Home Ogólnie Inwestycje długoterminowe czyli Zwierz czyta Kominka i wie, że jest frajerem

Inwestycje długoterminowe czyli Zwierz czyta Kominka i wie, że jest frajerem

autor Zwierz

Hej

Jak może zauważyliś­cie zwierz jest blogerem. Tak zwierz, wie, że to oczy­wista oczy­wis­tość, ale nie pojaw­ia się tu bez powodu. Oto zwierz zupełnie świadomie kupił sobie najnowszą książkę Komin­ka “Blog. Pisz, Kreuj, Zara­bi­aj”. Co więcej zwierz ma zami­ar poświę­cić jej wpis podob­nie jak zro­bił to w przy­pad­ku poprzed­niej książ­ki “Bloger”. I tu zapewne może pow­stać pew­na kon­fuz­ja. Po pier­wsze, kim jest Kominek — dla niew­ta­jem­nic­zonych — ten bloger, którego kojarzą ludzie niema­ją­cy poję­cia o blo­gos­ferze, piszą­cy o lifesty­lu i przyp­isu­ją­cy sobie wynalezie­nie pol­skiej blo­gos­fery w obec­nym ksz­tał­cie (nie do koń­ca bezpod­stawnie). Po drugie — dlaczego zwierz takie rzeczy czy­ta? Z prostej przy­czyny, z którą zapoz­nal­iśmy się w zda­niu pier­wszym blo­ga — zwierz jest blogerem. Nie żeby szukał rad jak pod­bić świat, ale po pros­tu jest ciekawy. Choć daleko mu do pop­u­larnoś­ci pojaw­ia­ją­cych się w tek­stach blogerów to jed­nak wchodzi z nimi cza­sa­mi w inter­akc­je, cza­sem ich kry­tyku­je inny­mi słowy podglą­da sobie to środowisko. Taki nieco bardziej kul­tur­al­ny stalk­ing. A sko­ro już się w jakimś środowisku jest to prze­jaw­ia się wzglę­dem niego niezdrowe zain­tere­sowanie. Dlat­ego zwierz czy­tał z wyp­ieka­mi na twarzy wywiad rzekę z Anton­im Mącza­kiem (gdzie wspom­i­nał on Insty­tut His­to­ryczny, w którym stu­diował zwierz — zresztą znakomi­ta książ­ka zwierz pole­ca) i dlat­ego przeczy­tał na drugim biegu­nie książkę Komin­ka. I już wam zaraz powie, co pomyślał.

Czy to jest moment w którym zwierz pisze, że ten wpis zaw­iera nieco inne pode­jś­cie, niż wam się wyda­je po pier­wszym przeczy­ta­niu i jeśli nie zrozu­miecie, że zwierz nie hej­tu­je Komin­ka i jego książ­ki to jesteś­cie głupi.  Zwierz wie, że powinien zas­tosować ten chwyt ale nigdy nie wie, w którym miejscu. 

 

