Hej
Zwierz spędził dziś nieco czasu w swoim nowym lokum które właśnie maluje a że poprzedni właściciele zostawili telewizor zwierz dla własnej i cudzej rozrywki zdecydował się na włączenie stacji telewizyjnej pokazującej teledyski. Jak wiecie zwierz niewiele ogląda tego typu stacji głównie ze względu na brak dostępu do własnego telewizora ale także z tej prostej przyczyny że zwierz za taką muzyką nie tyle nie przepada (w radiu lubi ją bardzo a w sklepie jeszcze bardziej) co nie jest w stanie poświęcić jej wystarczająco dużo uwagi. No ale na bok te rozważania — zwierz zauważył bowiem interesujące zjawisko — w 8/10 teledysków występowały kobiety jako wykonawcy. W 6/10 teledysków w tle widać było kobiety całujące kobiety. I to zastanowiło zwierza. Nie ma on bowiem wątpliwości że dwie całujące się kobiety jako tło do teledysku wykonawcy są równie często wykorzystywane jak sceny przy basenie w teledyskach raperów. Dziwi mnie jednak taki masowy atak lesbijek (choć trudno tu mówić o lesbijkach bo zazwyczaj kobiety te przejawiają też wielkie zainteresowanie osobą wykonawcy) na teledyski w których wykonawcami są kobiety. Nie chce zwierz wyjść na jakąś feministkę ale czy pokazywanie się dwóch całujących ponętnych kobiet nie jest najtańszym sposobem pozyskania sobie uwagi męskiej widowni? Zresztą zwierz zaczął się zastanawiać — oczywiście nie można wykluczyć iż część mężczyzn ogląda dwie kobiety zajęte sobą z dużą przyjemnością ale taki ich atak zdaje się być wynikiem jakiegoś niesamowitego sprzężenia zwrotnego — skoro bowiem są one wszędzie to muszą być sexy. W ogóle to niesamowite jak różne jest podejście do kwestii całujących się kobiet i całujących się mężczyzn w popkulturze. Jak już zwróciłam uwagę — pierwszy motyw występuje wszędzie — teledyskach, serialach telewizyjnych i filmach niekoniecznie nadając im łatkę wyzwolonych obyczajowo czy społecznie a już na pewno nie skandalicznych. Zupełnie inaczej jest z mężczyznami — dwóch całujących się facetów w teledysku uczyniłoby go dekadenckim, w serialu pojawiłby się cały wątek odrzucenia zaś film dostałby Oscara. Oczywiście zwierz nieco się nabija ale z drugiej strony zastanawia — czy popkultura jest tu odbiciem czy kreatorem naszych seksualnych preferencji? Bo przecież nie ukrywajmy, że przemysłem rozrywkowym trzęsą mężczyźni — czy oni sprawiają że tak różnie przedstawia się w sumie dość podobną kwestię. A może mamy do czynienia z czymś co daleko wychodzi poza ramy zwykłych rozważań nad popkulturą i ma swoje źródło w kwestiach społecznych czy nawet biologicznych. Jak wiedziecie powyższy post wskazuje nam jasno dwie rzeczy — po pierwsze że zwierz nie powinien oglądać teledysków bo wynosi z nich zdecydowanie zły przekaz a po drugie że zwierz raczej skłonności do płci własnej nie przejawia bo zamiast się podniecić zastanawia się nad kulturowymi uwarunkowaniami przedstawień medialnych. Pytanie tylko czy jest się z czego cieszyć czy za czym płakać?