Hej
Zwierz obejrzał wczoraj nowy film Polańskiego. Dlaczego tak późno – zwierz pragnął by ustała cała festiwalowa zawierucha by sam reżyser zniknął z pierwszych stron gazet a recenzje trafiły do kosza. W końcu zwierz pragnął zobaczyć film a nie zająć stanowisko w dyskusji. Trzeba powiedzieć że Autor Widmo padł ofiarą kunsztu Polańskiego. Reżyser tak umiejętnie tworzy przez dwie i pół godziny atmosferę niepokoju i zagrożenia że w końcu gdy dochodzimy do zakończenia jest ono dużo mniej porażające niż to co mógł sobie przez ten czas wymyślić zafascynowany kolejnymi obrazami widz. Trzeba jednak powiedzieć że w filmie Polańskiego zdarzają się perełki – jak scena w której służący stara się zamieść zielsko naniesione z wydm na taras domu – ilekroć zamiecie kawałek wiatr z powrotem rozwiewa jego pracę – scena jest nakręcona tak subtelnie że człowiek odnosi dziwne wrażenie jakby widział kawałek rzeczywistości na ekranie. Takich scen jest więcej – są one świetne i z całą pewnością świadczą o talencie reżysera ale niestety nie posuwają akcji na przód – drobne cięcie to tu to tam i film być może uboższy wizualnie byłby zdecydowanie lepszy. Trzeba jednak przyznać Polańskiemu że udało mu się dobrać świetną obsadę – sprawdza się zwłaszcza Brosnan w roli premiera – zagrać postać która pojawia się na krótko a wokół której koncentruje się życie i działania wszystkich bohaterów filmu nie jest łatwo. Brosnanowi udaje się świetnie w kilku scenach nie tylko uczynić zafascynowanie innych bohaterów jasnym ale także zasugerować że tak naprawdę nic o jego bohaterze nie wiemy. Obsadzenie McGregora w głównej roli to z jednej strony dobry pomysł – gra on w końcu człowieka bez właściwości – i takim jest tu aktorem ale z drugiej strony jego gra jest tak pozbawiona wyrazu że śledzenie jego postaci w pewnym momencie nieco nuży. Za zupełnie absurdalne uważa zwierz wszelkie porównywanie bohatera filmu i samego reżysera – nigdzie nie pojawia się taka intencja i trzeba bardzo się postarać by dostrzec jakiekolwiek podobieństwo. Podsumowując – to film dobry i niegłupi ale niestety uwikłany w historię swojego reżysera która unosi się nad nim jak tytułowe widmo.
Wychodząc z kina zwierz doszedł jeszcze do ciekawego wniosku – Polański jest jednym z bardzo niewielu uznanych wielkich reżyserów którzy swoją wielkość oparli o tworzenie najlepszej jakości filmów z gatunków popularnych – Polański nie jest w swojej reżyserii snobem ani efekciarzem – jego umiejętność utrzymywania się pomiędzy jest nie tylko zakasująca ale też moim zdaniem świadczy o prawdziwej pasji która nie musi koniecznie pociągać za sobą ideologicznych manifestów – jeśli kochasz robić filmy robisz takie filmy jakie chcesz a nie takie jakie powinieneś
Ps: Tłumaczenie tytułu zasugerował ponoć sam Polański więc nie będę go krytykować. Natomiast autorzy podpisów mieli ciężki orzech do zgryzienia – na przemian pisali o murzynie i widmie i w końcu można było dojść do wniosku że główny bohater jest widmem murzyna:)