Hej
Dla większości z nas śmierć będzie zapewne oznaczała koniec zarobków. W sumie nie powinno nas to specjalnie martwić. W końcu martwy człowiek nie potrzebuje pledu ( ani kasy). Nie mniej świat nie znosi próżni. To że nie żyjesz nie znaczy że nie możesz dobrze zarabiać — a pieniądze iść dla twojego chciwego producenta bądź pozostawionej w żalu rodziny. Zwierz zaczął się nad problemem zastanawiać kilka dni temu kiedy na rynku pojawiła się nowa płyta Michela Jacksona, która zapewnie przyniesie producentom i rodzinie olbrzymie pieniądze. Oczywiście pojawiła się od razu grupa ludzi uznających to za sprzeniewierzenie się pamięci Jacksona który takiej z miksowanej i pociętej płyty za życia zapewne nigdy by nie wydał. No ale skoro jest martwy nie ma nic do powiedzenia. Zdaniem zwierza kontrowersje byłby nieco mniejsze gdyby od śmierci Jacksona minęło nieco więcej czasu a fani tak bardzo się stęsknili się za nowymi utworami piosenkarza że było by im wszystko jedno kto i kiedy zarobi na nowej niedopracowanej pycie. Z resztą nie jest to pierwszy przypadek — trzeci na liście najlepiej zarabiających nieboszczyków — Johnn Lennon ( 24 miliony dolarów rocznie — czyli więcej niż większość żywych zarobi kiedykolwiek przez całe swoje życie) — nagrał w solowej karierze zdecydowanie mniej oficjalnych płyt niż można kupić dziś — no ale po jego śmierci sprawna rodzina i równie sprawni producenci znaleźli właściwie wszystko co się dało i wydali to na płytach. A jako że Lennon to Lennon to ludzie kupują jego płyty niezależnie od jakości nagrań. Zwierza natomiast fascynuje nr. 1 ( lista jest jeszcze nie uakturalniona czyli Jackson nie przejął pierwszego miejsca) — jest nim Kurt Cobain — jest to o tyle interesujące że w przeciwieństwie do Elvisa ( który jest drugi ale z tego co zwierz pamięta przez lata był pierwszy) — Cobain nigdy nie wydał pośmiertnej płyty a liczba hitów Nirvany które mogłby przynosić olbrzymie zyski nie jest tak duża. Wyraźnie jednak smutne zawodzenie grungowej kapeli jest potrzebne co raz to nowym smutnym nastolatkom więc płyty dobrze się sprzedają ( zwierz ma prawo być złośliwy bo przez krótki okres swego życia słuchał Nirvany — to był ostatni raz w życiu zwierza kiedy miał okazję słuchać czegoś na czasie). Jednak nie tylko na piosenkarzach da się zarabiać po śmierci — zwierz zastanawia się ile co roku zysków przynoszą reprodukcje fotosów z Marlyn Monroe, Audrey Hepburn czy Jamesem Deanem — zdaniem zwierza muszą to być olbrzymi sumy biorąc pod uwagę że ich wizerunki można znaleźć na wszystkim od kubeczków po kolczyki ( zwierz ma właśnie takie w uszach). Paradosks polega na tym że najwięcej na martwym artyście można jednak zarobić dopiero wtedy kiedy ma się całkowitą pewność że jego rodzina nie dostanie z tego ani grosza czyli ponad 60 lat po śmierci ( wtedy wygrasają prawa autorskie według prawa większości państw choć zwierz nie jest do końca pewien do jakiego stopnia jest to prawo ujednolicone) — jeśli kiedyś zastanawialiście się dlaczego powieści Jane Austien cieszą się taką popularnością to zwierz spieszy donieść że poza ich oczywistymi walorami literackimi mają tą dodatkową zaletę że autorka zmarła zdecydowanie dawniej niż 60 lat temu i prawa do jej powieści nikogo nic nie kosztują. Oczywiście jeśli praw nie ma można jeszcze dopisać ( zazwyczaj koszmarny) ciąg dalszy — no ale wtedy już kasa w żaden sposób nie idzie do spadkobierców ale na szczęście nie idzie też do autrów bo zwierz nie jest sobie w stanie przypomnieć kontynuacji dopisanej przez kogoś innego która odniosła by sukces komercyjny. Po co zwierz o tym pisze? Nie chodzi tylko by uświadomić wam że jakiś umarlak zarabia więcej od was. Raczej pokazuje to jak działa cała ta machina w której śmierć artysty w sumie niczego nie kończy wręcz rozpoczyna nowy rozdział. Zwierz kiedyś pisał że umrzeć w popkulturze to znaczy co najwyżej przejść do legendy. Co więcej wydaje się że nie jesteśmy w stanie pożeganć się z niektórymi artystami — rządamy od nic co raz to nowych produktów ( albo tych samych w nowym opakowaniu) nawet jeśli ich twórcy dawno zeszli z tego świata. W sumie nie powinno nas to dziwić — czyż nie na niesłabnącym podziwie dla tych którzy już nie żyją. Czyli właściwie należy sobie zadać pytanie — skoro Cobain może co roku zarobić 60 milionów dolarów jako umarlak to ile należało by się Leonardo DaVinciemu za jego wszystkie kopie Mona Lisy?
Ps: Zwierz jako aktywny członek kultury popularnej ( ok członek odbiorca) zewsząd jest przekonywany że życie towarzyskie to najfajniejsza i najbardziej porządana rzecz na świecie. Ale dlaczego nikt nie mówi jak strasznie męcząca? Po aktywnych dniach na arenie towarzyskiej zwierz zazwyczaj dochodzi do wniosku że ma ochotę siedzieć w domu. Już zawsze.
* Tytuł ukradziony bestii.