Po pier­wsze książ­ka zaw­iera trzy rodza­je treś­ci. Pier­wszy rodzaj treś­ci to auto­pro­moc­ja samego Komin­ka — tego jest w sum­ie w książce najwięcej, bo Kominek ma z włas­nego życio­ry­su przykład na wszys­tko. Wszak, jako bloger pio­nier widzi­ał jak rodz­iły się Inter­ne­ty i jak upadały strony, jak wol­ność wiodła lud na barykady itp. Zwierz nie dzi­wi się auto­pro­mocji — w końcu na tym opier­a­ją się porad­nik tych, którzy odnieśli sukces. Niem­niej z takiego czytel­niczego punk­tu widzenia jest ona dość ciężko straw­na. Zwłaszcza, jeśli czy­tało się pier­wszą książkę Komin­ka, czyli Blogera. Bo mimo doświad­czeń w branży — Kominek — jak każdy ma ogranic­zony zestaw doświad­czeń. Jeśli miał niesamow­itą kam­panię z Burg­er Kingiem to powoła się na nią w książce kil­ka, jeśli nie kilka­naś­cie razy, podob­nie z kam­panią Peu­geo­ta i dziesiątka­mi innych, o których zwierz czy­tał już w poprzed­niej książce albo na jego blogu. Jeśli czy­tało się na dodatek Blogera to moż­na w niek­tórych momen­tach dojść do wniosku, że czy­ta się dokład­nie te same kawał­ki. Zresztą Kominek jak mantrę pow­tarza his­torię swego życia, w który m najpierw nic nie miał a ter­az ma wszys­tko, bo był mądry i przewidzi­ał. No ład­nie, może­my blogera pochwal­ić, nawet zak­laskać, nie wiem pogłaskać, ale my tą his­torię już słyszeliśmy. W każdym razie zwierz słyszał. Nie jedne raz, kil­ka. Jasne powtórze­nie budu­je pewną leg­endę, ale jeśli coś pow­tarza się w kółko przes­ta­je się inspirować a sta­je się człowiek nudziarzem. To jak facet, który wszedł na Mount Ever­est i opowia­da o tym w każde świę­ta. Nie ważne jak niesamowite było to przeży­cie w pewnym momen­cie słuchacze zaczną po pros­tu ziewać. Choć jeśli nie czy­tal­iś­cie Blogera a ni nigdy nie wchodzil­iś­cie na stronę Komin­ka to może się wam te kawał­ki spodoba­ją. Przy czym zwierz ma wraże­nie, że w sum­ie ta książ­ka praw­ie nie będzie miała takich czytel­ników. Po co kupować drugą książkę o blo­gowa­niu człowieka, którego się nigdy nie czytało?

 

  Dla zain­tere­sowanych — tak zwierz jest dziś tym blogerem, które­mu nie wszys­tko się podo­ba, nie oznacza to, że wszys­tko mu się nie podo­ba. Ot  jest pewnie gdzieś po środ­ku. Choć jak to było “Wszelkie zbiorowe pojed­nanie, obra­cam w jed­ność minus jeden”?

