hej
Zwierz zaobserwował ostatnio ( czyli przez ostatnie kilkanaście lat swojego życia — zwierz jako przyszły historyk ma szerokie rozumienie słowa ostatnio) że nie ma większego obciachu nad.… sławę. Co? Zapytacie. A no spójrzcie — jeśli jest coś co się nie zmienia przez dziesięciolecia to fakt że osoba najbardziej popularna jest po pierwsze najbardziej krytykowana a po drugie bycie jej wielbicielem uważa się za obciach. Zwierz doskonale pamięta jeszcze czasy kiedy Michel Jackson był bogom równy i wtedy jego słuchanie uważano za obciachowe mimo że wszyscy nucili jego piosenki. Mijają lata a wciąż wstyd się przyznać że naszym ulubionym piosenkarzem jest ten który sprzedał właśnie najwięcej płyt, nagrał letni hit czy wypuścił teledysk który obejrzało najwięcej osób w historii. Jeśli mamy kogoś podziwiać to nigdy Lady Gagę nawet jeśli nie możemy powstrzymać się od nucenia przebojów z jej ostatniej płyty — zdecydowanie lepiej przyznać się że nasze serce podbił ukraiński zespół folkowy śpiewający o ciężkim losie ( oczywiście po angielsku). Oczywiście pomijam tu nienawiść jaką żywią absolutnie wszyscy do gwiazd przeznaczonych dla nastolatek — nawet jeśli nigdy w życiu nie słyszało się ich śpiewu trzeba nienawidzić ich sztucznego wykreowanego przez studia wizerunku. tak jakby naprawdę to że kogoś lubimy czy nie cokolwiek zmieniało w postrzeganiu ilości ich sprzedanych płyt. podobnie niechęć do sław widać w kinie — jeśli ktoś zapyta cię kto jest twoim ulubionym aktorem lub jaki film ci się ostatnio spodobał nie podawaj nazwiska które pojawia się w prasie, ani tytułu filmu na który czekają rzesze fanów — narazisz się na obciach. Lepiej zrób unik w kierunku wielkich gwiazd czy udaj że ostatnio nie chodziłeś do kina jeśli film kosztował więcej niż 50 tys dolarów. Można odnieść dziwne wrażenie że wszyscy żyjemy w jakiejś dziwnej paranoi. Z jednej strony dziś popularność liczy się wyłącznie oglądalności, i ilością sprzedanych biletów i płyt — innymi słowy nie sposób dziś odnieść sławy jeśli najpierw nie zmusi się ludzi by wydali na ciebie odrobiny pieniędzy. z drugiej strony kiedy już za naszym pozwoleniem ktoś osiągnie sławę staramy się udać że nie mieliśmy z tym nic wspólnego — co więcej że stało się niejako wbrew naszej woli. Zwierz nie jest w stanie rozgryźć — tak jakbyśmy wstydzili się publicznie naszego gustu jakbyśmy nie chcieli przyznać , że nasz zbiorowy gust nie jest wysoki, że czasem pozwalamy sobie na wypromowanie androgenicznej kobiety w dziwnych ciuchach, piszczącego chłopaczka z dużą grzywką czy aktorki która zamiast grać ucieka przed policją. Tak — nie zwalajmy winy na wielkie wytwórnie czy speców od marketingach — w tym całym świecie bez nas nikt nie zostanie sławny. Być może jest to przerażające. choć zwierz zastanawia się czasem czy bardziej nie przeraża go jednak nasza zbiorowa hipokryzja. Zwierz proponuje przyznać się przed innymi i przed samymi sobą do takiego obciachowego podążania za trendami. Może poczujecie się trochę głupio ale za to o ile lepiej
ps: Zwierz przeprasza za taki moralizatorski ton swojego postu — na usprawiedliwienie ma tylko że od dwóch dni czyta prasę z lat 70 a tam ciągle czytelników się stara poprawiać. zwierz pisze więc pod presją źródła:)