Hej
Trwa właśnie festiwal w Cannes co oznacza zasadniczo, że świat kina przez najbliższy tydzień z kawałkiem będzie wariować. My zaś skupiać się będzie wcale nie na filmie jak nam zapowiadają tylko na wydarzeniu które chyba samo nie do końca wie czym ma być.
Najpierw naszą uwagę ( w każdym razie zwierza) przyciągną kreacje w jakich kolejne gwiazdy będą się wspinać po Canneńskich schodach. Już od dawna wiadomo, że na tym festiwalu najlepiej wyglądają kobiety, które w danym roku nie prezentują żadnego filmu. Zazwyczaj są to aktorki lub modelki które dzięki kontraktowi z pewną znaną firmą kosmetyczną wspierającą festiwal mogę się przejść pod dywanie. W tym roku najładniej jak na razie wyglądała jednak nie modelka ale Angelina Jolie która wspierała Brada Pitta w czasie premiery jego najnowszego filmu ” Tree of Life”.
Kiedy w końcu wszyscy już się przebiegną przez czerwony dywan zaczniemy się interesować filmami (no nie wypada ich tak zupełnie olać;). I tu znów zasadniczo pojawią się dwa rodzaje zainteresowań. Podczas gdy milionowa publiczność będzie piszczeć w oczekiwaniu na pierwszy pokaz ( i opinie) o pokazywanym poza konkursem Hollywoodzkim hicie ( w tym roku to czwarci Piraci z Karaibów) które promować będą ładniejsze niż zazwyczaj gwiazdy ( Cannes zobowiązuje). Krytycy pójdą na kolejne pokazy częstując nas takimi recenzjami, których sensu trudno się doszukiwać. W tym roku zwierza powaliła recenzja „Drzewa Życia” Terrenca Malika ( dostępna również w Wyborczej) która być może jedynie z braku odpowiednich kompetencji wydała się zwierzowi straszliwym bełkotem. Ale to właśnie piękno Cannes po którym nie wiedzący co myśleć recenzenci ( czują że powinno im się podobać to co widza bo przecież to nie jest ta straszna komercja z drugiej strony poziom „artystyczności” niektórych produkcji jest po prostu nie strawny) piszą egzaltowane recenzje ( dwa lata temu zwierz padł czytając recenzje Antychrysta więc to zjawisko co roczne).
Kiedy już nasycimy się doniesieniami o kolejnych artystycznych filmach przyjdzie czas na werdykt. I jak co roku wszyscy się z nim nie zgodzimy albo zgodzimy się kiwając głową i twierdząc że to już niestety nie to samo Cannes co kiedyś i nie należy od niego za wiele wymagać. Prawda jest jednak taka że od czasu kiedy na festiwalu lata temu zamiast nagrodzić Kieślowskiego dano nagrodę Tarantino każdy Polski krytyk czuje się w obowiązku wytknąć pomyłkę canneńskiemu jury zwłaszcza jeśli na jego czele siedzi nie daj boże jakaś amerykańska gwiazda jak to jest w tym roku gdy jury szefuje o ile zwierz dobrze pamięta De Niro.
Na końcu zaś to co zwierz lubi najbardziej czyli skandal, bez niego żaden festiwal filmowy nie może się liczyć. Ponieważ filmy już od dawna w nikim nie wzbudzają prawdziwych emocji pozostają jedynie zbyt wiele mówiący reżyserzy. W tym roku tą rolę przejął na siebie Lars Von Trier który radośnie stwierdził, że rozumie Hitlera po czym podzielił się z widownią tak dziwnym wywodem że zwierz ordynuje natychmiastowe przewiezienie go do szpitala psychiatrycznego ( z resztą to może nawet nie jest kwestia złośliwości reżyser zmagał się kilka lat z depresją więc może po prostu mu odbija) zwłaszcza że w Cannes nie ma już czego szukać bo radośnie go wyproszono.
Najciekawsze w całej tej potencjalnie filmowej szopce jest to, że tylko niewielka część obserwatorów Cannes interesuje się tym co tam tak naprawdę przywieziono. Złota Palma, Złotą Palmą ale kiedy po słonecznych plażach latają tłumie największe gwiazdy ekranu ludzie wolą interesować się tym kogo z kim i w czym widziano na plaży. Pod tym względem Cannes w tym roku dostarczyło odpowiedniego poziomu rozrywki bo widziano na pewnym jachcie Leonardo DiCaprio ( który porzucił swoją izraelską modelkę) z młodziutką Blake Livley i wszyscy teraz plotkują jakby celowo zapominając że para grać będzie w nowej ekranizacji ” Wielkiego Gatsbego” który potrzebuje odpowiedniej promocji.
Zwierz przygląda się Cannes co roku z mieszaniną sympatii i niechęci nie mogąc do końca zrozumieć z czym ma do czynienia. Czy ze świętem kina które schlebia autorom a nie wynikom kasowym, czy ze wspomnieniem dawnych lat świetności kina Europejskiego, czy ze zwykłym targowiskiem próżności dla którego filmowe pokazy są jedynie wymówką. Fakt że zwierz tego nie wie nie powinien nikogo niepokoić. Fakt że najwyraźniej nie wiedza tego sami twórcy festiwalu każe się zastanawiać kiedy opustoszeją pokryte czerwonym dywanem schody
Ps: Zwierz kupił sobie wczoraj film i od razu po powrocie do domu włączył go sobie z komentarzem reżysera jak czyni ilekroć dobrze pamięta produkcję. W czasie owego komentarza zwierz pięć razy usłyszał zdanie ” Tego komentarza na pewno i tak słuchają tylko filmowcy”. Zwierz poczuł się jednocześnie wyobcowany i wyróżniony. Czyżby należał do jakiegoś ginącego gatunku?