Hej
Dziś poza tym, że jest święto i niczego nie można kupić a wojsko maszeruje ulicami ( przynajmniej w Warszawie) mamy koncert Madonny. Muszę przyznać że bardzo się cieszę. Co? Czyżby zwierz był skrytym fanem królowej popu? Nie zwierz lubi niektóre jej piosenki ale obiecał sobie kiedyś że nigdy nikomu fanem nie będzie ( nie uważa tego za szkodliwe ale za kosztowne), zwierz nie posiada także biletów na kocert Madonny. Czemu więc cieszy się jak głupi zaciera ręce i chichocze pod nosem. Otóż zwierz ma dosyć. Ilekroć w ciągu ostatniego miesiąca zwierz otwierał któreś z polskich czasopism, gazet czy nawet tygodników politycznych wszędzie znajdował artykuł poświęcony Madonnie. We wszystkich tych artykułach bardzo mądrzy panowie ( zakładam że niektórzy z tych panów byli paniami ale ponieważ mam zamiar ich skrytykować pozostańmy przy seksistowskiej wizji że byli to mężczyźni) którzy zapewne nie słuchają Madonny wyrażali się na temat jej twórczości. Konkluzja 90% tych artykułów była podobna – Madonna jako piosenkarka to nic nadzwyczajnego bo nie umie ani śpiewać ani tańczyć natomiast jako przedsiębiorca jest to kobieta niezwykle utalentowana bo potrafi się sprzedać w każdym stylu i w każdym opakowaniu. Do tego niektóre czasopisma wspominały jej poczynania na polu filmu nie zostawiając na niej suchej nitki. O ile mogę zgodzić się z każdym kto uważa że Madonna powinna dostać wiecznego bana na pokazywanie się w filmach ( i na zadawanie się z brytyjskimi reżyserami) o tyle krytykowanie jej jako piosenkarki mija się z celem. Czy ci krytycy naprawdę myślą że Madonna nie wie że nie umie śpiewać? Pewnie że wie, ale ma na tyle dużo oleju w głowie by wiedzieć że nie jest to żadna przeszkoda by być popularnym. Zarzut że nie ma stylu także wydaje się być płaski – ja tam raczej żywię podziw do kogoś kto wie że jedynym sposobem na to by nie przepaść jest dostosowywanie się do nowych trendów. Mogę ciągnąć tą listę w nieskończoność – po prostu zastanawiam się nad dobrym samopoczuciem tych wszystkich redaktorów którzy uważają pewnie w głębi serca że wyższą wartość ma artysta z gitarą śpiewający dla pięciu osób w zacisznym klubie niż artystka która zarabia na swojej muzyce krocie i daje koncerty dla tysięcy osób. Tak jakby nie widzieli że to jest biznes. Kulturalny ale zawsze biznes. Cóż zawsze wierzyłam że cnotą jest robić coś dobrze, tymczasem wydaje się że za nic tak publicznie nie ganią jak za sukces. Na całe szczęście jutro będzie juz po koncercie. Redaktorzy napiszą krytyczną recenzję, katolicy powiedzą że wszystkich słuchaczy diabeł porwie do przyszłej niedzieli, Madonna pojedzie śpiewać dalej a zwierz ziewnie i poszuka sobie nowych tematów przyprawiających go o palpitację serca.