Home Seriale Nic nie jest czarno-białe czyli o „Ripley” od Netflix

Nic nie jest czarno-białe czyli o „Ripley” od Netflix

autor Zwierz
Nic nie jest czarno-białe czyli o „Ripley” od Netflix

Kilka miesięcy temu sukces „Saltburn” przypomniał wszystkim jaką mamy słabość o niebezpiecznie uwodzicielskich młodzieńcach, którzy potrafią się wkraść w łaski dobrze urodzonych tego świata. Nic więc dziwnego, że dziś wracamy do źródła tej opowieści, czyli „Utalentowanego Pana Ripley”, który jako „Ripley” zadebiutował niedawno na Netflix. Tym razem jest nieco mniej klasowości i dużo więcej psychologii i słodkiej paranoi.

 

Jeśli przegapiliście poprzedzenie ekranizacje powieści Patricii Highsmith, lub jeśli ominęła was lektura, to spieszę z najszybszym ze wszystkich streszczeń. Oto nowojorski krętacz dostaje zadanie, ma udać się do Włoch i sprowadzić do Stanów syna bogatego przedsiębiorcy. Dzięki temu trochę zarobi, no i wyrwie się z Nowego Jorku, gdzie jego życie opiera się na drobnych oszustwach i kradzieżach tożsamości. Początkowo wydaje się, że Tom Ripley osiągnie sukces. Szybko znajduje Dicka Greenleafa i jego dziewczynę Marge. Problem w tym, że Dick wcale nie ma zamiaru wrócić do Stanów. Dobrze mu się żyje we Włoszech, gdzie korzysta ze swojego funduszu powierniczego, wysokiej pozycji społecznej i sporej sieci znajomych, którzy podobnie jak on korzystają z uroków życia w powojennych Włoszech. Tom nie porzuca jednak swojego zadania. Zamiast przekonywać Dickiego do powrotu, coraz bardziej wchodzi w jego życie, aż do momentu, kiedy dochodzi do oczywistego rozwiązania.

 

Ripley. Andrew Scott as Tom Ripley in Episode 105 of RIPLEY. Cr. Lorenzo Sisti/NETFLIX © 2021

 

„Ripley” od wcześniejszych interpretacji różni się podejściem do postaci Ripleya. W poprzednich ekranizacjach Ripley przedstawiany był jako mężczyzna dużo młodszy. Można wręcz powiedzieć, że to idealna rola dla filmowych młodzieńców, którzy mają w sobie coś miękkiego czy delikatnego. W nowym serialu, w roli Ripleya zobaczymy Andrew Scotta. Scott młodzieńcem już nie jest, co nieco zmienia zarówno interpretację postaci jak i jej dynamikę z Dickiem. Mam wrażenie, że o ile pewne społeczne braki i ambicje młodszego Ripleya potrafią budzić pewną sympatię, o tyle Tom w średnim wieku wydaje się jednocześnie dużo bardziej cyniczny, ale też pod pewnymi względami żałosny. To dodaje nowej warstwy do interpretacji tej postaci, o której wydawać by się mogło wiemy wszystko. Przy czym, Scott nie gra go na jednej nucie. Z jego przeszywającym spojrzeniem wielkich oczu dałoby się stworzyć postać nieprzyjemną czy psychopatyczną. Ale Ripley w wykonaniu Scotta, doskonale przeskakuje pomiędzy zagubieniem, urokiem, uwodzeniem i spojrzeniem, które mówi jednoznacznie – ktoś będzie musiał zginąć.

Pod wieloma względami, wydaje mi się, że ta wersja ma sens właśnie dlatego, że obsadzono w głównej roli Scotta. Pomijam fakt, że aktor ma w sobie mnóstwo charyzmy i magnetyzmu, to jednak udaje mu się zagrać Ripleya zupełnie inaczej niż robili to jego poprzednicy. Jasne wciąż część produkcji opiera się na tym, jak wspaniale potrafi wyglądać Ripley, gdy powoli wchodzi w życie osób z wyższej klasy. Ale jest w tej kreacji dużo mniej takiego czystego zła. Jest w serialu jedna ze scen, w której Tom z podziwem patrzy na młodych mężczyzn ćwiczących na plaży. Dickie mówi mu, że to miejscowi geje. Zarówno w reakcji Toma, jak i w jego podziwie, jest jakaś tęsknota, być może zrzucenie na chwilę maski. Co daje do pewnego stopnia nowe spojrzenie na tą znaną postać, Tom może udawać kogo chce, bo całe życie kogoś udaje. Być może udawanie kogoś zamożniejszego jest łatwiejsze niż ukrywanie swojej queerowości.

