Walentynki. Dzień w którym wszyscy przekonują nas, że być samotnym znaczy nie być wcale. Wszelkie problemy odkładamy na bok przysypujemy się wzajemnie stertami czerwonych baloników, czekoladek w kształcie serca i ciętych kwiatów. Miłość staje się hasłem przewodnim a zakochani zajmują wszystkie miejsca w twojej ulubionej kawiarni. Wszystko to jednak przykrywa nam prawdziwe niebezpieczeństwa bycia w związku. Niebezpieczeństwa które zwierz wam teraz wyliczy.
Wyobraźcie sobie to spokojne sobotnie popołudnie kiedy za oknem powoli zapada zmrok a wy siedzicie w objęciach ukochanego lub ukochanej. Spokój, sielskość, atmosfera bliskości. Myślicie sobie „tak to jest moje miejsce na świecie”. I właśnie wtedy ukochany romantycznym szeptem proponuje maraton wszystkich Transformersów Michaela Baya, które należą do jego ulubionych filmów. Jak trudno wtedy wstać zamknąć drzwi i na zawsze odgrodzić się od tego rozdziału w naszym życiu. A co jeśli na przykład któregoś dnia – kiedy pierścionek lśni na placu albo kiedy w końcu udało się wyznaczyć datę ślubu na jakiś miesiąc który nie ma „r” w nazwie w czasie zupełnie zwykłej rozmowy pada zdanie „ Jar-Jar to wcale nie jest taka zła postać. Miejscami jest całkiem zabawnym dodatkiem do prequeli. Na pewno lepszą postacią niż Chewbacca”. Co wtedy począć? Jak odkręcić sytuację, jak poinformować najbliższych, że popełniliśmy największy życiowy błąd i nie wiemy co teraz zrobić?
Ale nie chodzi jedynie o tak drastyczne momenty w których zaczynamy rozumieć, że związek nie jest dla nas. Chodzi też o te małe codzienne poświęcenia jakie czynimy powodowani romantycznymi uczuciami. Jak na przykład wtedy kiedy zamroczeni uczuciem decydujemy się obejrzeć wszystkie części Matrixa bez robienia złośliwych uwag na temat tego jak bardzo bez sensu są części druga i trzecia (plus kilka wątpliwości czy część pierwsza naprawdę jest tak genialna jak się uważa). Wyobrażacie sobie jak trudno nie wybuchnąć śmiechem gdy pozbawiony wzroku Neo zapewnia że nic mu nie jest, albo kiedy wszyscy po kolei umierają w coraz bardziej dramatycznych okolicznościach. Jeśli jesteśmy w stanie to wszystko odrzucić znaczy, że miłość naprawdę zagrała z chemią naszego mózgu tak bardzo że właściwie już nie jesteśmy sobą.
A przecież czasem nie chodzi tylko o powstrzymywanie się od komentowania ale także od chęci mordu. Jak na przykład wtedy kiedy druga połówka próbuje logicznie rozłożyć na czynniki pierwsze serial taki jak Hannibal udowadniając, że nie ma możliwości by w jednym Baltimore było aż dwóch kanibali i w ogóle FBI tak nie pracuje a poza tym serio Hannibal i Kanibal się rymują i ktoś na pewno wpadłby na to odpowiednio wcześnie. Fakt, że w takiej chwili nie wyjmujemy noża i nie przerabiamy kogoś na nadzienie do Tacos to jedno z największych poświęceń jakich wymaga bycie w związku. Zdecydowanie lepiej trzymać się od tego z daleka bo narastająca frustracja z każdego uczyni seryjnego mordercę.
Poza tym bycie w związkach poza cudownymi dniami kiedy obdarowujecie się wzajemnie kwiatkami czy czekoladkami potrafi mieć też mroczny odcień kiedy okazuje się, że macie inne zdania w sprawach podstawowych. Wyobrażacie sobie jak straszne jest kiedy pewnego dnia zdajecie sobie sprawę, że oto stoicie po dwóch przeciwnych stronach barykady w sporze Kapitana Ameryki z Iron Manem? Ten moment kiedy okazuje się, że druga osoba, z którą mieliście zamiar spędzić resztę życia naprawdę uważa że rejestrowanie super bohaterów jest dobrym pomysłem. Kiedy dociera do was że ta osoba z którą dzielicie łóżko, jecie posiłki czy planujecie przyszłość naprawdę byłaby gotowa zarejestrować mutantów, co jest przecież absolutnie sprzeczne z prawami obywatelskimi. I żadne kłótnie tu nie pomogą bo to nie chodzi o odmienne poglądy ale o odmienne wizje świata.
