Hej
Zwierz napisał już raz ten wpis. Buł długi i naszpikowany przykładami. Wpis przepadł w internecie ( zwierz wcisnął złą zakładkę) więc ten który teraz przeczytacie będzie mniej erudycyjny ale zamysł będzie plus minus ten sam. Otóż zwierz zorientował się że w Hollywood matura to rzecz rzadka — większość biografii aktorów zawiera gdzieś zdanie ” szkołę porzucił w wieku…” nawet ci którzy rozpoczęli studia rzadko udaje im się je skończyć — większość rzuca je ilekroć pojawia się szansa na dobrą rolę, zwierz nie pisze tu o gwiazdach dziecięcych które szkół nigdy nie widziały. Tymczasem aktor polski to przede wszystkim aktor wykształcony — nie dość że musi mieć maturę to jeszcze posiadać dyplom akademii. Oczywiście co raz więcej jest wśród aktorów naturszczyków ale prawda jest taka że nawet ogony w serialach grają aktorzy mający w kieszeni dyplom. Co więcej uczyć aktorstwa w Akademii ( bądź co bądź uczelni wyższej) aktor nawet bardzo doświadczony i utytułowany posiadać musi dyplom — to zmusiło Olbrychskiego do zrobienia kilka lat temu zupełnie mu nie potrzebnego dyplomu ( który z resztą oparł dość słusznie o analizę własnych ról). Zwierz zastanawia się nad potrzebą takiego akademickiego kształcenia aktorów — na wiele lat wyłącza to młodych ludzi z rynku — na pierwszym roku nie wolno bowiem pracować a potem by połączyć pracę na planie z nauką potrzebne są urlopy dziekańskie ( takie dwa ma już za sobą objawienie sezonu Mateusz Kościukiewicz co oznacza że grając i otrzymując za to nagrody skończy później studia aktorskie niż jego koledzy którzy nie mają angażów za to pilnie uczęszczają na zajęcia). Zwierz nie dyskutuje tu o aktorstwie scenicznym — trzeba sobie powiedzieć że do tego uczymy dobrze ale do aktorstwa filmowego nie uczy się w Polsce w ogóle. Absolwenci szkół nie umieją zachować się przed kamerą, mówią sztucznie z dykcją która albo jest koszmarna albo wręcz archaiczna i nadmiernie teatralna podobnie jak wszystkie pozostałe środki wyrazu. Co więcej wydaje się że trudno o bardziej sfrustrowanego człowieka niż absolwent szkoły aktorskiej który po kilku latach starań wychodzi w świat by przekonać się że wszystkie role grają ludzie bez wykształcenia czy cudowne dzieci które nie straciły czasu na zdobycie dyplomu. Oczywiście zwierz nie uważa by ogólne szkolenie filmowców nie miało sensu — sukces polskich operatorów jest przede wszystkim związany z faktem, że są oni jednym z niewielu którzy otrzymują odpowiednie wykształcenie. Zwierz jednak uważa że najlepszym dowodem że wykształcenie aktorów na dłuższą metę nie ma sensu jest przykład muzyków. Oczywiście jeśli ktoś chce koncertować z filharmonikami berlińskim niech pójdzie do konserwatorium czy akademii muzycznej ale jeśli chcesz zostać gwiazdą rocka musisz umieć grać na gitarze i kochać śpiewać i w sumie niewiele więcej ( no możesz jeszcze skończyć prestiżową szkołę biznesową co bardzo pomaga w zarządzaniu finansami — zapytajcie Roling Stonsów).
Jednak w Polsce wciąż żyje przekonanie że aby zrobić karierę trzeba jakąś szkołę skończyć stąd co raz więcej młodych aktorów pielgrzymuje do Stanów mając nadzieje że w tamtejszych szkołach nauczy się więcej, tymczasem z obserwacji zwierza wynika że chyba najbardziej opłaca się studiować w … Anglii. Przynajmniej ze skromnych badań zwierza wynika że jedynie w tym kraju dyplom RADA łączy się z aktorstwem które przynosi sławę i uwielbienie tłumów.
Ps: Zwierz nigdy nie studiował aktorstwa a z powodu dyskryminujących warunków fizycznych nigdy też nie próbował zdawać. Wszystkie pojawiające się tu uwagi są osobistymi przemyśleniami zwierza i nie wynikają z żadnej wiedzy tajemnej ale z prostej obserwacji z zewnątrz. Stąd warto zaznaczyć że zwierz może się mylić:)