak pocztówka propagandowa — wstąp do armii — z resztą wiele ma taki cel ( np. nadawany przez lata serial JAG miał na celu przedstawienie marynarki wojennej w dobrym świetle — kładziono tam duży nacisk na np. wspieranie prze wojsko pasji swoich żołnierzy jak malowanie — serio!) — pozostałe choć pokazują niekiedy mroczne strony treningu przyszłego żołnierza zawsze są jak negatywna recenzja z pozytywnym zakończeniem — wszak bycie żołnierzem to coś cudownego. W tych filmach jest zawsze kilka obowiązkowych elementów — zły sierżant krzyczący na naszego bohatera ( dla poprawności politycznej niemal zawsze jest czarny — w każdym razie nawet jeśli jest biały to zachowuje się identycznie)- dla człowieka postronnego wydaje się to sadysta ale po czasie dostrzegamy że musi się tak zachowywać by wydobyć z naszego dzielnego wojaka wszystko co najlepsze. Potem jest czas treningu powiązanego z obowiązkowym czyszczeniem podłogi szczoteczką do zębów i treningiem w deszczu — zawsze trenują w deszczu albo w jakichkolwiek innych strugach wody. Po drodze ktoś się musi zakochać a ktoś załamać nerwowo. Zawsze podkreśla się braterskie uczucia wiążące żołnierzy — wiadomo że jeśli każe się mężczyznom biegać wokół bazy treningowej przez kilka godzin zawsze w końcu zostaną najlepszymi kuplami. W końcu trening dobiega końca i nasz bohater może wreszcie uznać swojego sierżanta za cudownego człowieka i założyć swój cudowny śliczny mundur który budzi zazdrość każdego śmiertelnika i westchnienie każdej śmiertelniczki. Bohater też zawsze jest ten sam — młody chłopak znikąd — inteligentniejszy od reszty i wrażliwszy od reszty uczestników kursu który choć pozornie nie nadaje się na dzielnego wojaka nadrabia patriotyzmem. Bohaterem filmu nigdy nie jest żaden szalony wielbiciel broni czy człowiek pozbawiony ambicji który do wojska idzie dla kasy nie jest też totalnym idiotą który nie ma innego pomysłu na życie jak zabijanie przedstawicieli innego narodu lub rasy — o nie tacy mogą występować w filmach wojennych ale nigdy w filmach o amerykańskich dzielnych wojakach. W amerykańskim wojsku służą bowiem młodzi szlachetni mężczyźni którzy szczerze wierzą że ich kraj to jedyny naprawdę wolny kraj na świecie zaś gwieździsty sztandar winien pod każdą szerokością geograficzną budzić radość i zaufanie. Zwierz widział tylko jeden film który pokazywał co z tymi dzielnymi wojakami dzieje się później — film zrobił na nim wielkie wrażanie. Ów film Jarhed– do połowy jest filmem o takim treningu a od połowy pokazuje jak ci dzielni amerykańscy wojacy siedzą na tyłach działań wojennych i nic nie robią poza baniem się. Na zwierzu zrobiło to wrażanie przede wszystkim dlatego, że nigdy wcześniej nie widział czegoś tak prawdziwego jeśli chodzi o film o wojsku. Na całe szczęście film miał małą widownię i największy sukces odniósł w Europie. W tej części świata gdzie nie za bardzo wierzymy by do wojska iść z potrzeby serca, nie jesteśmy pewni czy ktokolwiek walczy we obronie ojczyzny i jesteśmy absolutnie przekonani, że dzielny szlachetny wojak ( nie mówię że wojskowi nie są odważni i szlachetni ale nie tak jak się to pokazuje na filmach) to istota równie rzadka jak jednorożec.
Trzeba powiedzieć że zwierza zawsze wzruszała wiara ameryki w ich własne wojsko ( zwierz ma drobną pasję jaką jest oglądanie amerykańskich spotów zachęcających do wstąpienia do wojska — jest w nich tyle podniosłych scen i sloganów że zwierz niemal rzuca studia i idzie się zaciągnąć) choć z drugiej strony zwierz ma niepokojące wrażenie że gdyby w połowie tekstów i publikacji zamienić US Army na Armia Czerwona nie byłoby widać wielkiej różnicy