 

 

W tej wersji opowieści, rozłożonej na kilka odcinków, twórcom udaje się dużo lepiej podjąć ten wątek powieści Highsmith, który często umyka, gdy próbuje się całą historię ująć w filmie. Otóż jest to w dużym stopniu historia nie tylko przejmowania tożsamości, ale też – pogłębiającej się paranoi. Tom, w pewnym momencie zaczyna płacić za swoje postępowanie, ciągłym wrażeniem, że zaraz dojdzie do jego aresztowania, poczuciem, że coś się wokół niego zaciska. W filmie trudniej to oddać, zaś w serialu to uczucie, że bohater jest o krok od porażki i pojmania jest dużo bardziej dojmujące. Co czyni historię psychologicznie ciekawszą. I to chyba jest największa różnica względem chociażby „Saltburn”. Oczywiście, można czytać wciąż „Ripleya” klasowo – zwłaszcza gdy te klasowe różnice wychodzą na pierwszy plan, ale jednocześnie – jest to przede wszystkim thriller psychologiczny, dużo bardziej zakorzeniony w psychologii tej konkretnej, koszmarnej, ale intrygującej jednostki.

 

Niezwykle ciekawie wypada w tym serialu warstwa wizualna. Nie tylko dlatego, że zdecydowano się na czerń i biel, co czyni niektóre sceny zdecydowanie bardziej poruszającymi (kiedy krew jest na ekranie czarna, jakoś bardziej działa to na wyobraźnię). Czarno białe zdjęcia pozwalają też odciąć tą historię od tego budzącego pozytywne skojarzenia krajobrazu Włoskiego wybrzeża. Gdzieś znika to „wakacyjne” ciepło, które można pamiętać chociażby z ostatniej filmowej ekranizacji. Historia i krajobraz stają się dużo surowsze i zimniejsze. Możemy też dzięki temu nieco lepiej zobaczyć same powojenne Włochy, które są miejscem, wielkich kontrastów, pomiędzy eleganckimi hotelami, gdzie wypoczywają zamożni amerykanie a hotelikami w zaułkach, gdzie nikt nie zadaje zbyt wielu pytań. Z resztą w tych surowych dekoracjach, cała ta amerykańska opowieść rozgrywająca się w powojennej Europie nabiera jeszcze kolejnego wymiaru, bo przecież tu klasowość nachodzi na różne doświadczenia wynikając z tego, u kogo wojna była a kogo ominęła. Do tego czerń i bieli wydobywa zarówno to co najbrzydsze jak i najpiękniejsze. Wiele jest w tym serialu kadrów absolutnie przepięknych, takich które przywodzą na myśl stare zdjęcia i fotografie uliczną. Wszystko tu jest stylowe ale w bardzo retro wydaniu.  Plus koty w czerni i bieli, wypadają wspaniale. W serialu jest sporo kotów. Są najpiękniejsze.

 

 

Oglądając serial miałam też pewną refleksję na temat świata, w którym Ripley realizuje swój przebiegły plan. Otóż, udaje się on bo świat powojennej Italii jest jeszcze w dużym stopniu oparty o zasady, które opierają się na zaufaniu. Gdy Ripley zaczyna podrabiać czyjąś tożsamość, gdy wykorzystuje pewne sympatie i możliwości – wykorzystuje do pewnego stopnia fakt, że wszystko odbywa się jeszcze w świecie opartym o listy, ręczne podpisy, zapewniania i słowa honoru. Ripley może wykorzystywać fakt, że to jest taki układ społeczny, który co prawda może sprawdzać tożsamość ale też – ludzie bardzo mocno na sobie polegają i zakładają, że druga strona nie kłamie i trzyma się pewnego kodeksu honorowego. Pod wieloma względami to fascynujący serial bo przypomina nam jak wiele elementów rzeczywistości się zdezaktualizowało – dziś polegamy przede wszystkim na ciągłych potwierdzeniach, dowodach, zdęciach, filmach. Tom Ripley miałby we współczesności dużo trudniej, ale jednocześnie – to jak bardzo przestaliśmy sobie ufać dużo mówi o współczesnym świecie. Choć oczywiście ten element zaufania też był przywilejem tylko niektórych klas społecznych.

