Hej
Zwierz uważa że zachodni autorzy książek popularnych ( czytaj: takich których przeczytaniem nie chwalisz się kolegom gdy pytają co ostatnio czytałeś) muszą na początku kariery podjąć decyzję — czy mają pomysł na wiele tomów zostają pisarzami fantasy i do końca życia muszą jedynie miotać bohaterem po zmyślonym świecie — ci z mniejszym rozmachem muszą poprzestać na napisaniu jednej książki. Okazuje się jednak często że wszyscy piszą tą samą książkę. Jak słusznie zauważyła szacowna matka zwierza ( a to człek kształcony) niemal w każdej książce dla kobiet pojawia się ktoś kto chce założyć restaurację. Niekiedy jest to główna bohaterka nie rzadko postać drugoplanowa. Co więcej to nie jakaś tam restauracja ale zawsze ta sama — nie za duży lokal z rodzinną atmosferą w którym serwuje się potrawy kuchni włoskiej. Bohater który decyduje się założyć taką restaurację jest a.) sfrustrowany swoją poprzednią pracą gdzie zamiast zapachu siekanego czosnku towarzyszy mu dźwięk pracującej drukarki b.) właśnie się rozwiódł ( a właściwie rozwiodła bo restauracje zakładają praktycznie wyłącznie kobiety) i musi radykalnie zmienić swoje życie. Oczywiście zakładane przez nasze bohaterki knajpy odnoszą błyskawiczny sukces potwierdzony opinią krytyka kulinarnego który nigdzie nie jadł lepszego Cannelloni nawet w samych Włoszech. Pytanie skąd się bierze ta obsesja na punkcie restauracji? Wydaje się że po pierwsze mamy tu do czynienia z pragnieniem wyrwania się z codziennej nudnej pracy do jakiegoś twórczego zawodu — gotowanie jest przy tym najpowszechniej dostępnym zawodem twórczym — talent tak potrzebny przy pisaniu, malowaniu czy badaniach naukowych tu można łatwo zrównoważyć doświadczeniem- po twórcze gotowanie można sięgnąć też nie nad podziw bystrym co też ma swoje znaczenie. Druga sprawa to sam obraz małej rodzinnej knajpy — jest on w wyobraźni odbiorcy kultury popularnej zakorzeniony niemal tak samo mocno jak obraz francuskiej kafejki. Tak więc skoro z ogródka każdej kawiarni w Paryżu widać wieżę Eiffela to w każdej włoskiej rodzinnej restauracji jest gwarno, przytulnie i wszyscy się znają zaś jedzenie jest lepsze niż w Ritzu. Zwierz zastanawia się też czy tęsknota za włoskim żarciem nie jest w istocie tęsknotą za dietą w której nie liczy się kalorii i spożytych węglowodanów lecz je się to co dobre podlewając to pysznym winem. Jest to też chyba pokłosie zafascynowania kultury zachodniej Włochami — jeśli przyjrzy się człek książkom filmom i serialom dostrzeże że jest to niemal ziemia obiecana gdzie z dala od zgiełku świata ludzie jedzą piją i co chyba najważniejsze podtrzymują więzy społeczne ( bo chyba tego mobilnym Amerykanom z których zaledwie 37% mieszka i pracuje w miejscu gdzie się urodziło brakuje najbardziej) Trudno się dziwić popularności takiego wątku jeśli weźmie się do tego pod uwagę że najlepiej sprzedającymi się na rynku książkami są książki kucharskie — czy istnieje więc coś marketingowo pewniejszego niż proste okraszenie książki kucharskiej odrobiną banalnej treści? Zwierz sam musi przyznać że lubi jak w książce , filmie czy serialu pojawia się wątek restauracji — zwierz wtedy wie że wszystko będzie dobrze, opisywane jedzenie będzie pyszne a on sam naje się po uczy nie przytywszy ani jednej kalorii.
Ps: Zwierz przeczytał niemal wszystkie recenzje „ Była sobie dziewczyna” i wszystkie są pozytywne czy wręcz entuzjastyczne — zwierz nie wie — czy on ma za wysokie wymagania czy znów wszyscy prócz niego ulegli masowej sugestii mediów zachodnich.