Hej
No i nazbierało się zwierzowi obserwacji i wszystkie pod jednym hasłem czyli wszechogarniającego wypełniającego wszelkie luki snobizmu jaki szerzy się w mediach zwłaszcza tych zajmujących się kulturą. No ale po kolei. Na pierwszy ogień idzie wyborcza w której już zdążono stwierdzić że tegoroczny koncert sylwestrowy w warszawie będzie nudny bo zamiast zaprosić jakąś zagraniczną gwiazdę zaproszono Dodę i kilka innych polskich wykonawców, całość zaś zorganizuje Polsat. Zwierz uważa że tylko ktoś nie znający realiów świata kultury może coś takiego zaproponować — sprowadzenie wielkiej gwiazdy do zimnego kraju na sylwestra musiało by kosztować i to tyle że zwierz podejrzewa że jedyne płatne bilety pozwoliłby na zwrot kosztów, Doda może nie jest szczytem muzycznej finezji ale na Sylwestra jest jak znalazł zwłaszcza że to nie noc na muzyczne olśnienia tylko na wysłuchanie muzyki do której można śpiewać. Zwierz fanem Dody nie jest ale musi przyznać że świetnie nadaje się na tego typu koncerty — zawsze robi show który podoba się szerokiej publiczności ( bo i dla szerokiej publiczności robi się takie imprezy). No ale to jeszcze nie koniec dzisiejszych lamentów antysnobistycznych. Otóż zwierz zakupił nowy numer miesięcznika Film gdzie natrafił na dwa stwierdzenia które wzbudziły w nim znaną wam wściekłość łamaną na frustrację. Otóż w rankingu aktorów pod postacią Tomasza Kota pojawiło się stwierdzenie że nareszcie po rolach komediowych i błazeńskich wziął się za coś poważnego więc można go ocenić jako aktora. Zwierz aż się wzdrygnął. Czyżby aktor komediowy nie był aktorem, czyżby rozśmieszanie ludzi nie pokazywało spektrum talentu a już rozmienianie się na drobne w serialach ( które z taką łatwością zarzuca się niemal wszystkim aktorom) to relikt czasów gdy telewizja była w stosunku do kina medium drugorzędnym ( podczas gdy od dobrych paru lat wymaga się od aktora telewizyjnego co raz więcej a od kinowego co raz mniej) — czyli ranking żaden bo rządzi nim snobizm i przekonanie że wielkość można osiągnąć jedynie smutkiem na ekranie. Na koniec zwierz chce zostawić pewne zdanie którego zabroniłby wykorzystywać w recenzjach — otóż recenzja filmu “zanim odejdą wody” rozpoczyna się od zdania „ Nie jestem fanką gatunku” — dla zwierza to zdanie jest kompromitujące całą recenzję. Jeśli recenzent nie jest fanem gatunku znaczy że jeśli napisze dobrą recenzję nic nam to nie mówi. Zupełnie jak ktoś kto nie lubi chińszczyzny ale twierdzi że w jednej knajpie jest znośna. Skoro nie jada chińszczyzny skąd wie czy to jedzenie w innych knajpach nie jest równie dobre. Z kolei zła recenzja jest tylko potwierdzeniem braku zainteresowania gatunkiem. Co ciekawe zwierz zazwyczaj mało skłonny do dzielenia świata na męski i żeński wychodzi z założenia, że na pewne filmy jednak powinno się puszczać kobiety a na niektóre facetów. Bo jednak film o dwóch kumpach i ich rozterkach związanych z ojcostwem wygląda inaczej w oczach faceta podobnie jak melodramat wygląda inaczej widziany przez kobietę ( czego nie respektuje CJG które ma wyłącznie męskich recenzentów w średnim wieku którym nie podobają się filmy romantyczne dla nastolatek ) Tu zwierz kończy w obawie przed zemstą wojującego feminizmu.
PS: Ilekroć zwierz dochodzi do wniosku że przestanie kupować film znajduje w nim coś co go denerwuje i o czym musi napisać. A jak wiadomo zdenerwowanie zwierza jest siłą napędową tego blogu