Hej
Zwierz oglądał ostatnio przyznanie nagrody AFI którą w tym roku otrzymał Mike Nichols — zwierz słuchał wielu mniej lub bardziej dowcipnych przemówień z których wszystkie sprowadzały się w sumie do wniosku że wszyscy reżysera kochają uwielbiają i chcą z nim pracować. Jednak słysząc kolejne tytuły filmów wyreżyserowanych przez Nicholsa zwierz stwierdził że nigdy by nie zgadł że nakręcił je ten sam reżyser — pomysł żeby Pracująca Dziewczyna i Bliżej wszyło spod ręki tego samego reżysera ( nawet jeśli obie produkcje dzielił szmat czasu) wydaje się zwierzowi zupełnie surrealistyczna. Jednocześnie przeglądając listę nakręconych przez niego filmów zwierz radośnie odkrył że wiele z nich widział i polubił. I tu zaczął się zastanawiać — są reżyserzy których filmy można wyczuć na kilometr — człowiek idąc na nowy film Woody Allena czy braci Cohen doskonale wie co dostanie i to nie dlatego że łączą oni pracę reżysera i scenarzysty ale dlatego że w sumie ciągle kręcą różnie wersje tego samego filmów. Z resztą można to rozciągnąć na wielu mistrzów kina — Scorsese choć kręci różne filmy zawsze można rozpoznać że są jego, podobnie robił Bergman ( no może z wyjątkiem na Fanny i Aleksander który jest moim absolutnie ulubionym filmem Szweda). Ba nawet uwielbiany przez zwierza Wes Anderson zasadniczo kręci jeden film i to niekoniecznie w różnych dekoracjach. To jeden rodzaj reżyserów ale jest też drugi — właśnie takich jak Nichols — którzy kręcą tak że w sumie trudno odpowiedzieć jaki jest ich styl czy jakie demony toczą ich dusze, podobnym reżyserem jest Eastwood który zaczął od sensacji nakręcił kilka westernów, film podejmujący problem eutanazji, dwa filmy wojenne i jeden detektywistyczny by zakończyć filmem sportowo ‑historycznym. Mistrzem przemian jest jednak bezapelacyjnie Ang Lee — nakręcił ekranizację powieści Jane Austien, film na podstawie chińskich legend , ekranizację komiksu i wzruszający melodramat o kowbojach gejach. Zwierz musi przyznać że zawsze lubił takich skaczących z tematu na temat. Dlatego ceni Soderbegha który potrafił po serii całkiem poważnych filmów nakręcić Ocean’s Eleven — jednak nawet on wykorzystał w tym filmie elementy znane z innych swoich filmów ( chociażby w sposobie kręcenia i montażu). Bo oprócz skakania z tematu na temat zwierz najbardziej lubi kiedy reżyser umie mu udowodnić że nie jest niewolnikiem własnego stylu. Cóż więc z tego, że Aronfonsky nakręcił w swojej karierze zarówno film o związkach liczby PI z kabałą i film o przechodzącym na emeryturę zapaśniku skoro nad każdą jego produkcją unosi się ten sam duch przygniatającego egzystencjalnego smutku tak że na kilometr czuć czyj to film. Możecie zarzucać zwierzowi że stawia reżyserom strasznie wysokie wymagania. Być może dlatego, że zwierz uważa iż film jest tą formą sztuki która pozwala autorowi na zdecydowanie większą wolność. Zwróćcie uwagę — pisarz choćby strasznie chciał nie ucieknie przed swoim stylem- ma określony zasób słów, sposób formułowania myśli i kilka cech które zawsze wcześniej czy później nada swoim bohaterom. Nawet jeśli snuje różne opowieści uciec od swojego stylu niemal nie sposób. Tymczasem wydaje się że obraz pozwala właśnie na to by uciec od „ stylu” — oczywiście ten sam człowiek wytnie w montażowni pewnie te same fragmenty ale … no właśnie wydaje się że nakręcić film który nie ma naszego stylu jest jednak możliwe. A może zwierz się czepia — może właśnie wyrobienie sobie stylu to zloty graal reżyserii. Może o to chodzi byśmy chodzili na nowy film Allena czy Scorsese a nie na nowy film? Zwierz zadaje to pytanie swoim czytelnikom. Bo w sumie sam nie wie choć chyba przychyla się do drugiej opcji.
Ps: Sorry że dziś tak nieskładnie ale znów zesłali zwierza do lat 70 ;)