Hej
Zwierz czyta sobie właśnie czasopisma, listy, wspomnienia i dzienniki z lat siedemdziesiątych. Robi to po części z przymusu, po części z obowiązku po części dla kasy ale także dlatego, że sprawia mu to przyjemność. No i co zwierz zauważył to fakt, że wtedy wszystko było jasne — można było być gitem albo hipisem można było wyrazić się przez długie włosy albo krótkie, rodzaje spodni butów i takich tam. Potem zjawisko nadal się dobrze rozwijało — można było w następnych dekadach zostać punkiem, skinem, metalem, skejtem itd. Wydawało się, że żadna epoka nie może się obyć bez swojej subkultury bez tej grupy młodych ludzi którzy decydują się podporządkować swój styl sposób zachowania itp muzyce której słuchają. Subkultury wydawały się tak stałym elementem naszej kultury że nikt jej już nie utożsamiał z kontrkulturą. Nawet jeśli teoretycznie bycie w subkulturze oznacza wyindywiualizowanie się z rozentuzjazmowanego tłumu to dziś nikt nie ma nic przeciwko temu. No i chyba to leży u podstaw śmierci subkultury którą oto zwierz wam wieszczy. Spójrzcie — czy XXI wiek dorobił się własnej subkultury — niektórzy zakrzykną że niestety tak i że jest to emo — zwierz ma wątpliwości — pewną zasadniczą cechą wszystkich subkultur jest to że winny one być prądem oddolnym — tymczasem emo to typowa subkultura narzucona — zdaniem niektórych po to by sprzedać jeszcze więcej smutnych gadżetów smutnym nastolatkom. jej popularność zwierza nie dziwi bo nastolatki zawsze uważały że są najbardziej nieszczęśliwe na świecie i dziwne że jeszcze nikt wcześniej nie postanowił na tym zarobić. Ale wróćmy do tych zwykłych subkultur — wygląda na to że uległy całkowitemu rozmemłaniu. Dziś możesz założyć koszulkę jak metal spodnie jak skejt a na słuchawkach mieć Nessum Dorma — co więcej każde inne rozwiązanie będzie równie zaakceptowane — co więcej wydaje się że w świecie w którym nikt cię nie goni za długie włosy cała zabawa przestała społeczeństwo bawić. Niektórzy twierdzą że wszystko przez to że bunt przeciw kulturze stał się częścią kultury popularnej czego dowodem ma być chociażby Lady Gaga która jest jednocześnie ekstrawagancka, niszowa i najpopularniejsza. taka diagnoza jest z jednej strony słuszna z drugiej niepokojąca. Wynikało by z tego, że nie ma możliwości buntowania się skoro każdy bunt jest jednocześnie częścią kultury przeciwko której człowiek się buntuje. Pozostaje jednak pytanie — czy to źle — nasza kultura popularna choć nadal nastawiona na posiadaniu rzędu dusz dopuszcza że część dusz się jej wymyka. To raczej pozytywne zjawisko — im nas więcej w tym kotle tym wynik końcowy lepszy i bogatszy. A poza tym — zwierz nigdy nie rozumiał co szlachetnego jest w dostosowywaniu fryzury i stroju do muzyki której się słucha. Pod tym względem można powiedzieć że równie dobrze wydorośleliśmy i zrozumieliśmy że nie musimy łączyć wszystkich elementów stylu na raz. Moim zdaniem to krok w przód.
Ps: Dziś krótko bo zwierz całkowicie poświęcił się pracy, denerwowaniu się przed egzaminem i udawaniu że wcale nie jest wściekły że sędziowie nie uznali wczoraj drugiej bramki anglików którą widzieli wszyscy.