Zresztą skoro o innych wizjach świata mówimy. Każdy związek musi się opierać na pewnych podstawach wzajemnego zrozumienia czy podobnego spojrzenia na sprawy kluczowe. I kiedy już ustalicie wasze zdanie odnośnie najbardziej konfliktogennych spraw społecznych, podzielicie się swoimi preferencjami wyborczymi i poglądem na sprawę istnienia Boga okazuje się, że jednak są rzeczy nad którymi nie jesteście w stanie przejść do porządku dziennego. Bo Ona uważa że Christian Bale był lepszym Batmanem nić Michael Keaton, a on potrafi powiedzieć, że Daniel Craig z Casino Royale był najlepszym Bondem. I co zrobić dalej? Jak żyć? Udawać, że tego nie ma? Udawać że nie słyszało się zdania „ Ben Affleck to dobry wybór do roli Batmana?”, puścić mimo uszu radosne stwierdzenie „Quantum of Solace to naprawdę porządna produkcja”. Czy wtedy kiedy druga osoba nie rozumie, że Hobbita ogląda się tylko dla urody elfów (i niektórych krasnoludów) czy kiedy okazuje się, że ktoś uważa Intersterllar za film lepszy od Odysei Kosmicznej? Bo cóż z tego, że głosujecie na te same partie i macie ten sam pogląd na podział obowiązków domowych skoro tyle was dzieli. Gdzie są granice poświęcenia ?
Odpowiedź zasadniczo jest dość prosta. Wtedy kiedy ktokolwiek chce was zabrać na drugi seans nowej Fantastycznej Czwórki twierdząc że to dobry film. To ten moment kiedy nie ma sensu się starać czy nawet pracować nad związkiem. Trzeba odejść zapomnieć i nigdy więcej nie wracać do sprawy. Jednak są pewne granice. Dzięki temu filmowi naprawdę wiemy jak wyraźnie. Co nie zmienia faktu, że nie ma straszniejszego momentu niż chwila gdy wychodzisz z drugą połówką z seansu Fantastycznej Czwórki i wiesz, że po pytaniu „Jak ci się podobało?” może nastąpić natychmiastowy koniec związku (w sumie dotyczy to też przyjaźni/znajomości/współpracy zawodowej/ mówienia sobie cześć na korytarzu)
Jak sami widzicie bycie w związkach wcale nie jest tak fajne jak starają się wam wmówić w Walentynki. Wręcz przeciwnie to pasmo ciągłych sporów, kłótni i poświęceń. Oczywiście bardzo rzadko zdarza się nam ktoś kto w pełni podziela nasze opinie ale wtedy najczęściej niestety okazuje się że to twoja najlepsza kumpela i spędzacie resztę dnia wzdychając do brytyjskich aktorów, co w sumie jest jednym z lepszych sposobów spędzania Walentynek jaki zwierz zna. I jasne pewnie gdzieś tam powinna pojawić się refleksja że druga osoba nie koniecznie powinna podzielać nasze zdanie na każdy temat, ale serio jedyną osobą która się z nami zawsze zgodzi jesteśmy my sami. Najlepsze towarzystwo na świecie do wyśmiewania się z Matrixa i udawania, że trzecia część Transformersów nie istnieje. Dlatego też, nie smutajcie jeśli nikt was dziś nie karmi kwiatami i nie obsypuje czekoladą. Przynajmniej macie pewność, że osoba z którą spędzicie dzisiejszy dzień was nie zawiedzie. I nigdy nie powie wam czegoś tak głupiego jak „Jason Momoa jest lepszym Conanem od Arnolda Schwarzeneggera”. A to jest spore pocieszenie.
Ps: Ten wpis nie jest zupełnie na poważnie, wręcz przeciwnie jest bardzo nie na poważnie. Choć jednego zwierz jest pewien. Walentynki to w sumie wredne święto bo mnóstwo osób czuje się źle z jego powodu. Zwierz nie przepada za takimi świętami które sprawiają że ktoś czuje się źle.
Ps2: Inna sprawa – ten moment w którym zdajesz sobie sprawę że ukochany nigdy nie widział Dźwięków Muzyki to prawdziwy test dla związku.