Dru­gi rodzaj treś­ci to porad­nik doty­czą­cy kreacji — zarówno siebie i blo­ga. Tu zwierz musi powiedzieć zna­j­du­je się najwięcej zdań budzą­cych jego gwał­towny sprze­ciw czy wręcz niechęć. Głównie, dlat­ego, że kreac­ja taka opiera się na przeko­na­niu, że win­niśmy wszyscy dojść do jed­nego efek­tu koń­cowego. A efekt koń­cowy kre­owa­nia się na takiego blogera, jakim chci­ał­by nas wszys­t­kich widzieć Kominek zwier­zowi śred­nio się podo­ba. Zresztą zwierz ma wraże­nie, że autor nie chce nam sprzedać w tej częś­ci niczego innego niż tylko amerykańs­ki sposób myśle­nia o sobie i włas­nej pozy­cji.  Zwierz jed­nak nigdy nie był szczegól­nym zwolen­nikiem takiego sposobu autokreacji, więc wie, że to nie dla niego. Co nie zmienia fak­tu, że w częś­ci poświę­conej men­tal­noś­ci zna­j­du­je się ukochane zdanie zwierza z tej książ­ki ” Im więcej odcieni wprowadza­sz do swoich opinii i przekon­ań, yum mniej będą one intere­su­jące. Rozmyd­la­jąc rzeczy­wis­tość, zanudza­sz czytel­ni­ka i widza, dlat­ego powinieneś jak najczęś­ciej prezen­tować tylko dwa kolory świa­ta: czerń i biel” — warto nad­mienić, że to zdanie ide­al­nie pasu­je do tytułu rozdzi­ału brzmiącego Heil Hitler — chwalącego charyzmę wiel­kich dyk­ta­torów. I rzeczy­wiś­cie, to jest doskon­ały sposób — może rzeczy­wiś­cie dojdziecie do władzy i wielkoś­ci ‑przypil­nu­j­cie tylko by wasi czytel­ni­cy byli odpowied­nio sfrus­trowani, nie zapom­ni­j­cie mieć kryzy­su gospo­dar­czego i koniecznie pod­pal­cie jak­iś budynek przed wyb­o­ra­mi. Co praw­da autor zaz­nacza, że jeśli się oburzysz przy­woły­waniem Hitlera to jesteś wąsko myślą­cy i dobrego blo­ga nie będziesz prowadz­ić. Ale zwierz zgłasza drob­ne votum sep­a­ra­tum — oburzyć się nie oburzył, ale żeby uznał to za szczegól­nie dobry przykład to też się nie wyry­wa. Ale Kominek ma tą swo­ją metodę, która ład­nie dzi­ała — zgadza­sz się jesteś OK nie zgadza­sz się — masz kompleksy/jesteś głupi/nie zrozu­mi­ałeś.  Zresztą na tym pole­ga cały ten rozdzi­ał — na podawa­niu lekko grafo­mańs­kich przykładów i niepoko­ją­cych mądroś­ci życiowych i przekony­wa­niu, że nie zgadza­my się z nimi bo mamy złą men­tal­ność. Przy czym niek­tóre zwierza baw­ią – ot taka wiz­ja, że w życiu trze­ba gonić za marzeni­a­mi i nasz bloger uświadomił to sobie wcześnie w swoim życiu, kiedy uświadomił sobie, że nigdy nie poz­na Toma Cruisa. Jak zwierz jest to metafo­ra tego dalekiego świa­ta, którego się nie dotknie, jeśli nie położy się całego życia na sza­li. Ale to chy­biona metafo­ra – gwiazdy, których nigdy nie spotkamy są tak naprawdę zaskaku­ją­co blisko. Zwierz zna kil­ka, jeśli nie kilka­naś­cie osób, które ludzi powszech­nie i między­nar­o­dowo znanych nie tylko widzi­ały, ale sobie poroz­maw­iały i miały okazję do inter­akcji. O dzi­wo nie musi­ały całego życia temu celowi pod­porząd­kować. Zwierz rozu­mie metaforę (taki głupi nie jest), ale cel­na to ona nie jest. Podob­nie zresztą jak zdanie, że Bloger jest ważniejszy od treś­ci. Rzeczy­wiś­cie ono jest ważne na blo­gach o pewnej tem­atyce, ale np. na blogu kul­tur­al­nym treść jed­nak nie może być na drugim miejs­cu. Przy czym zgadzam się, trze­ba mieć chucpę by się wypro­mować. Ale bez dobrej treś­ci w tej dzi­ałce ani rusz.

 

Zwierza przestrzegano, że nie wypa­da być sarkasty­cznym czy iron­icznym wobec książ­ki Komin­ka bo on też taki jest wobec ludzi, którym się nie podo­ba. Zwierz próbu­je roz­gryźć dlaczego jed­no ma wpły­wać na drugie.

