Hej
Dzisiejsze Wysokie Obcasy wydrukowały artykuł o Elizabeth Taylor. Kilka stron wypełniają fakty z jej życia prywatnego w których gdzieniegdzie pojawiają się uwagi że oprócz kilku mężów zdobyła dwa Oscary. Tak moi drodzy lata kariery aktorskiej zaowocowały artykułem w którym na temat jej talentu nie ma praktycznie nic jest natomiast dużo o romansach, skandalach i domniemanych próbach samobójczych. wspomina się oczywiście o fiołkowych oczach, podwójnej parze rzęs i o cateringu w czasie kręcenia Kleopatry. Zwierz musi powiedzieć że czytał ten pozornie poważny artykuł z większym zniesmaczeniem niż niejedne doniesienia plotkarskich gazet. Być może zamysłem autorki artykułu było pokazanie życia prywatnego Taylor ale w sumie po co? Jeśli mam się interesować czyimś życiem prywatnym to muszę wiedzieć dlaczego. A przecież jest tyle ciekawszych rzeczy niż opisywanie kolejnych nieudanych małżeństw i problemów zdrowotnych — Elizabeth Taylor jest jedną z niewielu żyjących jeszcze wielkich gwiazd starego Hollywood. Grała w swoim życiu z największymi gwiazdorami niekoniecznie z nimi romansując, jako pierwsza kobieta miała milionową gażę jest też jednym z bardzo niewielu w historii kina przypadków gdy niezwykle popularna gwiazda dziecięca ( była ona przecież gwiazdą najpopularniejszej wersji Lassie oraz uroczego filmu o dziewczynce biorącej udział w wyścigach konnych) stała się gwiazdą wielkiego ekranu. Ta sztuczka nie udała się np. Shirley Temple której jako dorosłej panny nikt na ekranie nie chciał oglądać. Czytając artykuł doszłam do wniosku że jego czytelnik może nie zauważyć że żeby zrobić taką karierę nie wystarczą tylko fiołkowe oczy ( których koloru na czarno- białych filmach i tak nie było widać) ale także talent. Ktokolwiek widział „ Olbrzyma”, „ Kotkę na Gorącym Blaszanym Dachu” czy „ Kto się boi Wirginii Woolf” wie że Taylor poza urodą miała też olbrzymi talent do grania kobiet jednocześnie silnych jak i słabych zależnych od mężczyzn i mających własne zdanie. Zwierz z resztą zauważył ten mechanizm pisania o gwiazdach starego Hollywood — większość popularnych artykułów na ich temat koncentruje się wokół plotek i życia prywatnego — nie wiem dlaczego tak jest — czyżby po upływie lat z całej kariery aktorskiej zostają tylko plotki i wzmianki o zdobytych nagrodach? Czy wszelkie uwagi o aktorskim geniuszu który charakteryzował część z gwiazd ma się znaleźć tylko w grubych tomiszczach dla filmoznawców których nikt nie czyta bo znajdują się tam takie analizy z których człowiek rozumie co piąte słowo. A przecież talent jest równie magnetyzujący co życie prywatne — nasze dzisiejsze fascynacje są właśnie mieszanką plotek i podziwu dla talentu. Zwierz zawsze myślał że to podziw dla talentu opiera się upływowi czasu okazuje się jednak że plotki są silniejsze
ps: Zwierz odnosi wrażenie że powinien wysłać jakiś list dziękczynny Gazecie Wyborczej która nie tylko dba o ciśnienie zwierza ale nieustannie daje mu powody do blogowych narzekań