Hej
Ostatnio złapałam się na pewnym amerykanocentryźmie ( wiem że nie ma takiego słowa) moich rozważań. Tzn. ilekroć sięgam po przykłady kultury popularnej to automatycznie przenoszę się myślami za ocean. Czy to oznacza że w Europie nie ma popkultury? Otóż jak wszyscy wiem jest — i to w każdym kraju osobna. Problem polega na tym że to co za oceanme ma jakiś wdzięk i może przynosić dużo inteligentnej rozrywki ( ok. nawet nie inteligentnej) po przeszczepieniu na m iejscowy grunt staje się nagle tandetne, chamskie i co chyba najgorsze — zupełnie pozbawione uroku. Jedyni którym się jeszcze jako tako udaje „ oswoić ” kulturę popularną są anglicy ale oni mają BBC co stawia ich w zupełnie innej pozycji wyjściowej ( mówcie co chcecie ale ja uważam że BBC jest najlepszą telewizją na świecie). O Polskiej popkulturze mówić nie warto — bo nawet jeśli dokładnie kopiuje wzorzec amerykański to na koniec zawsze wychodzi biesiada w stylu programu 2 ( nie wiem skąd ten niezwykły dar ) albo w środku programu rozrywkowego dowiadujemy się że np. juror albo uczetnik ma ów program w głebokiej pogardzie ( z niewiadomych przyczyn w Polsce wypada mieć w pogradzie coś co czyni cie sławnym), jednak nawet my Polacy nie wypadam tak koszmarnie jak Włosi — z nieznanych mi przyczyn ten naród wielkiej kultury wyższej i z tradycją starszą niż jakikolwiek inny kraj dostarcza kultury popularnej na poziomie zupełnego idioty ze słabością do cekinów. Z kolei Francuzi robią wszystko tak jakby zupłenie nie rozumieli o co w tym chodzi. No ale Francuzi mają sceptyczny stosunek do wszystkiego czego sami nie wymyślili. O Niemcach nie będę wspominać bo nikogo nie obrażając — w niemieckim wszystko brzmi albo jak rozkazy wojskowe albo jak tanie porno ( przepraszam że posługuje się stereotypem ale jeśli nie tu to gdzie?). Może przesadzam — może istnieje słaba i tandetna popkultura Amerykańska która po prostu do nas nie dociera. Ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.