Ale jest też trze­ci rodzaj treś­ci. Ten, w którym Kominek pisze na tym, na czym się zna odrzu­ca­jąc niepotrzeb­ne ozdob­ni­ki i mądroś­ci z rodem pół­ki z porad­nika­mi. A zna się na blo­gowa­niu, umaw­ia­n­iu się z fir­ma­mi, wys­tępowa­niu w medi­ach. I tu ponown­ie jak w Blogerze — nie popeł­nia żad­nego błę­du, nie pisze nic, co by komukol­wiek zaszkodz­iło ani było przeła­maniem.  Co praw­da — w tym, o czym pisze orbitu­je niekiedy w świecie, który jest real­ny tylko dla kilku­nas­tu blogerów w Polsce, ale kiedy dochodzi do koń­ca książ­ki gdzie po pros­tu odpowia­da na pyta­nia, to widać, że doskonale wie, o czym mówi. Przy czym założe­nie jest jed­no — i w sum­ie nie moż­na się mu dzi­wić — nie prowadzisz blo­ga dla czytel­ników, a nie, dlat­ego, że masz pasję, którą chcesz real­i­zować. Prowadzisz blo­ga, jako sprawne przed­siębiorstwo i zależy ci by zara­bi­ać na nim jak najwięcej. Przy czym widać ze dla Komin­ka to jest trochę gra bezwzględ­na — jeśli się nie cenisz nikt cię cenić nie będzie. Jedy­na rzecz, jaka dzi­wi zwierza to niechęć Komin­ka do dzi­en­nikarzy, choć z drugiej strony wyda­je się, że autor po pros­tu nigdy nie pra­cow­ał w sym­pa­ty­cznej redakcji gdzie jed­nak nie dosta­je się za wier­szówkę. W sum­ie z dzi­en­nikarza­mi jest jak z blogerom — niek­tórzy mają super inni nic nie mają, powodów do antag­o­ni­zowa­nia nie widzę.  W tych rozdzi­ałach jest jeszcze porad­nik dla firm jak postępować z blogera­mi. Zwierz nawet rozu­mie, że wielu blogerów chci­ało­by, aby tak z nimi postępowano i Kominek na pewno chce by tak z nim postępowano, ale cały czas mam wraże­nie, że ponieważ jest to jedyny taki tekst, niedłu­go stan­dar­d­em stanie się coś, co ustal­iła jed­na oso­ba. Zwierz, który lubi elasty­czność i nie koniecznie się z Kominkiem w wielu punk­tach zgadza wolał­by, aby jed­nak nie było tak, że pracu­je­my w jego świecie i na jego warunkach.

No właśnie — zwierz ma cza­sem wraże­nie, że tym czym zaj­mu­je się blo­gos­fera jest infor­mowanie blo­gos­fery czym zaj­mu­je się blo­gos­fera, czego dobrym przykła­dem jest ten wpis :)

Zwierz zas­tanaw­iał się trochę, dla kogo jest ta książ­ka. I prawdę powiedzi­awszy nie do koń­ca wie. Sporo zamieszc­zonych w niej porad doty­czy sytu­acji, które pojaw­ia­ją się dopiero po jakimś cza­sie prze­by­wa­nia w blo­gos­ferze. Jeśli zaś prze­by­wa się w blo­gos­ferze to po pros­tu nie sposób nie podła­pać pewnych mech­a­nizmów zachowań. Blgo­erzy to straszne paple — jeśli uważnie śledzi się sieć wszys­tko, o czym pisze Kominek jest podane jak na dłoni w relac­jach i roz­mowach innych blogerów. Po co więc się­gać po książkę, w której jest wszys­tko, co się już wie. Jeśli zaś ktoś nie rozglą­da się wokół siebie to czy sięg­nie po porad­nik, który deza­k­tu­al­izu­je się szy­b­ciej niż trwa ściąg­nię­cie go na Kin­dle?  Myślę, że wąt­pię. Z kolei pocza­tku­ją­cy bloger może się zachłys­nąć rzeczy­wis­toś­cią, jaką pokazu­je mu Kominek. Serio ile tam jest zer i rozważań, w czym przyjść do telewiz­ji i jakiego hotelu zażą­dać, kiedy zaprasza­ją cię na kon­fer­encję. Ba dosta­je­my nawet porad­nik jak wygłaszać prezen­tację (zwierz przeczy­tał i przy­pom­ni­ał sobie Pol­con). Tylko, że zwierz z doświad­czenia widzi, że skończy się to założe­niem czegoś w sty­lu Komin­ka bis i zaskaku­jącą reflek­sją, że jed­nak nie tak łat­wo pozyskać czytel­ników. Jeśli już ktoś jest na poziomie czytel­nict­wa opisy­wanym przez Komin­ka i nie sto­su­je się do jego rad (albo inaczej — do powszech­nych zasad zara­bi­a­nia na blogu) to praw­dopodob­nie robi to świadomie. Zwłaszcza, że książ­ka wyk­lucza w ogóle sta­dia pośred­nie. Np. tych, którzy na blogu zara­bi­a­ją, ale na nim nie pracu­ją. Kominek jest blogerem pracu­ją­cym – dla niego kasa z blo­ga to pen­s­ja, ale wielu jest blogerów dory­w­czych, do których real­iów świat przed­staw­iony w książce ma się nijak.  Nie zna­jdziecie ani słowa o tym jak żon­glować pracą i wydarzeni­a­mi około blo­gowy­mi.  A szko­da, bo w sum­ie nie ma żad­nego powodu, dla którego by o tym nie napisać. Moż­na być bard­zo pro­fesjon­al­nym blogerem pracującym.

