Hej
Zwierz zainspirowany pytaniem wazona — czy zombie to człowiek czy zwierze zaczął się zastanawiać — nie tylko nad zadanym pytaniem ale nad całym fenomenem filmów o zombich. Dziś gdy tryumf święcą wampiry i wilkołaki zapomina się nieco od boomie jaki kilka lat temu wybuchł na filmy o zombich ( którego ostatnimi odpryskami był prześmieszny zombieland). Zwierz nawet się nie dziwi że wampiry wywołują nieco więcej zamieszania bo choć niebezpieczne i zimnokrwiste są śliczne i seksowne zaś zombim odpadają kolejne części ciała zaś zielonkawa skóra i woń rozkładu nie zachęca dziewcząt ( pomijając fakt że zombi człowieka chce zjeść). Zazwyczaj kiedy mówi się o filmach o zombiakach zaczyna się wymieniać wszelkiego rodzaju filmy klasy b,c,d czy f które polegają na — najprostszym doprowadzeniu aktorów do stanu zzombienia i potem śledzenia grupy zjadanych po kolei bohaterów. Tymczasem pierwszy film o zombich który odniósł sukces — Świt Żywych trupów George‘a A. Romero z 1978 roku oprócz radosnego święta zjadania ludzi był też ostrą krytyką społeczeństwa konsumpcyjnego — uciekając przed zjadającymi ludzi żywymi trupami ludzie schowali się bowiem w centrum handlowym — które jest tu ostatnim bastionem. Oczywiście kolejne filmy o zombich darowały sobie jakąkolwiek krytykę społeczeństwa i przesunęły akcenty w kierunku większej ilości spektakularnego podgryzania ludzi i wykańczania zombich ( jak wiadomo aby zabić zombiego należy odrąbać mu głowę). Potem pojawiły się bardzo dobre książki i poradniki ( jak przeżyć atak zombich czy quasi reportaż ze świata przez żywe trupy opanowanego) no i cudowne komedie — zarówno wspomniany już Zombieland jak i absolutnie mistrzowski Wysyp Żywych Trupów ( jeden z ukochanych filmów zwierza- który dowodzi jego innej tezy tzn. że Anglicy mają lepsze poczucie humoru niż reszta świata). Pośród tych hurtowo produkowanych filmów jeden utkwił zwierzowi szczególnie w pamięci — zupełnie nie groźny film Ziemia Żywych Trupów który był zupełnie nie straszy ale całkiem śmieszny pojawiła się nowa kwestia — otóż w filmie tym świat uległ zzombieniu dość dawno — ludzie żyją w małej enklawie zaś zombie — no właśnie powoli zaczynają wykazywać bardziej ludzie cechy — i tak zupełnie nie ważny film skrytykowany we wszystkich czasopismach i nie przynoszący wielkich zysków w kinach kazał zwierzowi zastanowić się nad granicami człowieczeństwa. Czy można z równą radością odrąbywać głowę zombiaka jeśli nie jest on już bezmyślnym potworem ale zaczyna myśleć ? Oczywiście pewnie większość widzów nie miała takich problemów ale trzeba przyznać, że filmy o zombiech przekonują nas, że pomiędzy człowiekiem a nie człowiekiem istnieje bardzo gruba granica — z którą trzeba się pogodzić bardzo szybko bo jeśli nie zastrzelisz zombiaka który wygląda jak twoja matka to cię zje. Jednocześnie widać w tych filmach jakiś lęk — że odczłowieczenie nas jest niezwykle proste — wystarczy jedno ugryzienie czy jakiś paskudny wirus ( jest to inny sposób na stanie się zombim). Jeśli więc u podstaw naszej fascynacji waporami stoi podtekst ewidentnie erotyczny, jeśli nasza sympatia do wilkołaków jest zdaniem zwierza związana z tęsknotą by móc być jednocześnie człowiekiem i zwierzęciem o tyle nasze wciąż powtarzające się pytanie — co czyni nas ludźmi. Oczywiście zwierz może przesadzać i po prostu lubimy fontanny krwi sączące się odgryzanych po kawałku fragmentów ciała. Ale z drugiej strony czy nie lepiej myśleć, że zawsze za czymś pozornie prostym kryje się coś bardzo skomplikowanego?
Os: A przy okazji odpowiadając wazonowi — zombi to chory człowiek ale z całą pewnością nie zwierze.