Hej
Zwierz zorientował się niedawno, że ma w swojej filmotece którą nosi w głowie osobną kategorie filmów. Są to filmy które wcale nie są dobre. Ba nawet zwierz nie ma ochoty ich ponownie oglądać, nie mniej jest w nich coś co zwierza zachwyca. Zakończenie. Z racji tego że przemądry brat zwierza wyuczył go że zdradzanie zakończeń jest ogólnie nie przyjęte w naszym kręgu kulturowym zwierz musi siłą woli powstrzymać się przed zdradzaniem szczegółów. Nie chodzi tu zwierzowi bynajmniej o filmy wybitne — wszyscy wiemy że końcowa sekwencja „ Ojca Chrzestnego” zapiera dech w piersiach tak dobrze jest nakręcona. Nie mniej gdyby jej nie było film nie zmienił by się bardzo- nadal byłby arcydziełem. Ale taki film „ Kiedyś cię znajdę” — prosta historyjka o kobiecie która rozwodzi się z mężem i przy okazji znajduje biologiczną matkę. Zaliczyłabym ten film do słabych gdyby nie puenta. Podobnie niedawno oglądany przez zwierza film Guide to Recognise your saints — sam film niezły choć nie wybitny. Ale jedno małe zdanie na końcu zupełnie zmieniło zwierzowi postrzeganie fabuły. Czasem zwierza najbardziej zachwycają zakończenia których wcale nie ma — pod tym względem w głowie zwierza króluje Vicky Christina Barcelona która kończy się zdaniem zwierza w najlepszy możliwy sposób drugie miejsce zajmuje u zwierza podobnie normalne zakończenie Między Słowami ( to chyba najbardziej otwarte zakończenie w historii filmu bo każdy widzi co innego). Zwierz zastanawia się skąd w nim takie dążenie do tego by film miał puentę i dochodzi do wniosku, że ujawnia się tu niestety jego snobistyczna natura. Zwierz zawsze lubił wiersze w których jest ładna puenta i chyba przeniósł to upodobanie na film. Ale prawda jest taka że wymóg określonego zakończenia jest tym co najbardziej określa współczesną kulturę popularną. Jeśli chcemy zdefiniować cechę wspólną produkcji meanstremowej wystarczą dwa słowa: Happy End. Ludzie ich potrzebują, zwierze ich potrzebują ale same historie… cóż kiedy wiemy że wszystko dobrze się kończy nie musimy się bać o bohatera, a jak mamy polubić bohatera się o niego nie bojąc ( dobrym przykładem jest moment w którym Kraken zjada Jacka Sparrowa w Piratach z Karaibów 2. Ile osób naprawdę uwierzyło że w filmie Disneya potwór definitywnie zjadł głównego bohatera? otóż to). Happy End jest konieczny z punktu widzenia naszej codziennej egzystencji — w świecie nic się nie kończy tak po prostu. Zawsze jest ten następny dzień i rzadko mamy wrażenie że właśnie jest pora na napisy końcowe. Nie mniej jeśli się nie tyle z happy endu co w ogóle z jakiego endu to wtedy otrzymuje się efekt dużo bardziej realny. Serio zwierz dostrzegł że najbardziej lubi te filmy w których nic się nie kończy. Tu zwierz zastanawia się czy nie jest to przejaw snobizmu. Chyba jest… ale wiecie zwierz tak ma że ucieka w tym kinie od życia i ucieka a potem gdy znajduje tam coś co mu je przypomina zamiast być smutnym czuje się przyjemnie zaskoczonym
Wybaczcie zwierzowi ów liryzm ale jest zimno a jak jest zimno zwierz robi się liryczny.