Hej
Zwierz musi przyznać że dzisiejszy problem nie daje mu spokoju od dawna. Bo jest to jedna z tych rzeczy co do których zwierz nie może się absolutnie zdecydować czy to zjawisko pozytywne czy wręcz przeciwne jest to dowód całkowitego szaleństwa naszego świata. Otóż zwierzowi chodzi o wcale nie nowy problem gwiazd angażujących się w akcje charytatywne. Nie chodzi tu jednak zwierzowi o tych którzy swoich twarzy udzielają biednym fokom, topiącym się misiom czy globalnemu ociepleniu leczy tych, którzy angażują się w sprawy naprawdę ważne — uchodźcy, ofiary wojen domowych, handel żywym towarem, problem głodu. Ów problem, który zniknął ostatnio z czołówek gazet ( kiedyś wszyscy o tym pisali niemal non stop) powrócił do zwierza kiedy przy okazji ostatniego referendum w Sudanie wszystkie ważne dzienniki po pokazaniu głosujących za kształtem nowego państwa Sudańczyków pokazało też obserwującego wybory Clooneya który od dobrych paru lat zajmuje się sprawą Darfuru ( do tego stopnia poważnie że udało mu się już przemawiać przed specjalną komisją ONZ i zainteresować swoją fundacją prezydenta USA) i co raz bardziej angażuje się w politykę. Problem polega na tym że nawet zwierz z całego zamieszania wokół Sudanu załapał tylko dwa fakty. Pierwszy że mamy teraz dwa Sudany i że Clooney załapał malarię. Nie musimy się chyba oszukiwać że zwierz i tak znajduje się w elitarnej grupie posiadając obie wiadomości i że większość załapała tylko jedną. Zwierz nie musi chyba nikomu tłumaczyć którą informację zapamięta większość odbiorców. I na tym chyba polega problem. Gwiazdy angażujące się w poważne problemy mają przyciągnąć do nich uwagę — problem jednak polega na tym że kierują większość uwagi na siebie ( zwierz nie uważa by było to działanie tylko celowe i wierzy że część gwiazd angażuje się naprawdę z potrzeby serca). Angelina Jolie być może zrobiła więcej niż kiedykolwiek od niej wymagano jako honorowego ambasadora UNICEFU — ale ilekroć pojawia się gdzieś by przemówić o problemach uchodźców najwięcej uwagi poświęcają temu serwisy plotkarskie zastanawiające się czy Angelina Jolie dobrze wygląda w chuście na głowie. Podobnie gdy Brad Pitt postanowił wybudować domy dla ofiar huraganu Kathrina większość uwagi poświęcono temu że przyłożył się do projektów i że spędzał z rodziną więcej czasu w Nowym Orleanie. Przykłady można mnożyć ale zawsze sprowadza się do tego samego punktu — gwiazdy naprawiając świat zawsze kierują więcej uwagi na siebie niż na problem którym się zajmują. Z drugiej jednak strony argument jaki podnoszą niektórzy by gwiazdy pomagały cichutko ( bo że powinny pomagać większość osób uznaje za dość naturalne) brzmi dość rozsądnie ale na dłuższą metę nie ma to sensu. Bo choć może nie świadczy to najlepiej o naszej kulturze angażowanie się gwiazd w wielkie sprawy naszego świata stało się już dość naturalne. Oczywiście jeśli dłużej się nad tym zastanowić to może to wywołać lekkie zażenowanie naszą postawą jako ludzkości jako takiej ( zwierz jest gotowy być zażenowany sam sobą nie byłby to pierwszy raz w jego karierze) — oto dajemy się ponieść fantazji tak dalece że ufamy aktorom bardziej niż specjalistom od danego zagadnienia. Zwierz nie dziwi się że tej naszej reakcji. Wszak co wiemy o głównym przedstawicielu ONZ do spraw głodu na świecie? Nic albo prawie nic co więcej jest to najczęściej średnio wyglądający urzędnik którego wcale nie mielibyśmy ochoty oglądać. Tymczasem twarz gwiazdy jest ładna i znana zaś fakt, że oglądamy ją na ekranie czy słuchamy z nią wywiadów daje nam złudne wrażenie że to człowiek którego znamy ( zwierz spotkał kiedyś istotę która mieści się w strasznej kategorii — prawdziwa fanka, która to wmawiała zwierzowi że zna pewnego aktora bo widziała z nim wszystkie wywiady i wie jak on się zachowuje. Zwierz był początkowo rozbawiony ale potem lekko się przestraszył). Tak więc kiedy większość poważnych medioznawców bije na alarm twierdząc że zaangażowanie gwiazd odwraca uwagę od ludzi którzy nad problemem pracują na co dzień zwierz nadal nie może się zdecydować czy to naprawdę takie złe zjawisko. Wiadomo — sławy świata nie zbawią, no ale z drugiej strony część widzów dziennika podniesie głowę tylko kiedy usłyszy nazwisko Clooneya. I może dowiedzą się o Sudanie. Tak więc zwierz nie wie. Myśli że to nasz sposób na szukania równowagi w świecie. Skoro ktoś ma za wiele powinien zadbać o tych którzy mają za mało. A my po środku możemy sobie wygodnie siedzieć i oceniać czy to szlachetne czy podstępne.
Ps: Zwierz przeprasza za niespójność wpisu ale powstawał on trzy dni z dużymi przerwami z przyczyn technicznych.