Hej
Zwierz musi wam się do czegoś przyznać. Nigdy nie opuścił żadnego kinowego seansu przed jego końcem. Nie żeby taka myśl nigdy go nie dopadała – wręcz przeciwnie. Ostatnim razem było to na ” Jestem numerem 4″ kiedy akcja zamiast się zacząć wlokła się w nieskończoność. Najsilniej tą potrzebę zwierz odczuł oglądając ekranizację „Wiedźmina” – co ciekawe wizję siebie uciekającego z sali zwierz miał zanim jeszcze wszedł na salę. Jednak ani wówczas ani później zwierz tego nie zrobił.
Dlaczego zwierz nigdy nie opuścił kinowej sali? Po pierwsze dlatego że zmieniło by to stan w którym zwierz jest w kinie na stan w którym zwierza nie ma w kinie co zawsze jest działaniem odwrotnym wobec zamierzeń zwierza ( mam nadzieje że nie macie jakiejś tragicznej wizji codziennego życia zwierza od którego musi on uciekać w świat fantazji). Po drugie zwierz niestety wie że przy takim działaniu zawsze jest stratny – oto bowiem kino na nim zarobiło ( a nawet jeśli zwierz nie zapłacił za bilet to jest mu smutno, że marnuje się darmowe wyjście do kina), dystrybutor i zapewne sprzedawca popcornu też więc jedynym który przegrywa jest zwierz który demonstracyjnie opuszcza salę kinową pozwalając się filmowi toczyć dalej bez jego obecności.
Nie mniej jednak zwierz stwierdził że to właśnie opuszczenie sali kinowej wydaje się być jednym z tych ostatnich gestów które wystarczą za całą recenzję które są dowodem absolutnego odrzucenia tego co nam zaproponowano. Co ciekawe ów gest uniesienia się honorem i opuszczenia miejsca spektaklu ostał się już chyba tylko w kinie. Opuszczenie filharmonii po jednej części koncertu zdarza się na porządku dziennym, nawet jeśli orkiestrze nie można nic zarzucić – co więcej wydaje się że nikt nie traktuje tego jako oczywistego sprzeciwu – po prostu wyjście prędzej oznacza że człowiek jest zajęty niż zniesmaczony. Także skromna obecność zwierza w teatrze przekonała go że ludzie opuszczają salę teatralną częściej niż mogłoby się to wydawać ( nawet wtedy kiedy poziom sztuki naprawdę nie jest szczególnie zły a na pewno przewyższa wiele filmów jakie zdarzyło się zwierzowi oglądać).
Zwierza zawsze fascynowała idea opuszczania seansu przed jego końcem – nie dlatego że jak już wspomniał nigdy tego nie zrobił ale jakoś nie wyobraża sobie by móc aż tak stracić wiarę w film. Być może zwierz jest naiwny ale zawsze nawet przy najgorzej i najgłupszej projekcji na jakiej zdarzyło mu się być zwierz zostawał do końca w nadziei że może pojawi się tam coś co jednak zmieni ogląd zwierza – i nawet jeśli miało to oznaczać że zwierz obejrzał zdecydowanie zbyt wiele ujęć sunących po niebie chmur w ” Wiedźminie”, idiotyczne dialogi w trzeciej części ” Matrixa”, czy kompletny brak jakiejkolwiek linii dramatycznej w ” Tylko mnie kochaj”. Oczywiście zazwyczaj okazywało się że nadzieje zwierza są absolutnie płonne – w filmie nie było nic co mogło by zachwycić zwierza ( mam nadzieje że zwierz nie obraził fanów „Matrixa”).
Nie mniej niekiedy zwierzowi świadomość że obejrzał zły film do końca sprawia swoistą frajdę. Dlaczego? Otóż obejrzenie złego filmu to po pierwsze triumf zwierza nad realizatorem – on pokazał mu coś fatalnego a zwierz to przeżył co więcej może teraz się zemścić. Cóż nie będzie dla was nowością że zwierz woli pisać złe recenzje od dobrych. A zwierz ma zasadę że filmu którego nie widział do końca nie recenzuje ( szkoda że nie wszyscy recenzenci zdają się podzielać taką wizję tej formy – zwierz odnosi wrażenie że niektórzy nawet nie zadają sobie problemu w obejrzeniu filmu).
No ale wróćmy do trzaskania drzwiami w kinach. Zwierz musi powiedzieć, że nie jest w stanie do końca znaleźć odpowiedzi na swoje pytanie dlaczego nie robimy tego częściej ( nie samo trzaskanie bo cholerne trudno trzasnąć tymi drzwiami ewakuacyjnymi) – czy jesteśmy po prostu bardziej tolerancyjni wobec tego co nam się pokazuje, czy po prostu żal nam pieniędzy, a może wszystkiemu winny jest brak przerwy w seansie który pozwoliłby dać nam ten moment zastanowienia w którym pojmiemy że to wszystko nie ma sensu. Zwierz zazwyczaj rzuca tu jakąś hipotezę ale tym razem zupełnie brak mu odpowiedzi. Choć może większość z nas rozumuje tak jak zwierz. Zwierz ma bowiem ” w kieszeni” jedno takie wyjście. Wie że kiedyś będzie oglądał coś tak niesamowicie złego że opuści kinową salę. Jednak ilekroć myśli że to już czas dochodzi do wniosku że to jeszcze nie ten absolutny szczyt dna i powstrzymuje się przed opuszczeniem sali. Oczywiście może się okazać że ów poziom poniżej którego musiałby spaść film ( zwierz jako dolną granicę odgórnie wyznaczył sobie raz na zawsze „Wiedźmina”) żeby zwierz wyszedł z sali jest tak niski że zwierz obejrzy jeszcze całą masę filmów których seanse powinien opuścić.
A wam drodzy czytelnicy czy zdarzyło się kiedyś trzasnąć kinowymi drzwiami? Zwierz jako istota pozbawiona tych przeżyć jest bardzo ciekawa co was do tego zmusiło.
Ps: Niedziela spędzona ze znajomymi na oglądaniu serialu ” Duma i Uprzedzenie” przekonały zwierza że każdy film czy serial powinno się oglądać dwa razy w tym co najmniej raz z przyjaciółmi:)