Zwierz naprawdę wychodzi cza­sem ze spotkań towarzys­kich bo musi jeszcze napisać blo­ga. Ale w świecie Komin­ka zwierz już zara­bia blo­giem na życie. Tylko zwierz nie wie czy mógł­by nie chodz­ić do pra­cy, którą bard­zo lubi. Niek­tórzy tak dzi­wnie mają — chcą zara­bi­ać  (nie koniecznie kro­cie) ale nie chcą pra­cow­ać eta­towo na blogu.

Zresztą zwierz powinien od razu zaz­naczyć, że jest wręcz anty­tar­getem książ­ki Komin­ka, bo mniej więcej 70% porad nie ma zas­tosowa­nia w przy­pad­ku blo­ga, który jest poświę­cony kul­turze (kul­turze bez skrę­ca­nia w kierunku lifestyle) i którego autor nie ma zami­aru skrę­cać w inną stronę tem­aty­cznie. Bo nawet słusz­na w przy­pad­ku niek­tórych blogów zasa­da bra­nia pieniędzy za abso­lut­nie wszys­tko nie ma do koń­ca zata­sowa­nia w przy­pad­ku blogów kul­tur­al­nych. Oczy­wiś­cie zwierz mógł­by poin­for­mować, że życzy sobie za recen­zję najnowszego fil­mu z Bene­dictem kilka­set zło­tych czy więcej. Tylko jak­by to powiedzieć — nie wyda­je się zwier­zowi, by miało to sens. Albo inaczej — być może wszyscy piszą za dar­mo, bo nikt nie doma­ga się pieniędzy. Tylko, że ja ten film i tak zobaczę, i tak napiszę z niego recen­zję. A pisanie recen­zji filmów, gdy płaci dys­try­b­u­tor — już przy zaproszeni­ach cza­sem pióro drży i nie pisze się wszys­tkiego (to znaczy zwierz pisze wszys­tko, ale rozu­mie, że może to jed­nak zaważyć na opinii). Poza tym ja po pros­tu wiem, że wydawnict­wo nie ma pieniędzy. A jeśli ma to niech je zachowa na zapłatę dla autorów. Ci to dopiero nie dosta­ją wielkiej kasy.  Poza tym pro­duk­ty nie są tu zami­enne. Nie zarekla­mu­jesz jed­nej sieci komórkowej, bo ma marną ofer­tę – zarekla­mu­jesz inną – z fil­ma­mi czy książka­mi tak nie jest. Zresztą unika­tową golarkę przetes­tu­jesz tylko ty – recen­zję napiszą wszyscy. Poza tym zwierz wie, że nie może poprosić orga­ni­za­torów fes­ti­walu w Siedl­cach by mu zapła­cili, – bo oni nie mają, z czego, jak więk­szość insty­tucji kul­tur­al­nych. Zwierz nad tym bole­je, – ale nie, dlat­ego, że odbi­ja się to na jego kieszenią, ale dlat­ego, że miło było­by gdy­by w kul­turze było więcej pieniędzy. Niekoniecznie dla zwierza. Argu­ment, że to jest moja pra­ca a nie pracu­je się za dar­mo trafia do mnie śred­nio. O kul­turze częs­to pisze się za dar­mo – zwierz nigdy nie dostał ani grosza za trzy tek­sty opub­likowane w Kul­turze Lib­er­al­nej, – ale cieszy się, że mógł dla nich pisać. Nie dla wzros­tu statystyk czy chwały imienia. Raczej, dlat­ego, że to inteligentne cza­sopis­mo, zamieszcza­jące bard­zo przenikli­we tek­sty. Cza­sem chce się być czegoś częś­cią. Do Poli­ty­ki zwierz też by pisał za dar­mo gdy­by nie fakt, że to niesły­chanie porząd­na redakc­ja, która płaci nawet stażys­tom, którzy napiszą trzy lin­ij­ki recenzji.

