Hej
Dziś nie będzie o przeżyciach zwierza ale o przeżyciach brata zwierza. Umieszcza je tu zwierz z głębokiego przekonania że ich opisanie może przynieść pewną zmianę w spoglądaniu na tych złych internetowych piratów. Otóż brat zwierza kupił legalnie grę. Kupił ją i z właściwym sobie entuzjazmem postanowił zainstalować. Pudełko ostrzegło go co prawda że do gry tej potrzebny będzie Internet ale jednocześnie pocieszyło że gra ta dostosowana jest do systemu operacyjnego Windows. Ignorując obie te przesłanki nadchodzącej apokalipsy brat zwierza zasiadł do instalacji. Na początku okazało się że nie ważne ile za grę zapłacił musi się ona najpierw zainstalować na zewnętrznym serwerze co jest możliwe do wykonania tylko raz — jako że choć jest to własność brata zwierza to nikt nie ufa mu na tyle by pozwolić mu ją zainstalować o zgrozo na dwóch posiadanych przez siebie komputerach. Brat zwierza zareagował ze stoickim spokojem i pozwolił na rejestrację. Po drodze okazało się jednak że program rejestrujący jego grę musi się z updateować (czy jak to się pisze) choć operacja trwała dwadzieścia minut brat zwierza pozostawał niewzruszony. Gdy gra została zarejestrowana zaproponowano mojemu bratu (a właściwie narzucono) ściągnięcie do niej kilku niezwykle potrzebnych usprawnień. Brat zwierza uznał, że jest to dobry wybór nawet jeśli owe dodatki zajmowały więcej pamięci niż sama gra. Po ich ściągnięciu gdy brat zwierza był już nieco zdenerwowany i bardzo bardzo chciał sobie pograć dowiedział się że musi jeszcze tylko założyć sobie konto na Windows Life (nic dziwnego że to największa społeczność internetowa na świecie — nie znam żadnej innej która by wymuszała uczestnictwo w taki sposób). W tym momencie okazało się że program na którym działał mój brat niestety nieco się zawiesił i musi on czekać na swoją kolejkę bo serwery są przeciążone. Wobec tego granica bezmiernej cierpliwości brata zwierza się przebrała. Wszedł on do Internetu i dowiedział się że na świecie są steki podobnych jak on nieszczęśników którzy gdzieś w połowie procesu instalowania legalnie kupionej gry stwierdzili że życie jest zbyt krótkie i ściągnęli sobie wersję piracką. Brat zwierza oczywiście tak nie postąpił bo cechuje się obrzydliwie twardym kręgosłupem moralnym. Zamiast tego jednak zmusił zwierza do zadania sobie pytania — jak to jest że firmy produkujące gry komputerowe mają prawo tak utrudniać nam dostęp do produktu do którego prawa zakupiliśmy. Przecież nikt nie każe nam obłożyć książki zanim ją przeczytamy ani wpisać dwudziestocyfrowego hasła zanim odtworzymy DVD tymczasem firmy produkujące gry nie pozwalają nam nawet na wymianę komputera. Rozumiem strach przed piractwem ale jakoś nie wydaje mi się że stworzenie świata w którym najwięcej do roboty ma osoba uczciwa w czymkolwiek nam pomoże.