Hej
Zapewne zdziwi was ten post. Możecie się zacząć zastanawiać co stało się z waszym ukochanym zwierzem który uwielbiał wszystko to co popkulturalne i ukrywał swoją miłość do poezji opery i malarstwa holenderskiego. Ci którzy mnie znają być może zadzwonią do moich bliskich spytać czy dziś zwierz nie potknął się i nie uderzył głową o jakiś ostry kant. Ci którzy mnie nie znają być może stwierdzą że oto szczytna idea walki ze snobizmem została wyczerpana. Tak moi drodzy dziś zwierz będzie występował w obronie wyższych wartości. Spokojnie nie chodzi mi o cenzurowanie reklam w obronie uczuć religijnych (ktokolwiek poczuł się urażony zmianą słów piosenki hej kolęda, kolęda powinien się zastanowić cóż ona ma wspólnego z uczuciami religijnymi bo zwierzowi się wydaje że mniej niż mało). Chodzi mi o wykorzystywanie znanych utworów muzyki klasycznej w reklamach. Otóż może się to wydawać niegroźnym zjawiskiem do czasu kiedy siedząc w Operze na Carmen zamiast swojej ulubionej arii usłyszymy “Nowy Ajax to istny cud” albo gdy jedynymi słowami które będą nam się kojarzyły z uwerturą do Wilhelma Tella będzie reklama groszku w puszce. Od pewnego czasu pewne delikatesy reklamują swój szeroki wybór wędlin i serów fragmentem opery Lakme. Pomyślcie — jesteście kompozytorem — wybitnym kompozytorem piszecie operę której fragment jest tak piękny że nawet wiele lat po waszej śmierci wzbudza wzruszenie tych którzy go słuchają i… ktoś wykorzystuje wasze nieśmiertelne dzieło do reklamy szynki. Serio nawet tolerancyjny zwierz musi stwierdzić że jest to pewne kulturalne nadużycie. Nie wiem ile osób będzie kojarzyło Carminę Buranę z reklamą Nike (choć mógł być to też Adidas) ale internet pełen jest ludzi pytających jak się nazywa ten klasyczny utwór który leci w tle reklamy. Oczywiście możecie powiedzieć że się mylę — że to dobrze że ktoś oglądając reklamę szynki ma szansę zapoznać się z kawałkiem kultury wyższej — kto wie może nawet mu się spodoba i wysłucha reszty opery. Z jednej strony macie rację ale z drugiej cóż… zwierz sam twórcą nie jest słoń mu na ucho nadepnął więc ani śpiewać ani grać nie potrafi, jedynym boskim darem dla zwierza jest słuch i ten dar zwierz stara się wykorzystywać stosunkowo szeroko. Słuchając pięknej muzyki człowiek chce słuchać utworu a nie reklamy szynki, samochodu, groszku czy proszku do prania. Jeśli mam słuchać Carmen to tak jak pragnął bym ją słyszała Bizet, jeśli Don Giovanniego to tak jak słyszał go Mozart. Przecież oni chcieli mnie wzruszyć, poruszyć i oderwać od ziemi a nie być tylko kilkuminutową sekwencją pomiędzy keczupem a ubezpieczeniami. Nie mówię że Mozarta nie można słuchać w autobusie na słuchawkach i że do słuchania Bacha należy sie odpowiednio ubrać — to bzdura bądź co bądź to tylko muzyka. Ale skoro mamy w sumie tak niewiele kompozytorów którzy potrafią nas wcisnąć w fotel i sprawić że zapomnimy o całym bożym świecie to może lepiej potraktować ich z szacunkiem zamiast reklamować nimi kolejny produkt. To taka mała absolutnie nie popkulturalna sugestia zwierza.
Na koniec zwierz podsuwa wam link do swojego absolutnie ukochanego operowego kawałka. Tylko nie rozpowiadajcie na mieście czego zwierz słucha bo reputację straci.