Po przeczy­ta­niu książ­ki Komin­ka aż chce się być blogerem. Kto wie, może komuś się uda. 

Oczy­wiś­cie takie pode­jś­cie staw­ia mnie — wedle Komin­ka — w kat­e­gorii fra­jera, który nigdy do niczego nie dojdzie. I rzeczy­wiś­cie, zwierz nie wyk­lucza, że takiego planu biz­ne­sowego jak rysu­je przed czytel­nikiem Kominek zwierz nie jest w stanie przy swoim sposo­bie blo­gowa­nia wypełnić. Z pewnoś­cią nie pojedzie do USA na koszt firmy, ani do pię­ciu stolic Europe­js­kich wraz z Orange. Ale z drugiej strony zwierz był już w dwóch i nie musi­ał negocjować hotelu — miał najlep­szą miejscówkę — u dba­ją­cych o każdą jego potrze­bę (nawet niezwer­bal­i­zowaną) czytel­niczek i gdy­by się postarał to pewnie mógł­by odkładać te swo­je marne blo­gowe zarob­ki na jakieś kon­to a potem ruszyć przed Ocean gdzie pewnie też znalazło­by się jakieś czytel­nicze łóżko, na którym mógł­by zwierz złożyć swe zbo­lałe ciało człowieka, którego nie stać na aparta­ment z sauną.  I wiecie zwierz jakoś nie czu­je się sporo uboższy. Po pros­tu przestrzeń jego inwest­y­cji jest nieco inna. A że wszyscy jesteś­cie młodzi i piękni, to zwierz nawet zasugeru­je, ze jesteś­cie jego niepodle­ga­jącą inflacji lokatą dłu­goter­mi­nową z częs­ta kap­i­tal­iza­cją odsetek. Nie mów­cie mi, że to nie jest najlep­sza ofer­ta na rynku.

Ps:, Aby nie było niedomówień – zwierz nie jest prze­ci­wnikiem zara­bi­a­nia na blogu – sam zara­bia i mu się to nawet podo­ba, ma zakład­kę współpra­ca i się jej abso­lut­nie nie wsty­dzi, (choć jest ona niepro­fesjon­al­na) po pros­tu porad­nik Komin­ka drasty­cznie obdziera blo­gowanie ze wszelkiej roman­ty­cznoś­ci – zwierz wie, że biznes nie jest roman­ty­czny. Ale zwierz jest. Przy czym zwierz nie hejterzy. Jak się dowiedzi­ał dawno temu jest w tym beznadziejny.

Ps2: Zdaniem zwierza jak chce­cie kupić którąś z książek Komin­ka to lep­iej Blogera – no chy­ba, że macie 20 tys. czytelników‑, ale wtedy nie potrze­bu­je­cie rady zwierza.

Ps3: Przy okazji rzeczy, których nie powinien robić bloger – pon­aw­iam pytanie czy jest na sali jeszcze jak­iś twór­ca Geekowego rękodzieła? Zwierz chęt­nie by się skon­tak­tował. Sprawa ciekawa.

57 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online