Hej
Zbliżają się wybory i zwierz wie o tym nie tylko dlatego, że wypadają one w tym roku dokładnie w dniu urodzin zwierza. Oczywiście zwierz nie będzie tu prowadził żadnej agitacji wyborczej. Pragnie się jednak przyjrzeć temu co interesować może przede wszystkim istoty zwierzopodobne czyli co o politykach mówi nam popkultura i jak to wszystko ma się do panującego przekonania że zbiór ludzi uczciwych i zbór ludzi zajmujących się polityką to zbiory których elementy się nie pokrywają.
Już pierwsza obserwacja nastraja zwierza jednoznacznie — jeśli wpiszecie w IMdb jako hasło wyszukiwania politician dostaniecie pełen spis możliwych kombinacji — znajdzie się więc polityk skorumpowany, polityk zły , polityk kobieta, polityk gej, ba! znajdzie się nawet polityk wampir! hasła którego nie znajdziecie natomiast to dobry polityk. Tak jakby taki byt filmowo nie istniał.
I rzeczywiście wydaje się że postać dobrego polityka odgrywa w kulturze popularnej zdecydowanie mniejszą rolę niż postać złego czy skorumpowanego przedstawiciela tej profesji. Co z resztą zaczyna się już od filmów historycznych, które zazwyczaj już w antyku szukają protoplasty dzisiejszego przekupnego polityka ( co drugi film o Starożytnym Rzymie a z innych kultur politycznych wystarczy zobaczyć sobie 300)
No ale zajmijmy się politykami mającymi mniej niż parę setek lat. Zacznijmy od tego, że żaden z działających polityków nie zrobił takiej kariery filmowej jak Nixon ( no może tylko Hitler ale ponieważ jego działania znacznie wykraczały poza zakres działań polityka demokratycznego to na razie zwierz nie będzie analizował tego przypadku) i jego administracja — Nixon, Wszyscy ludzie prezydenta, Frost/Nixon — to tylko niektóre filmy w których centrum pozostaje nieuczciwym prezydent i afera Watergate — o tym że był to jedyny taki przypadek w dziejach Stanów Zjednoczonych nikt rzecz jasna w napisach końcowych tych filmów nie pisze ( zwierz pragnie tu dodać że jedynym tworem filmowo telewizyjnym w którym Nixon był tym dobrym był rzecz jasna jeden z odcinków Dr.Who).
Podobnie straszną wizję demokracji amerykańskiej rozwijają filmy poświęcone rzeczywiście dość strasznej erze maccartyzmu — ostatnie to nagrodzone Good Night and Good Luck które jasno pokazywało, że polityk nie trzymany krótko na smyczy mediów może zamienić się w bestię trudną do powstrzymania.
Z żyjących polityków oberwało się podobnie jedynie Blairowi ( który co prawda wykazywał serce w Królowej ale już czyste wyrachowanie we Władcach Świata no i nikt nie przekona zwierza ‚że bohater Autora Widmo nie jest na nim wzorowany) i Berlusconiemu przy czym temu ostatniemu najzupełniej słusznie bo to rzeczywiście polityk który może służyć za wzór braku cnót wszelkich
Obok tych demokratycznych traum Stanów Zjednoczonych i demokracji zachodniej, które znajdują swoją reprezentację w filmie mamy jeszcze polityków nie istniejących. Ci zaskakująco dzielą się na dwie bardzo ale to bardzo wyraźne kategorie ( oczywiście jeśli przymrużmy oczy w lekkim uogólnieniu). Otóż polityków skorumpowanych i… polityków zakochanych.
Zacznijmy od postaci skorumpowanego polityka znamy wszyscy — pozornie mąż stanu, dzieci po główkach klepie, ręce na wiecach ściska, pokazuje się z ładną żoną, ale gdy nikt nie patrzy okazuje się być najgorszą gnidą, która tą ładną żonę zdradza, którego dzieci z całą pewnością nie zachowują się zgodnie z głoszonymi przez niego słowami. Co ważniejsze im głośniej polityk głosi hasła odnowy moralnej tym z całą pewnością bardziej jest skorumpowany i moralności pozbawiony.
