Hej
Zwierz zbudził się dziś rano spojrzał za okno a tam “Na całej połaci śnieg”. To jedno zdanie (a zaraz za nim wszystkie pozostałe strofy piosenki) wyświetlają się w mózgu zwierza automatycznie gdy przyjdzie mu patrzeć na jakiś zaśnieżony teren. Zwierz musi przyznać, że jest to jedyny moment w jego życiu kiedy używa słowa “połać” bo jakoś na co dzień słowo to nie jest zbyt użyteczne. Niemniej jednak zaraz po tym jak odśpiewa sobie w głowie tą piosenkę (z trzy razy) przychodzi mu do głowy że niestety język się zmienia. Oczywiście utwory Kabaretu Starszych Panów nie są odpowiednią miarą zdolności językowych Polaków bo zawsze odstawały od średniego poziomu niemniej jednak nie da się ukryć że język jak obecnie sączy się z telewizorów, filmów i piosenek (mówię tu o języku polskim bo degrengolady języka angielskiego ocenić nie mogę z racji tego że sama posługuję się jego niezwykle ograniczoną wersją) znacznie odbiega od tego co możemy uznać za poprawną polszczyznę. Nie myślcie że zwierz należy do tych fanatyków którzy korzystają ze słów “azaliż” czy “ależby” . W ostatnim tygodniu użyłam słowa “dyskurs” zaledwie dwa razy. Zresztą jeśli jesteście czytelnikami tego bloga pewnie zauważyliście że pomimo miłości do języka zwierz traktuje jego ortograficzne prawidła dość lekko (co wynika nie tyle z niechęci do ich przestrzegania co z pewnej niemożności). Niemniej jednak jestem przekonana że moje blogowe błędy są mało szkodliwe w porównaniu z poziomem języka jaki serwują nam media. Nie mam nawet pretensji do gwiazd i gwiazdek które czasem wysławiają się tak że aż zęby bolą. Mogę uznać że ludzie którzy zarabiają na życie śpiewem czy grą mają lepsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się nad poprawnością związków frazeologicznych. Niemniej jednak czasem gdy słyszę jakiś koszmarny tekst padający z ust prezentera czy bohatera filmu to zgrzytam zębami. Dlaczego — cóż przede wszystkim dlatego że ludzie ci nie mówią własnych słów ale powtarzają lub czytają z promptera wcześniej napisane teksty. Ludziom którzy piszą te teksty płaci się za to by ustawili słowa w odpowiednim i właściwym porządku. Każdy błąd winien być więc im potrącany z pensji czyż nie? Najbardziej irytujący jest chyba taki niby slang który pojawia się filmach — jakieś spolszczone amerykanizmy, kilka przekleństw i dziwna składnia. Nikt tak nie mówi ale scenarzyści najwyraźniej wiedzą lepiej. Możecie się zdziwić co zwierza tak denerwuje. W końcu winien wiedzieć że telewizja przeznaczona jest dla widza przeciętnego temu zaś wisi czy pani Marysia w “Na Wspólnej” zachowuje związki frazeologiczne i poprawną mowę polską czy też mówi jak chce. Tak zwierz może uznać że aby zachować pewien realizm nie wszyscy muszą mówić Miodkiem. Byłoby to kuriozalne. Z drugiej jednak strony skoro nawet chwaląca się swoją misją TVP 1 pozwala by codziennie na ich antenie Rynkowski śpiewał w czołówce “Klanu”: “Czasem chcesz się pożalić ale nie masz do kogo” (ahg!) to moja cierpliwość powoli się kończy. Walka o poprawną mowę nie jest przejawem snobizmu raczej troski. Bo skoro popkultura jest tak potężna i może zmieniać nasze nastawienie do świata to jeśli oni nadal będą mówili po polskiemu to upadek naszego języka jest blisko. I co wtedy zwierz będzie nucił jak śnieg spadnie?