Hej
Swego czasu kiedy dzieciom w szkołach kazano się uczyć w obcym języku pozytywistyczni pisarze pisali o biednym losie rusyfikowanych dziatek. Czasy się nieco zmieniły i dziś marzeniem każdego rodzica jest by dziecię jego lepiej mówiło po angielsku niż w języku ojczystym. Zwierz który zazwyczaj uważa znajomość angielskiego za niezbędny element bycia zwierzem popkulturalnym wzdycha niekiedy do pięknych czasów kiedy języka obcego nie znał. Co? — zapytacie — zwierz tęskni do czasów kiedy nie mógł oglądać seriali przez internet, czytać gazet i książek o filmie zanim zostaną przetłumaczone ( o ile zostaną przetłumaczone) na polski, a oglądanie wywiadów z gwiazdami na youtubie nie miało sensu bo zwierz nie do końca wiedział gdzie kończy się pytanie a zaczyna odpowiedź. Otóż tak — zwierz troszkę tęskni. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nie rozumiał słów piosenek — te piękne czasy przypominają się czasem zwierzowi kiedy słucha piosenek po francusku z których rozumie coś trzy po trzy. Pełne zrozumienie tekstu piosenki zawsze bowiem prowadzi do tego samego — stwierdzenia że jej autor chyba coś pił a jeśli nie pił to powinien zacząć. Te cudowne hity z czasów młodości dziś nie dają się słuchać podobnie jak melodyjne letnie hity w których niestety śpiewa się o parasolkach i fotografach. Innymi słowy — kicha zwłaszcza że umysł zwierza ma tą niebezpieczną właściwość że absorbuje wszelkie teksty piosenek w sposób niezwykle chłonny ( co oznacza że zwierz podśpiewuje sobie potem te koszmarne teksty). Ale nie tylko wtedy zwierz tęskni za czasami kiedy dostęp do informacji był ograniczony nieznajomością języka — dziś kiedy bierze do ręki krajowe czasopismo widzi co najwyżej sprytną kompilację czegoś co czytał już wcześniej, zaś kiedy czyta wywiady widzi w nich te same odpowiedzi które słyszał już wcześniej na filmikach na youtubie. Oczywiście możecie stwierdzić, że zwierz się czepia i że po prostu może nie czytać polskich czasopism filmowych — jak sami wiecie zwierz poważnie się nad tym zastanawia nie mniej kiedy przypomina sobie ten dreszcz oczekiwania jaki towarzyszył kiedyś przeglądaniu każdego nowego numeru Filmu decyduje się go kupić ponownie. Jednak największą krzywdę wyrządził zwierzowi język obcy w czasie oglądania filmów — kiedyś zwierzowi lektor nie przeszkadzał ‑ufał bezgranicznie tłumaczom napisów i list dialogowych. Dziś jednak podczas oglądania filmu czytanego niezwykle irytuje go gdy słyszy czego nie przetłumaczono. I tu ponownie możecie stwierdzić że przecież zwierz nie musi oglądać filmów z lektorem, problem polega jednak na tym że musiałby to robić w samotności bo po pierwsze — musi się wtedy skupić na filmie a po drugie większość rodziny zwierza mimo wszystko musi mieć napisy lub lektora. Możecie pomyśleć że zwierz jest dziś przewrotny bez przyczyny — tylko dla samej przyjemności potępienia wyraźnie przydatnej umiejętności. Ale do napisania tego postu zainspirował zwierza jego znajomy, który zachęcał zwierza by ten porzucił kraj rodzinny i wyjechał na rok by nauczyć się języka. Wtedy właśnie zabłysła zwierzowi w głowie myśl że jeden rok jego życia wcale nie jest tego warty. Być może nie zgodzicie się ze zwierzem który uważa że to bardzo przyjemne narzędzie pomyliło nam się z celem. Tak więc dziś zwierz stwierdza że choć uwielbia swoją bierną znajomość angielskiego na w miarę wysokim poziomie ( na co ma papiery) to jednak nie wie czy byłby taki strasznie nieszczęśliwy gdyby znał ten język nieco gorzej
Ps: Myślicie zapewne że dzisiejszy wpis nie jest bardzo popkulturalny ale ponieważ większość omawianych dzieł jest made in america to i kwestie językowe można pod to podciągnąć.