Jak co roku (od kilku lat) zwierz trafił do Torunia. Copernicon zajmuje na liście konwentów, na które uczęszcza zwierz, miejsce szczególne. To tu po raz pierwszy w życiu potraktowano go z honorami godnymi VIPa (serio obsługa tego conu jest niesamowita) i to tu zwierz łapie się na tym, że jego program jest podejrzanie długi. Ale zawsze wraca. Bo warto. W tym roku zasada się potwierdziła.
Tradycyjne Coperniconowe zdjęcie z wiankiem. Po prawej (od strony czytającego) zwierz sprzed dwóch lat, po lewej zdecydowanie ostrzejszy zwierz dzisiejszy
Wszystko zaczyna się już w pociągu kiedy zwierz po trzygodzinnej jeździe orientuje się, że kilka miejsc za nim nie siedział anonimowy pasażer tylko ktoś zdążający na konwent. Oczywiście kiedy zwierz zostaje odebrany z dworca aż cztery osoby dzwonią potwierdzić ten fakt, co każe przypuszczać że istnieje powszechne przekonanie, że zwierz pozostawiony sam sobie niechybnie zrobi sobie krzywdę i zginie marnie. Ulokowanie wszystkich gości w jednym hotelu owocuje ciekawą atmosferą wycieczki szkolnej, gdzie nikt nie chce siedzieć sam – wręcz przeciwnie wszyscy chcą koniecznie wyjść na miasto, pogadać, pożartować i udawać że jutro nie spędzimy całego dnia w małych pomieszczeniach w których brakuje powietrza. A tak jest na każdym konwencie.
Zdjęcio incepcja. Mysza pokazuje że źle wyszła na naszym selfie a ja robię minę osoby, której trudno się z tym nie zgodzić. A Paweł to wszystko fotogrfuje
Sobotni plan zwierza wyładowany jest po brzegi. Zaczynam od poprowadzenia panelu o reprezentacji. Prowadzenie panelu zawsze jest trudne bo ilu by się pytań nie przygotowało i ilu danych nie sprawdziło, zawsze okazuje się, że ktoś nieco inaczej widzi temat, ktoś nie ma pomysłu co powiedzieć, ktoś ma mnóstwo uwag. I tak nawet w czasie rozmowy o reprezentacji postaci queer w popkulturze można nagle zupełnie niespodziewanie znaleźć się w środku sporu o kulturę rzymską i grecką. Naprawdę niespodziewane wątki czekają absolutnie wszędzie. Nie mniej zwierz jest zadowolony bo trafił mu się dobry panel. Dobry panel to taki na którym wszyscy uczestnicy chcą mówić i mają jakieś wyrobione zdanie. Zwierz prowadził panele na których połowa uczestników uparcie odmawiała odpowiedzi na jakiekolwiek pytania a inni po prostu szczerze wyznawali, że nie mają pojęcia jak znaleźli się w gronie przepytywanych osób.
Na prelekcji Mysza zrobiła zwierzowi zdjęcie celem pokazania że zwierz jak mówi to musi machać rękami. Inaczej nic nie powie
Po panelu przyszedł czas na chyba najdziwniejszą aktywność konwentową w historii zwierzowych wyjazdów. Nagrywaliśmy z Pawłem podcast na żywo. I to było dziwne. Dwa laptopy, dwa mikrofony i dwie osoby siedzące naprzeciw siebie podczas gdy wszyscy się nam przyglądają. Jak w ogóle wpadliśmy na ten pomysł? Trochę przypadkiem, początkowo nagranie podcastu miało się odbyć w czasie Coperniconu ale nie koniecznie być wydarzeniem. Ale jakoś ewoluowało w tą stronę. Uczucie przedziwne zwłaszcza że np. zwierz nie jest przyzwyczajony by widzieć Pawła w czasie rozmowy. Na całe szczęście widzowie mieli pytania i godzinka nagrania minęła naprawdę szybko. Ale trzeba przyznać, że zwierz chyba nigdy nie brał udziału w tak dziwnym wydarzeniu. Jeśli jesteście ciekawi wyników to już w ten piątek będziecie mogli posłuchać nagranego w ten sposób odcinka. Może być naprawdę ciekawie.
Cisza na sali! Trwa nagranie (zdjęcie by Mysza)
Skoro zwierz już panel prowadził czas by w jakimś uczestniczył. Panel w którym zasiadł zwierz dotyczył postaci złych i uwodzenia przez nie widzów filmowych. To zjawisko znane i dość powszechne kiedy zamiast uwielbienia dla herosa wychodzimy z kina czy wstajemy od serialu pełni miłości do „złola”. Dyskusja była długa i tym ciekawsza, że panel był naprawdę duży – między innymi dlatego, że Paweł od samego początku konwentu zdecydował się na śmieszny i w sumie dość ciekawy zabieg. Po prostu dosiadał się do każdego panelu który uważał za interesujący i brał w nim udział. Czasem naprawdę dorzucając ciekawe uwagi. I ponownie – jak w dobrym panelu bywa, dyskusja była wielowątkowa i wielotorowa a co ciekawe – od pewnego momentu stało się jasne, że nie dopuścimy do głosu prowadzącego prelekcję. I właściwie mimo, że mówiliśmy dużo i analizowaliśmy jak mogliśmy zarówno Hannibala jak i Lokiego to nadal zwierz ma wrażenie, ze złoli filmowych kochamy głównie dlatego, że grają ich ładni Anglicy i pociągający Duńczycy.
