Hej
Zwierz musi stwierdzić że ten temat przewijał się przez chyba prawie całe istnienie jego bloga ale dziś poświęci temu cały wpis. Otóż zwierz zaobserwował że gatunki filmowe podobnie jak muzyczne czy literackie przeżywają lepsze i gorsze epoki. Przez lata w koszmarnym dołku były musicale zaś westerny właściwie zdechły nawet jeśli raz na jakiś czas ktoś jakiś nakręci to już nigdy nie będzie to to samo kiedy Indianie byli źli a Kowboje męscy i dobrzy. Jednakże jednym z gatunków który jest praktycznie martwy i bardzo bardzo żywy jest melodramat. Ale po kolei. Melodramat to film który właściwie jest przepisem na sukces. Naprawdę nie trzeba wiele by melodramat odniósł sukces zarówno komercyjny jak i artystyczny — przyglądając się historii nie trudno dostrzec że gdy dwoje się kocha lecz nie mogą być razem to łkać będzie i widownia a i krytycy ( Zwierz mógłby podać kilkanaście przykładów ale pozostawi was z refleksją że nie ma historii kina bez ” Przeminęło z Wiatrem” czy ” Casablanki” zaś w latach dziewięćdziesiątych po kolei nagradzano ” Angielskiego Pacjenta”, ” Titanic” i ” Zakochanego Szekspira” które to trzy filmy wpisują się idealnie w określenie melodramat nawet jeśli różnią się skalą czy podejściem do problemu) wyrażą się dobrze i może od czasu do czasu sypną jakąś nagrodą. Zwierz przyglądając się historii melodramatów musi przyznać że po części rozumie i nie rozumie dlaczego kręci się ich co raz mniej. Pewne jest to że w latach 20 i 30 było ich zdecydowanie zbyt wiele — prawie każdy film oparty był o ten sam tragiczny schemat. Późnej widownia nieco się znużyła więc filmów było zdecydowanie mniej. A potem pojawił się pewien problem. Elementem absolutnie koniecznym dla melodramatu jest złe zakończenie to wynika albo z fatum albo z różnic klasowych czy majątkowych. Okazuje się że czasy powojenne niezbyt chętnie spoglądały na złe zakończenia zaś powiedzmy sobie szczerze kultura popularna lubi udawać że różnice klasowe nie istnieją zaś różnice majątkowe da się przezwyciężyć. Nie zmienia to faktu że w ostatnich kilku dekadach smutny melodramat zastąpiła komedia romantyczna mająca zdecydowanie mniejszą siłę rażenia. Trudno się z resztą dziwić — oglądanie dwójki zakochanych na ekranie stojących wobec trudności nie ma zbyt wiele sensu jeśli jest w nas przekonanie że wszystko dobrze się skończy, jeśli jednak nad kochankami wisi fatum i wiemy że wszystko może się fatalnie skończyć ich historia nagle nabiera znaczenia. Komedia romantyczna nie jest po prostu w widowni w stanie rozbudzić takich emocji jak melodramat. Oczywiście melodramat niesie za sobą pewną dozę ryzyka — ryzyka wielkiego ponieważ nie istnieje nic gorszego niż marny melodramat. Tak jest to klątwa zarówno literatury jak i kinematografii choć z drugiej strony melodramat to chyba jedyny gatunek w którym przesada i brak gustu wcale nie musi przekładać się na obniżone zainteresowanie widowni — wręcz przeciwnie — jeśli podać za przykład chociażby Trędowatą i jej wszystkie ekranizacje. Kilka lat temu olbrzymi sukces ” Pamiętnika” sprawił że raz na jakiś czas wypuszcza się na ekrany kin kolejne filmy zrobione dokładnie według tego samego schematu ( wszystkie na podstawie książek tego samego autora co wiele tłumaczy) i wszystkie zarabiają bardzo przyzwoicie bo przecież kolejne pokolenia dziewcząt ( zwierz nie chce być jakoś szczególnie seksistowski ale akurat wydaje się że melodramat to jeden z tych gatunków całkowicie przemawiający do jednej płci i nie do końca do drugiej — zwierz nie zna lubiących melodramaty mężczyzn choć nie wie czy nie otacza się źle dobranymi mężczyznami) potrzebuje swoich melodramatów. Czemu więc kręci się ich w sumie tak niewiele? Zwierz podejrzewa że grę odgrywa tu przede wszystkim scenariusz. Jak już zwierz zauważył znalezienie sytuacji w której dwie kochające osoby nie mogą być ze sobą staje się z roku na rok co raz trudniejsze. Oczywiście zawsze można się nieco cofnąć w czasie ( w ostatnich latach kochanków znów rozdzielała wojna secesyjna w ” Cold Mountain” i druga wojna światowa w ” Pokucie”) ale jak pokazują dane dotyczące oglądalności widzowie nie przepadają wcale tak strasznie za kinem historycznym z resztą jest prawdą że niektórym ( bo nie zwierzowi — zwierz lubi jak jest dawno) lepiej ogląda się kino dziejące się tu i teraz. Z resztą powodów jest co raz mniej — zwłaszcza od czasu gdy wojen co raz mniej a i przestrzeń znacznie się zmniejszyła ( świat się kurczy moi drodzy co zwierza bardzo cieszy i mocno niepokoi). Drugi powdó też się tu przewijający to problem z tym że średnią komedię romantyczną da się oglądać czego niekoniecznie da się powiedzieć o średnim melodramacie. Zwierz jest jednak jednego pewien — nie jest to kwestia męskich rządów w Hollywood — kiedy było ich tam zdecydowanie więcej kręcono takich filmów bez porównania więcej niż dziś. Czy warto tęsknić za melodramatem? Zdaniem zwierza warto podobnie jak tęskni się za starymi dobrymi filmami gdzie dobrzy byli mądrzy i ładni a źli brzydccy i postępni. Choć kto wie może wyrośliśmy już z takich filmów? Zwierz nie wyrósł a wy?
Ps: Zwierz przeprasza że dziś tak późno ale żegnał swego przyjaciela jadącego w Litewską głuszę. Kto wie czy wróci;)