Hej
nie tak dawno zwierz ogłosił że nie zostanie międzynarodową gwiazdą z powodu ewentualnego nadmiaru fanów. dziś jednak doszedł do wniosku, że nie tylko to go powstrzymuje. Gdyby bowiem dostrzeżony w tłumie studentów czekających na zrealizowanie rewersu miał rozpocząć wielką i nie dającą się przewidzieć karierę odmówiłby łowcy talentów. Istniała by bowiem możliwość że po otrzymaniu roli w filmie zwierz musiałby promować. Otóż jeśli myślicie że promowanie filmu ( uwaga zwierz pisze tu o dużym filmie z dużym budżetem który musi przynieść duże zyski — w przypadku mniejszych produkcji wszystko o czym pisze zwierz odbywa się na zdecydowanie mniejszą skalę) to nic trudnego to się mylicie. Zaczynacie jeszcze w kraju na pół roku przed premierą — pojawiacie się na jakiejś konwencji gdzie odpowiadacie na kretyńskie pytania widowni i pokazujecie trailer. Potem odrobina wolnego — i znów kolejna konferencja prasowa na kilka tygodni przed premierą — teoretycznie nikt nie powinien was filmować ale w czasach telefonów komórkowych z kamerą nie macie na to szans. Teraz akcja zaczyna przyśpieszać — pojawiacie się na wszystkich galach, imprezach i rozdaniach nagród — nawet jeśli nie jesteście nominowani. Do premiery zostało już tyko kilka tygodni więc czas się sprężyć- jeśli jesteś jedyną gwiazdą filmu musisz obskoczyć wszystkie programy talk — show, telewizje śniadaniowe i wszystkie inne programy w których rozmawia się z gwiazdą — jeśli jest was kilkoro możecie się podzielić albo odwiedzać te same programy naprzemiennie. Potem zaczyna się horror — najpierw w kraju musisz udzielić krótkich pięcio minutowych wywiadów wszystkim którzy się zgłoszą — czyli milion razy odpowiedzieć na pytanie — jak ci się pracowało nad filmem czy jak ma na imię twój kot. Nikt oczywiście nie zapyta cię o nic więcej bo po pierwsze nikt filmu nie widział po drugie twoi publicyści już o to zadbali. PO tym jak już nie wiesz jak się nazywasz jedziesz w trasę — jeśli twój dystrybutor jest bezlitosny zaczynasz w Japonii gdzie musisz udzielić wywiadu dziwnym dziennikarzom i wystąpić w programie rozrywkowym którego treści nie rozumiesz ( masz cichą nadzieje że nikt tego nigdy nie zobaczy), potem zestaw tradycyjny — trzeba skoczyć do Londynu, może do Paryża co raz częściej do Moskwy ( tu także każą ci występować w nieco mniej dziwnych programach) i prawie na sto procent do Berlina — jeśli dystrybutor cię nienawidzi wyśle cię jeszcze przy okazji do Włoch i może do jakiegoś skandynawskiego państwa. Jeśli masz tego pecha że w filmie gra jakiś Australijczyk szykuj się na podróż do kraju kangurów gdzie na pewno poproszą cie byś powiedział coś z australijskim akcentem. Oczywiście we wszystkich krajach scenariusz promocji jest ten sam — lokalni dziennikarze pytają jak się pracowało nad filmem i jak ma na imię twój kot. Ponieważ wszyscy właśnie przyglądają się promocji wyczekiwanego filmu to jeśli gdzieś w czasie udzielania 1000 wywiadu coś chlapniesz i na pewno pochwycą to media — albo co gorsza nikt się nie zorientuje że przez ostatnie czterdzieści wywiadów podawałeś inne niż dotychczas imię kota ( z resztą czego głupiego byś nie powiedział i tak trafi na twoją stronę internetową w dziale cytaty i ciekawostki). Po rundzie dookoła świata podczas której widziałeś tylko kolejne hotelowe pokoje ( więcej niż jeden dzień w jednym mieście to straszne marnotrastwo czasu) czas na powrót do domu. Oczywiście na uroczystą premierę na której dziennikarz na czerwonym dywanie zada ci jedno najważniejsze pytanie: jak ci się pracowało nad filmem. Potem jeśli masz mocne nerwy obejrzysz film i będziesz mógł/mogła o nim zapomnieć. Na jak długo? Cóż jeśli po weekendzie box office pokaże że cała machina promocyjna się udała to nie na długo bo będzie trzeba jeszcze zagrać w kolejnej części, jeśli jednak okaże się że film poniósł klęskę można po prostu udawać ze nigdy go nie było.
Oczywiście możecie powiedzieć, że za ten miesiąc harówki aktorom dobrze się płaci, a poza tym inni męczą się przez dwanaście miesięcy w roku. Macie absolutną rację — zwierz też uważa że nie jest to najcięższa praca na świecie. Ale zwierz pewnie wyszedł by w połowie trzeciego wywiadu. Być może dlatego ( i z wielu wymienionych jeszcze wcześniej powodów) zwierz chyba zostanie kim innym. Może dziennikarzem ( w końcu oni zadają pytanie : jak się nazywa twój kot tylko raz;)