Hej
Kiedy miałam ok.11 lat przeczytałam Małe Kobietki i nie mogłam wybaczyć autorce że moja ukochana bohaterka Jo zamiast wyjść za swojego najlepszego przyjaciela odrzuca go a ten żeni się z jej głupią młodszą siostrą. Choć przeczytam dalsze losy sióstr nigdy nie odzyskałam sympatii dla autorki. Podobnie było z nadawanym w Polsce za czasów zwierzowej młodości ,, Jeziorem Marzeń”. Gdy zwierz był młody serialu tego nie oglądał w przeciwieństwie do swoich koleżanek. Gdy zwierz podrósł i miał internet postanowił dowiedzieć się o co chodziło – i znów scenarzyści złamali zwierzowi serce kończąc całą łzawą epopeję inaczej niż marzyło się zwierzowi – denerwujące dziewczątko zamiast wybrać wieloletniego przyjaciela zdecydowało się na jego irytującego przyjaciela. A przecież to nie koniec ani nawet nie początek smutnej wyliczanki – filmy, seriale i ksiązki nie zawsze kończyły się tak jak zwierz tego pragnął. Zrozumcie zwierz nie ma nic przeciwko złym zakończeniom – Przeminęło z Wiatrem nie byłoby arcydziełem gdyby nie złe zakończenie ( jeśli uważacie że to spoiler to sorry – książka jest z 1936 a film z 1939 – mieliście czas się dowiedzieć;) ale czasem mam wrażenie że scenarzyści grają z widzami w rosyjską ruletkę – wybranie zakończenia innego niż sugerowane i pożądane to olbrzymie ryzyko – nie wiem jak wy ale ja nie chcę oglądać po raz drugi ,, Mój chłopak się żeni” tylko po to by stwierdzić że znów Julia Roberts zostanie porzucona.Oczywiście powiecie że się czepiam – gdyby scenarzyści nigdy nie występowali na przekór widowni gdyby zawsze dążyli do najbardziej przewidywalnego zakończenia to nie byłoby arcydzieł. Macie z jednej strony rację – czasem trzeba zagrać widowni na nosie ale czasem warto pamiętać że w życiu nie ma tak wielu dobrych zakończeń by dostawać dodatkowe jeszcze w kinie czy przy lekturze