Kto korumpuje polityków? Cóż z filmów takich jak Ojciec Chrzestny czyBrodwalk Empire wiemy że robi to mafia lub inne zorganizowane grupy przestępcze. Co więcej dzięki filmom wiemy że skorumpowani są właściwie wszyscy na każdym szczeblu i jedyni którzy nie poddają się korupcji są fikcyjni czarnoskórzy prezydenci stanów zjednoczonych którzy jednak zawsze musza stawić czoła globalnej apokalipsie ( np. Dzień Zagłady,2012) więc w sumie co by zrobił z tą całą kasą.
Tego polityka znamy dość dobrze — ale trzeba sobie zadać pytanie kiedy polityk łagodnieje? Kiedy okazuje serce? Oto odpowiedź jest prosta. Kiedy się zakocha — Jak w Prezydent. Miłość w Białym Domu gdzie prezydent jest szlachetny ale ma nie szlachetnych doradców ( doradcy prezydenta zawsze są z natury podli) — na całe szczęście znajdzie miłość i nie zablokuje dobrej ustawy — bo zakochany polityk to porządny polityk. Czar miłości działa nawet w wielkiej Brytanii bo jeśli oglądaliście To właśnie miłość to wiecie że odwagę by przeciwstawić się USA fikcyjny premier znajdzie dopiero po tym jak prezydent wzbudzi w nim zazdrość. I czy ktokolwiek pamięta film Dave gdzie podłego prezydenta USA zastąpiono jego sobowtórem który nie dość że okazał się porządny i miły to jeszcze zakochał się w pierwszej damie co od razu go zmiękczyło? A kandydat na Senatora z Pokojówki na Manhattanie który zupełnie nie wie o czym mówi póki nie spotka kobiety z nizin nie zakocha się i oczywiście nie zmieni swojego podejścia. Cóż wyraźnie scenarzyści są przekonani że z natury twarde i skore do grzechu serce polityka zmięknie tylko pod wpływem gwałtowanego uczucia
Z resztą ogólnie zadawanie się z politykami jest niebezpieczne — pomijając już wszystkie teorie spiskowe ( państwo chce nam zrobić krzywdę na 1000 różnych sposobów ale to temat na zupełnie osobny wpis — w każdym razie spiskują wszyscy na wszystkich poziomach i nie do końca wiadomo po co) to tak: bycie biografem polityka grozi śmiercią ( Autor Widmo), bycie jego ochroniarzem długą traumą ( pamiętacie Na Linii Ognia) a krewnym… może lepiej nie wiedzieć ( w każdym razie na pewno nie opłaca się być córką prezydenta stanów zjednoczonych). Jak więc politykowi zaufać? No naprawdę nie sposób.
Oczywiście niekiedy zdarzają się w filmach politycy szlachetni — ostatnioMilk pokazywał że nie każdy kto zajmie się polityką musi być tym złym w filmie. Z drugiej strony niestety ilekroć zwierz myśli o dobrych politykach w filmie przychodzi mu do głowy najsławniejszy film o polityku idealiście Mr. Smith jedzie do Waszyngtonu o młodym senatorze pragnącym naprawdę coś zmienić. Ale niestety zawsze przypomina sobie ze smutną konkluzją że to był właśnie ten film którego rozpowszechnianie chciał zablokować Amerykański kongres.
Nie pisał zwierz tego postu by was zniechęcić do polityki i głosowania — wręcz przeciwnie zwierz uważa że każdy do wyborów iść powinien “bo mu wolno, bo ma prawo. Nie mniej zwierz pragnie jedynie wskazać że to co naprawdę wiemy o politykach i ta wizja którą podsuwa nam kultura popularna niekoniecznie muszą się pokrywać. Może natomiast ta zupełnie nie pochlebna wizja wpływać na nasze pojmowanie polityki. Oczywiście nie wszyscy jesteśmy zwierzami pop kulturalnymi. Ale niemal wszyscy poddajemy się sugestii kultury. A ta przekonuje nas że wszystkim politykom nie można ufać a czarnoskóry prezydent USA oznacza zbliżający się Armagedon. Zwierz pozwoli sobie odrzucić obie tezy.