Hej
Zwierz zwykł kupować Dziennik w piątki dla jego dobrego dodatku Kulturalnego. Dobry dodatek kulturalny w Polsce to niemal oksymoron — Co jest grane Gazety Wyborczej należy czytać ze słoiczkiem walerian pod ręką ponieważ recenzenci tejże gazety ( co ciekawe wśród recenzentów filmowych nie ma żadnej kobiety co sprawia, że nigdy żaden melodramat czy komedia romantyczna nie dostaje uczciwej oceny) zwykli uważać że wszystkie filmy reprezentują ten sam gatunek — i tak oceniają filmy rozrywkowe przyrównując je do poważnych czy kreskówki przyrównując je do kina aktorskiego i tak zawsze wychodzi im że film był marny. Z kolei przez ostatnie lata Kultura raczej nie popełniała tego typu błędów starając się jednak mimo wszystko dostrzec że Mamma Mia! to nie to samo co „ To nie jest kraj dla starych ludzi” i że należy stosować nieco inne kryteria oceny obu dzieł. Jednak ostatnio redaktorzy kultury prześcignęli samych siebie — w artykule poświęconym historii musicalu gdzie autor napisał że w My Fair Lady głos pod Audrey Hepburn podkładała Julie Andrews — jest to chyba najbardziej piramidalna bzdura jaką można napisać. Istotnie Julie Andrews śpiewała w My Fair Lady ale w oryginalnej obsadzie na West Endzie — gdy zamiast niej zaangażowano do filmu słabo śpiewającą Hepburn wybuchło dość powszechne oburzenie. Ostatecznie Andrews dostała Oscara za swoją rolę w Mary Poppins ( niektórzy twierdzą że była to raczej nagroda pocieszenia) a za Hepburn śpiewała profesjonalna śpiewaczka która zajmowała się podkładaniem głosu w wielu innych filmach. gdyby jednak autor na tym poprzestał zaliczając w następnym akapicie do filmów muzycznych Dirty Dancing i… Billiego Elliota — zwierz jest wyrozumiały ale czy dziennikarz piszący o kulturze nie winien wiedzieć że jeśli w kinie się tańczy to jeszcze nie znaczy że oglądamy film muzyczny? Być może gdyby uświadomić mu że nie każdy film w którym bohaterowie się całują jest romansem zrozumiałby swój błąd. Zwierz może wam się wydać zbyt jadowity ale cóż ma czynić istota bezsilna jak nie rozgłaszać po całym świecie o tym co ją trapi. Zwierz wie że po świecie chodzi tysiące takich zwierzów jak on które codziennie niemal musza się spotykać z ignorancją i niewiedzą. Problem polega na tym że jeśli jesteśmy zwierzami np. matematycznymi możemy prychnąć z pogardą i rzecz naszemu rozmówcy że nie zda matury nie wypełni zeznania podatkowego i oszukają go przy umowie kredytowej, zwierz polityczny może swojemu ignorantowi powiedzieć że przez takich jak on nie da się rządzić tym krajem. Ale cóż ma powiedzieć zwierz popkulturalny? Przez takich jak ty drogi ignorancie… no właśnie nic… świat kręcić się będzie dalej, nikt nie umrze, podatki zostaną zapłacone, sejm wybrany. Więc zwierz może się co najwyżej gotować, pisać i odwoływać do sił wyższych. Bo jednym argumentem jaki ma jest to, że jak powiedział Oscar Wilde „ Art is quite useless”. Ale właśnie w szacunku do rzeczy zupełnie do życia niepotrzebnych kryje się nasze człowieczeństwo.