Jak często macie okazję dowiedzieć się „Jak życ?”. Tu naucza Paweł
To niesamowite ale dopiero po takiej długie rozgrzewce przyszedł moment pierwszej prelekcji zwierza. Zwierz naprawdę lubi prelekcje ale był nieco zaskoczony kiedy okazało się, że jego odbywać się będzie w piwnicy. Był jeszcze bardziej zaskoczony kiedy okazało się, że mimo zmiany sali, jest ona właściwie wypełniona po brzegi. Zwierz nie ma wątpliwości, ze bardziej niż jego urok i erudycja szeroką widownię przyciągnął temat czyli zwierzowe rozważania o roli patologa we współczesnym serialu detektywistycznym. Zwierz wie że dla niektórych brzmi to równie ciekawie co wyrywanie zęba, ale w istocie to temat intrygujący. Nikt prelekcji jednak nie nagrał ale obiecuję, że pewne uwagi zwierza związane z funkcjonowaniem tej postaci w kulturze popularnej zostaną przerobione na wpis więc jeśli was nie było naprawdę nie ma co ronić łez. Nie mniej zwierz musi powiedzieć, że jak zwykle na Coperniconie publiczność nie tylko jest liczna (co w sumie nie jest zawsze oczywiste) ale też bardzo sympatyczna.
Zwierz znalazł Święty Graal. Uśmiechniętą figurkę Batmana
Zwierz jako że nie umie mówić nie miał jeszcze kolejny punkt programu. Tym razem brał udział w Panelu o miłości romantycznej wrzucanej jako wątek właściwie do wszystkiego gdzie tylko się da – zarówno w fantastyce jak i w innych gatunkach. Panel miał być raczej sfeminizowany ale oczywiście dosiadł się Paweł. Ale co warto zauważyć, z treści rozmów panelowych ewidentnie wynika, że osobą o najmniejszym serduszku jest zwierz. Cóż tak bywa, Mysza (też uczestniczka panelu) twierdzi, że to było od dawna do udowodnienia. Panel był nawet ciekawy, bo kiedy rozmawia się o miłości , seksie i silnych kobietach, to zwykle jest ciekawie. A w naszym panelu pojawiły się wszystkie te trzy wątki. Potem zwierz doszedł do wniosku, że ma swoisty obowiązek wpaść na choć jeden panel czy wystąpienie innej osoby. Padło na prelekcję Pawła o blogowaniu. Nie tylko była bardzo ciekawa, co jeszcze pięknie się zgrała z muzyką (podkład muzyczny Imperium z Gwiezdnych Wojen) dobiegającą zza okna.
Pierwszy dzień konwentu i subtelny zwierzowy „total look” Batmanowy
Wydawać by się mogło, że po tak wyczerpującym dniu, jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest paść na łóżko i zapaść w sen (jedzenie – w pysznej hinduskiej knajpie, zwierz zdążył spożyć pomiędzy punktami programu). Ale nocny Toruń wyzwał. Zwłaszcza, że ku lekkiemu zaskoczeniu zwierza okazało się, że po tylu latach wśród fandomu ma grupę dobrych znajomych, z którymi chętnie spędza wieczory. Zwierz nie będzie przed wami ukrywał, że jego zdaniem to naprawdę cudowne znaleźć się w grupie złożonej z blogerów, youtuberów, podcasterów i jednocześnie nerdów. Nie ma szans by rozmowa się urwała i zapadła jakaś niezręczna cisza. Nie tylko jest o czym rozmawiać, ale też chyba każdy ma w głowie wystarczająco dużo ciekawych obserwacji by się nimi podzielić. A jak jeszcze w ramach gastrofazy zakończy się spotkanie w Kebabie to jest to widomy znak dobrego towarzystwa. Zwierz musi wam się przyznać, że lekko boli go gardło, co każe z niepokojem myśleć o dniu jutrzejszym. Co prawda mniej napakowanym (tylko jedna prelekcja i… spotkanie autorskie, zwierz w roli autora) ale nadal zwierz idzie na rekord mając w planie wpisane 7 punktów. Tak jeszcze nigdy nie było, ale prawda jest taka że zwierz po prostu organizatorom Coperniconu nie umie niczego odmówić. To są przecudowni, przemili ludzie, a na dodatek goście w tym roku mają identyfikatory z pandą. No kto by się nie skusił. Z resztą jeśli należycie do grupy która się nie skusiła to natychmiast naprawcie swój błąd. Wyjazd do Torunia to zawsze dobry pomysł. Miasto ładne, przyjazne , „łatwe w obsłudze”. Do tego przeuroczy konwent, który zdecydowanie otwiera się na ludzi nie zawsze związanych z fantastyką. Nie ma więc co narzekać na brak czasu tylko trzeba wybrać się w jeden ładny (tu zawsze jest ładna pogoda) weekend do Torunia. Atrakcji będzie co nie miara. I jak na razie prawdopodobieństwo spotkania zwierza jest bardzo duże.
Ps: Dla wszystkich czekających na recenzję Doktora – będzie ale chwilowo zwierz nie ma wystarczająco dobrego netu żeby obejrzeć odcinek.
Ps2: Zwierz dziękuje wszystkim którzy dali mu żelki. Jak zwykle wygląda na to że z Torunia zwierz wyjedzie z zapasem na cały rok.