Hej
Oto z dawna zapowiadany przez zwierza wpis o kuloodporności odroczony z powodów obiektywnych ( zwierz pisał o czym innym). Zwierz musi przede wszystkim podziękować pomysłodawcy czyli swemu bratu ( temu też mądremu ale jednak nie przemądremu) — kilka dni temu oglądaliśmy rodzinnie Transportera ( zwierz bardzo lubi tą serię filmów które są cudownie pozbawione sensu) i w sytuacji w której bohater wisiał pod ciężarówką a trzech wrogów strzelało do niego z karabinów maszynowych nie robiąc mu żadnej krzywdy brat który ma jeszcze wiarę w wiedzę zwierza spytał go czy wszyscy bohaterowie filmowi są kloodporni. Zwierz musi przyznać że trudno znaleźć mniej prawdziwą filmową kliszę niż fakt że bohater ostrzeliwany nawet przez tuzin zbirów z karabinami maszynowymi wychodzi z takiej konfronatcji bez szwanku. Z kloodporności bohaterów naśmiewamy się już od dawna — chyba najlepszym przykładem był John McClaine ze Szklanej Pułapki — zgodnie z amerykańskim tytułem trudno było go wykończyć i choć w pierwszej części naśmiewanie się z jego koodpornego podkoszulka było nieco przesadzone to już w części czwartej człowiek zaczyna się zastanawiać czy w jego strój nie jest wmontowany deflektor pocisków. Problem nie jest tak błachy jakby mogło się wydawać. Dla zwierza jest jasne że kloodporności bohaterowie filmowi nabrali bardzo dawno temu kiedy indianie strzelali jeszcze do kowbojów w Westernach. Z resztą nie zależnie od czasów i gatunku wszyscy musimy przyznać że bohater do którego można by zastrzelić tak jak zwykłego człowieka nie przeżyłby ekspozycji postaci w filmie sensacyjnym. Problem polega na tym że filmy muszą być co raz szybsze i większe. Tak więc jeden wycelowany do naszego bohatera pistolet sześciostrzałowy zamienił się przez te kilka dekad w cały rząd karabinów maszynowych z olbrzymimi magazynkami które wciąż nie są w stanie wyrządzić naszemu bohaterowi krzywdy. Oczywiście wszyscy wiemy że ta zasada działa tylko w jedną stronę. Choćby nasz bohater miał tylko jeden nabój to zawsze ów nabój sięgnie celu i wykończy jego przeciwnika nawet jeśli tamten wcześniej wpakował w niego ( nieskutecznie) cały magazynek. Z resztą nie ukrywajmy — nawet raniony bohater ( zwłaszcza postrzelony w rękę) nie zwija się z bólu lecz zębami wyciąga kulę zaciska wokół rany husteczkę do nosa. Oczywiście fakt że zwykły człowiek raniony w dowolną kończynę nie jest w stanie się ruszyć jest rzecz jasna konieczne ale nadal można się odrobinę czepiać zwłaszcza jak jest się zwierzem. Co więcej kuloodporność dotyczy wyłącznie mężczyzn, z kobietami jest wręcz przeciwnie — wydaje się że przyciągają one pociski niczym magnes. Nawet jeśli kobieta pojawia się w filmie tylko na chwilę prawdopodobieństwo że złapie kulkę jest wysoce prawdopodobnie — wręcz konieczne. Niekiedy scenarzyści postanawiają zaskoczyć nas traktując kwestię kuloodporności poważnie — ci wszyscy bohaterowie noszący zupełnie nie widoczne pod ubraniem kamizelki kuloodporne których nikt nie jest w stanie dostrzec póki bohater żegnany już przez bliskich nagle się odcknie i radośnie poinformuje zebranych że żyje bo uratowała go kamizelka, papierośnica czy obrazek matki boskiej ( kiedyś zwierz oglądał program w którym testowano tą hipotezę i nawet jeśli nosicie papierośnice w kieszeni to was to nie uchroni). Jak już zwierz wspomniał wie że bohaterowie muszą być kuloodporni — że to konwencja itd. Ale kiedy zaczynają oni przeżywać wybuchy atomowe ( zawsze miejcie przy sobie lodówkę) zwierz cichutko zaczyna kibicować tym złym.