Hej
Zwierz nigdy nie był w Azji. Jego najbliższe spotkanie z kulturą Azjatycką miało miejsce kiedy swego czasu ćwiczył karate — znał wtedy kilka słów po japońsku i uczył się jak nisko należy się ukłonić by nikogo nie zrazić i nie obrazić. Tak Azja jawiła się zwierzowi zawsze zwierzowi jako miejsce gdzie ludzie szanują przodków, produkują roboty do robienia najdziwniejszych rzeczy, kaligrafują, piją herbatę i mają najbardziej niedorzeczne programy telewizyjne na świecie. Kultura popularna dodała w ostatnich latach kolejny element wiedzy o ludziach w dalekich krajach. Są oni jak się okazuje niezwykle okrutni. Zwierz musi tu od razu zaznaczyć że nie mówi o chińczykach — chińskie filmy to zupełnie inny rodzaj produkcji — chodzi mu o Japończyków, Tajwańczyków, Koreańczyków ( oczywiście tych Koreańczyków którzy mają jakąkolwiek popkulturę i prąd w domu) i niekiedy mieszkańców Hong Kongu. Filmy z tych krajów ( oczywiście nie wszystkie) przesycone są takim okrucieństwem że zwierzowi włos jeży się na głowie. Oczywiście zwierz nigdy by nie dowiedział się o tym gdyby nie fakt że w ostatnich latach ilekroć ogląda się jakiś film to w końcu okazuje się że czerpał on inspirację z jakiejś azjatyckiej produkcji ( ok może nie każdy film ale to dość widoczna tendencja) — o dziwo amerykanie i europejczycy zazwyczaj muszą łagodzić rozlew krwi ( Kill Bill w porównaniu ze swoimi Azjatyckimi odpowiednikami to bajka dla grzecznych dzieci). Problem z okrucieństwem Azjatyckim jest dość ciekawy. zwierz nie wie czy jest tu osamotniony czy może inni podzielają jego zdanie. Otóż oglądając nawet najbardziej okrutny film wyprodukowany w Ameryce i Europie to sztuczna krew wzbudza w zwierzu co najwyżej lekkie rozbawienie — tymczasem na okrucieństwo filmów Azjatyckich zwierz po prostu nie może patrzeć — odrzucają go i wydają mu się zawsze zdecydowanie ale to zdecydowanie okrutne. Tymczasem okrucieństwo na modłę Azjatycką co raz lepiej ma się w kinie Europejskim i amerykańskim — co raz częściej słyszy się bowiem o reżyserach czerpiących inspirację właśnie z tych filmów. Zwierza zastanawia — mamy tu do czynienia z wyraźną różnicą kulturową — a właściwie pop kulturową. Wygląda na to że Azjaci zdecydowanie lepiej niż Europejczycy reagują na okrucieństwo. Zwierza strasznie interesuje po pierwsze — dlaczego? co takiego jest w kulturze wschodu że dopuszcza ona strumienie krwi lejące się w filmach, mangach, anime itp. Po drugie czy jest coś takiego w naszej kulturze co wywołuje w Azjatach takie same uczucia jak w nas wyrywanie języka czy wkłuwanie oczu? Zwierza interesuje to zwłaszcza w kontekście teoretycznej globalności kultury popularnej — która co i rusz okazuje się strasznie lokalna. Oczywiście zwierz odkrywa tu Amerykę w konserwie ( zwierza zawsze zastanawiało skąd wzięło się to stwierdzenie) ale często dochodzi do wniosku że czasem warto odkryć coś zupełnie oczywistego na własną rękę. Nie mniej zwierz zaczyna się lekko bać Azjatów. Bo ich filmy pokazują, że są chyba bardzo okrutni albo bardzo sfrustrowani choć zwierz podejrzewa że i jedno i drugie a to coś czego zwierz najbardziej się obawia.
Ps: Zwierz nie ma absolutnie nic do Azjatów. Tak żeby nie było.