Hej
Zwierz dziś będzie się skarżył — i to na coś co nie ma żadnego związku z obecnymi wydarzeniami kulturalnym choć oczywiście ma coś wspólnego z popkulturą. Otóż zwierz zmienia swoją siedzibę co wiąże się z koniecznością ograniczenia ilości posiadanych przez niego przedmiotów — między innymi olbrzymiego boxu wszystkich 20 Bondów na kasetach — od czasu kiedy zwierz przerzucił się na DVD cały zestaw stoi i przypomina o czasach kiedy zbieranie filmów było wyzwaniem nie tyle finansowym ale przestrzennym. Nie mniej ta konieczność sprawiła że zwierz poczuł, że oto coś w nim pękło zwłaszcza gdy tego samego dnia dwóch mądrych panów w telewizji tłumaczyć zwierzowi że Daniel Creig jest idealny odtwórcą roli Bonda bo czyni go mniej eleganckim a bardziej męskim co jest cudowne bo takiego bohatera potrzebują nasze czasy. Zwierz popędził więc do swojego blogu by wyznać wszem i wobec że on nowego Bonda nie potrzebuje ponieważ w jego świecie nie ma sprzeczności między byciem prawdziwym mężczyzną a byciem eleganckim. Zwierzowi nowy „lepszy” Bond się nie podoba i to nie tylko dlatego że wygląda jak rzeźnik ale też dlatego że jest zupełnie bez wyrazu. Zwierz pragnie też dodać że tak naprawdę Bond to jeden film nakręcony dwadzieścia trzy razy i to właśnie jest największa siła tego filmu. Nieważne kto gra Bonda zawsze wiemy czego się spodziewać — i to jest w Bondzie fajne: te same gadżety, te same złe charaktery te same piękne kobiety, ta sama zakochana sekretarka, ten sam niepoprawny politycznie bohater. Co więcej Bond zawsze był cudownym wyznacznikiem z kim mamy do czynienia — pytało się po prostu którego Bonda uważasz za najlepszego i miało się mnóstwo informacji. Ci którzy mówili że lubią Connerego nieco się snobowali, ci co Moora byli ironiczni, romantycy mogli wybrać Dlatona zaś Brosnana wybierali właściwie wszyscy którzy dorastali w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Jeśli ktoś wybrał nieszczęsnego Australijczyka można było zakończyć rozmowę bo wiadomo było że nie ma gustu. Dziś kiedy ktoś mówi mi, że lubi Creiga wiem że tak naprawdę nie lubi Bonda — dwa najnowsze filmy z serii to nawet niezłe kino akcji ale już nie filmy bondowskie ( o dziwo nie jest to coś wymyślonego przez zwierza ale prawdziwy gatunek filmowy o którym można poczytać w dobrych książkach). Ogólnie zwierz uważa że to zbrodnia tak zmieniać coś co przez lata zdobyło sobie miłość widzów. Dlaczego nowy Bond musi wyglądać jak marna podróbka Burna? Gdyby chciała oglądać Burna to bym poszła na ten film a nie czekała jak głupia na kolejnego Bonda. Z resztą jak producenci mający tak interesująca postać ( powiedzmy sobie szczerze większość bohaterów filmów szpiegowskich posiada jakieś specjalne zdolności tymczasem poza wdziękiem Bond ma tylko swoją inteligencję i silną wątrobę oraz umiejętność nie gniecenia garnituru niezależnie od sytuacji) można było z niej zrobić zwykłego osiłka z moralnymi bolączkami? Oczywiście powiecie że to nie prawda — że nie można w nieskończoność pokazywać tego samego. Serio? Kiedy ostatnio byliście w kinie na komedii romantycznej? Bond sprzedawał się właśnie dlatego że wciąż był tym samym. Bo jakkolwiek byśmy nie chcieli się do tego przyznawać to nie tylko lubimy piosenki które już słyszeliśmy ale też filmy które już widzieliśmy. Ok zwierz się wyżalił i jest mu trochę lepiej. Teraz tylko czekać aż zmienią się producenci Bonda. A to może potrwać. Cóż może jednak nie wyrzucę tych kaset