Hej
Zwierz od kilku miesięcy pacyfikował wszystkich którzy na tytuł „Kowboje i Obcy” reagowali pogardliwym prychnięciem, charakterystycznym dla tych którzy uważają taki rodzaj filmów za synonim hollywoodzkiej papki. Rzeczywiście tytuł filmu Kowboje i Obcy brzmi tak jak jeden z tych dowcipów w którym prawdziwy tytuł filmu czy książki zastępuje się krótkim streszczeniem akcji ( np. zamiast Poszukiwacze Zaginionej Arki mieli by tu tytuł Archeolog i Hitlerowcy).
Tymczasem po pierwsze – pomysł na film nie powstał w głowie Hollywoodzkich scenarzystów tylko w głowie scenarzystów komiksu na podstawie którego powstał. Po drugie – jedyną wadą tego tytułu jest to, że jest szczery – bo film rzeczywiście jest o kowbojach i obcych. Ale to jeszcze nie oznacza, ze jest zły. Co więcej okazuje się że jest całkiem dobry.
To co zwierz zarzucał kilka dni temu Conanowi – brak czasu na to by bohaterowie zamienili ze sobą choć dwa zdania- tu nie ma miejsca. Reżyser ( zdaniem zwierza najzdolniejszy obecnie twórca porządnego kina rozrywkowego) odpowiednio dawkuje sceny akcji, chwile refleksji i te momenty w których łapiemy się za głowę ( choć jest ich zaskakująco mało).
Z resztą bohaterów filmu w ogóle łatwo lubić. Choć zwierz ma olbrzymi problem z Danielem Craigiem ( lubi go jako aktora nie cierpi jako Bonda) to jednak świetnie nadaje się do roli głównego bohatera który sam o sobie nie wie za wiele ale od razu wiemy że nie jest łagodnym typem. Craig w przeciwieństwie do wielu aktorów kina akcji potrafi grać – wystarczy jedno spojrzenie jego naprawdę niesamowicie niebieskich oczu ( powinny być wymieniane osobno w liście płac) i już wiemy co dzieje się w jego wnętrzu.
Partneruje mu Harrison Ford który jak zwykle nie zmienia miny ale właśnie na tym polega geniusz jego kariery – znajduje takie filmy w których potrzebna jest tylko jedna mina.W każdym razie za Fordem i tak pójdziemy wszędzie ( zwłaszcza że jego postać jest całkiem ciekawa). Nieco gorzej wypada Olivia Wilde która choć prześliczna właściwie tylko pęta się pod nogami choć nie gra tu klasycznej damy w opresji. Reszta obsady daje sobie dobrze radę choć grają postacie niezwykle klasycznie – mamy więc i kaznodzieje, i dziecko, i mężczyznę nie parającego się strzelaniem, no i jak to obowiązkowe w klasycznym westernie – mamy wiernego psa.
No dobra to są kowboje a co z Obcymi? Co ciekawe w filmie prawie ich nie ma. I słusznie bo tak naprawdę obcy są tu jedynie dodanie w zastępstwie – w dawnym filmie krucjata rozgrywała by się przeciw Indianom czy jakiejś dzikiej bandzie paskudnych śmierdzących kryminalistów. Ale dziś Indianie nie mogą być źli, a zabijanie paskudnych kryminalistów w filmach które ma się sprzedać całej rodzinie może budzić wątpliwości. Stąd też na pomoc przychodzą Obcy których wykańczać można bez skrupułów w imię obrony ludzkości ( to z resztą co raz popularniejszy chwyt – w Bitwie o Los Angeles Obcy byli wykorzystani w tym samym celu).
Jeśli dobrze czytacie ten wpis to pewnie już się zorientowaliście – Kowboje i Obcy to żadna nowość czy film pełen wybuchów – to dobry klasyczny western z tą drobną różnicą że nakręcony bez zadęcia, szowinizmu i ksenofobii jaki towarzyszył temu gatunkowi. Co więcej jest to też dobrze opowiedziana historia w której nie brakuje dobrych scen akcji to znaczy takich które nie nudzą i są nakręcone tak, że można się nim przyjrzeć bo kamera nie lata jak szalona w zbliżeniu.
W sumie zwierz jest zaskoczony – bo z filmów na które czekał w ostatnich tygodniach spodziewał się, że ” Kowboje i Obcy” będą tą produkcją po której przyjdzie mu stwierdzić że oczekiwania przerosły produkt finalny. Tymczasem po raz pierwszy od dłuższego czasu dostał porządny film w którym nie wiedział co za chwilę się stanie i był autentycznie ciekawy rozwiązania. Cóż może właśnie dlatego zwierz kocha popkulturę – można ją oceniać po wielu czynnikach ale póki nie zobaczysz póty nie odróżnisz dobrego produktu od chłamu
Ps: Widownia zachowywała się bardzo dobrze, nikt zwierzowi nie podeptał nóg, chrupania nie było, więcej zwierz odnosił wrażenie że czuje skupienie na sali. To tylko taka uwaga na marginesie