 

Muszę przyznać, że do serialu najbardziej przyciągnęły mnie decyzje obsadowe. Johnny Flynn gra Dickiego Grrenleafa zupełnie inaczej niż robił to swego czasu Jude Law. Z resztą mam wrażenie, że tu akurat fizyczność aktorów bardzo wiele zmienia. Jude Law, był w wersji filmowej tak porażająco piękny, że chciało mu się dać świat na tacy. Choć Johnny Flynn też jest piękny i stylowy, to jego Dickie, jest bez porównania bardziej sympatyczny, być może nieco pyszałkowaty, a przede wszystkim – chyba kompletnie nieświadomy jak bardzo jego bańka przywileju trzyma go z dala od życiowych prawd (cudowny wątek koszmarnych obrazów). Także energia pomiędzy nim a grającym Ripleya Scottem jest inna. Jest w niej nieco mniej erotycznego napięcia, więcej takiej sympatii, ale też niezręczności. Przy czym serial nie rozgrywa domyślnego homoseksualizmu Ripleya jako czegoś mrocznego, budzącego poczucie zagrożenie. Możemy podejrzewać, że ma to wpływ na jego ambicje czy poczucie nie przystawania do reszty, ale nie ma tu klasycznego wątku, gdzie to co homoseksualne zgrywa się z tym co psychopatyczne. Jak pisałam wcześniej – jest tu dużo więcej zrozumienia dla tego aspektu postaci Ripleya.

 

Ripley. Eliot Sumner as Freddie Miles in Episode 105 of RIPLEY. Cr. Philippe Antonello/NETFLIX © 2021

 

Bardzo podobała mi się Dakota Fanning (dawno jej nie widziałam na ekranie) jako Marge. To nie jest bardzo wdzięczna rola, bo w fabule Marge, rzeczywiście odgrywa dość tradycyjną rolę, kobiety, która w jakimś stopniu nie jest w tym układzie potrzebna. Jest to też bohaterka najbliższa odkrycia tego co zrobił Tom. Fanning udało się uczynić swoją postać nieco bardziej sprawczą, mniej podatną na to co się dzieje wokół niej, a jednocześnie – ciepłą i sympatyczną. W drugiej połowie sezonu, coraz bardziej wyrasta na głową postać narracji, być może nawet ważniejszą od Dickiego. Bardzo mi się ta interpretacja podoba, uważam, że chyba najbardziej odróżnia tą wersję od poprzednich, gdzie Marge, bardzo pasowała do dość tradycyjnie pojmowanej narracji, zwłaszcza o postaciach kobiecych.

 

Natomiast absolutnie za genialne posunięcie uważam obsadzenie Eliot Sumner w roli Freddiego. Freddie to postać, która jest dość kluczowa dla fabuły, pierwsza osoba, która orientuje się, że coś jest nie tak. Od pierwszej sceny pomiędzy Freddie a Ripleyem widzimy napięcie. Freddie jawi się tu jako antyteza Ripleya. Ktoś kto prawdopodobnie też by nie przystawał do reszty towarzystwa, gdyby nie pieniądze i urodzenie, pozycja, która pozwala Freddiemu żyć, jak chce. Do tego, chyba tylko Eliot Sumner dorównuje Scottowi w intensywności grania swojej postaci. Ich sceny, są fantastycznie pełne napięcia i serio – kiedy tylko Freddie pojawia się na ekranie, spauzowałam, bo zastanawiałam się – skąd się wzięła taka osoba. Potem okazało się, że moje poczucie, że skądś znam te rysy twarzy nie było zupełnie chybione. Ojcem Eliot jest Sting. Ech, nepotyzm, nepotyzmem, ale jaka to jest dobra gra!

 

 

Ripley. Dakota Fanning as Marge Sherwood in Episode 106 of RIPLEY. Cr. Stefano C. Montesi/NETFLIX © 2021

 

Muszę jednak pod koniec stwierdzić, że choć obejrzenie „Ripleya” było przyjemne, i zajęło jedno cudownie czarno-białe popołudnie, to mam wrażenie, że trochę mam już wszystko czego mogłabym chcieć. Nie czuję, żeby w tej historii było jeszcze dużo więcej potencjału. Mamy już kilka ekranizacji i chyba, starczy. Ta była ciekawa, choć gdzieś pod koniec zdałam sobie sprawę, że kiedy doskonale wiem co będzie dalej, napięcie spada (choć kiedy włoska policja zaczyna działać to twórcy bardzo sprawnie przekonują nas, że wszystko się może zdarzyć). Z resztą to jest ciekawe, że Ripley stał się bohaterem całej długiej serii książkowej, a właściwie tylko pierwszy tom budzi takie emocje. Najwyraźniej wszyscy chcielibyśmy zostać uwiedzeni przez piękne zło w słonecznej Italii.

0 komentarz
7

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online