Hej
Właśnie zwierz wyszedł z pracy i po obowiązkowym krótkim spacerku znalazł się w końcu na przystanku. Nic nie jechało więc zwierz z właściwą sobie ciekawością świata rozejrzał się w około. W gablocie na przystanku wisiał plakat. Plakat zapewniał że reklamowany film jest ” wspaniały”, “fantastyczny” i udowadniał to tytułami czasopism pod tymi słowami plus gwiazdkami. Zwierz skrzywił się lekko. Ta drobnostka zawsze zwierza niesłychanie irytowała co więcej zmuszała raczej do negatywnej niż pozytywnej refleksji nad reklamowanym filmem. Jedno słowo w cudzysłowie zawsze przywodzi mu na myśl sytuację w której dystrybutor staje wobec recenzji ” Pomysł na film jest wspaniały ale niestety wykonanie beznadziejne”. Dystrybutor myśli i z całego zdania wycina jedynie słowo “wspaniały”. Kiedy zwierz widzi sformułowanie “świetna rozrywka” i już w jego głowie pojawia się recenzja ” Chodzenie do kina to świetna rozrywka ale tym razem miałem ochotę się powiesić” . Podobnie rzecz się ma z gwiazdkami. Zwierz widzi ich pięć ale nikt nie mówi mu pięć z ilu. Część gazet przyznaje np. 10 gwiazdek czyli 5 wcale nie oznacza zbyt wielu być może nawet oznacza ” przeciętny”. Poza tym owe gwiazdki z nieznanych mi czasopism nic przecież nie mówią. Są takie czasopisma które nawet największej szmirze dadzą maksimum gwiazdek bo są uprzejmi. Zwierz przypomina sobie historię sprzed lat kiedy na plakatach pojawiały się entuzjastyczne recenzje podpisane imieniem i nazwiskiem recenzenta który nie istniał. Sprawa się wydała ale nie skompromitowało to pokazywania na plakatach tych pojedynczych słów czy fraz wyrwanych z szerszej recenzji. Podobnie jak chyba nic nie zmieni pokusy dystrybutorów by umieszczać na nominowanych filmach olbrzymich napisów np. 4 Złote Globy plus słowo “nominacje” taką czcionką by się ich nie zobaczyło lub umieszczania np symbolu festiwalu na którym film nie został co prawda nagrodzony ani wyróżniony ale za to go pokazano. Zwierz wie że każda metoda jest dobra by coś zareklamować ( ok — może nie każda ) ale dystrybutorzy są najwyraźniej przekonani że widz jest totalnym idiotą i każda zachęta nawet składająca się z jednego słowa i symbolu festiwalu zachęcą go i nie zmuszą do zastanowienia. Z resztą trzeba powiedzieć że nikt ci nie zaszkodzi tak jak dystrybutor. Zwierz z bólem serca oglądał telewizyjną reklamę filmu ” Jak zostać królem” gdzie ten mały dramat ( w sumie to film na trójkę aktorów) reklamuje się w sposób który wywołał u zwierza drgawki porównując go do Mamma Mii czy Dziennika Bridgiet Jones. Jakie jest podsumowanie tego postu? Nie chodzi tylko o to że zwierza irytują lub bawią drobne poczynania dystrybutorów. Wydaje się że nic tak nie jest w stanie zaszkodzić filmowi jak dystrybutorzy — potrafią świetny plakat zamienić w koszmarny ( co świetnie pokazuje autor tego bloga), sprzedawać dramat jako komedię, wykorzystywać jednego aktora z obsady jako podstawę całego marketingu ( niezależnie od wielkości i znaczenia jego roli) porównywać film z innym zupełnie od czapy. Tak moi drodzy dystrybutor potrafi zrobić z kampanii reklamowej trumnę do której film nawet niezły musi wpaść. Czy da się coś na to poradzić? Chyba nie bo niestety pomijanie dystrybutora i decydowanie co i jak chcemy zobaczyć jest niezgodne z prawem. Musimy więc wierzyć na słowo kiedy twierdzą że cała recenzja filmu sprowadziła się do wykrzyknięcia przez recenzenta “wspaniały” nawet jeśli “czucie i wiara” mówi nam zupełnie co innego.
Ps: Z tematami na bloga jest dziwnie bo raz zwierz nie ma o czym pisać a raz cierpi na klęskę urodzaju. Tak więc nie może się doczekać by wam coś jutro napisać.