Hej
Zwierz mimo wczesnej pory już jest na nogach. Co więcej zwierz jest w bibliotece. Ponieważ zamknęli zwierzowi wszystkie bliskie jego sercu biblioteki zwierz migrował tam gdzie migrują wszelkie żądne wiedzy zwierza – do Biblioteki Narodowej. Ponieważ w życiu zawodowym jak i prywatnym życie zwierza toczy się wokół kultury popularnej z uśmiechem na ustach wpisał ten termin wyszukiwawczy do katalogu i zdębiał. Otóż moi drodzy czytelnicy nie ma w katalogu czegoś takiego jak ,, kultura popularna”. Zwierz podrapał się po głowie i w przypływie rzadkiego dla niego geniuszu wpisał ,, kultura masowa” i oto zamigotał ekran i wypadło pięć pozycji. Zwierz nie mógł uwierzyć. To wszystko? Ostatnie sto lat rozwoju kultury której odbiorcami po raz pierwszy są całe społeczeństwa a my mamy w bibliotece tylko pięć pozycji? Otóż tak moi drodzy – pięć pozycji w języku polskim. Oczywiście nie jest to wszystko – po dalszych zmaganiach zwierz znalazł kolejne książki ale niestety ku swojemu rozczarowaniu stwierdził że jest ich strasznie mało. Co więcej są jakieś dziwne – czy wiecie że można przeczytać o muzyce rozrywkowej w Częstochowie ale podobne opracowanie o Warszawie nigdy nie powstało? Czy wiecie że opracowano historię kin w przedwojennej Bydgoszczy ale nie w Warszawie ( tu zwierz nie powinien się martwić bo właśnie o tym pisze ale i tak to dziwne). A przecież wydawać by się mogło że o kulturze popularnej powinno powstawać bardzo wiele opracowań. Przecież nie trzeba się nad tym bardzo męczyć – wszystko jest zdigitalizowane niemal na wyciągnięcie ręki. Nie trzeba nawet chodzić do biblioteki ( i tak nic w niej nie ma). Czy chodzi o jakąś ogólną pogardę względem zagadnienia a może przekonanie że jest tyle literatury i opracowań niefachowych że po co dodawać do nich coś naukowego. A może po prostu autorzy polscy wiedząc ile na ten temat napisano na zachodzie nie chcą powielać publikacji i wyważać otwartych drzwi. A może i tu zwierz upatruje odpowiedź na dręczące go pytania – może po prostu nikt tak naprawdę się na tym nie zna bo przecież czy wyobrażacie sobie profesora który magisterium napisał z komiksów, doktorat z seriali a habilitację z koncertów Madonny? Ja też nie choć Bóg mi świadkiem poszłabym na jego wykład