Hej
Dzisiejszy wpis może będzie miał charakter — zwierz czepia się drobnego szczegółu rzeczywistości ale z drugiej strony zwierz nie zawsze musi zmieniać wasze postrzeganie świata czasem może się po prostu czepiać dla zabawy. O co chodzi tym razem? O oceny. Większość właścicieli blogów, czasopism czy stron internetowych pozwala swoim czytelnikom oprócz długich recenzji których nikt nie czyta rzucić okiem na zdecydowanie bardziej wyrazistą ocenę — ocenę punktową lub gwiazdkową ewentualnie procentową. I tak w Gazecie można dostać od 1 do 6 gwiazdek, na Rotten Tomatos można zdobyć od 0 do 100% gdzie indziej autorzy stosują prostą 10 stopniową skalę. Bardzo często do punktów są dodane opisy typu : słabe, niezłe, warto zobaczyć, musisz zobaczyć, arcydzieło itd. Problem polega na tym że jeśli się nad tym zastanowić to akurat ten system oceniania nie ma najmniejszego sensu. Dlaczego? Po pierwsze zawsze jest ten sam problem — oglądasz film który jest świetny dajesz mu 10 gwiazdek a potem widzisz lepszy ale tak autentycznie lepszy. Co robisz? Dajesz 11? wtedy naruszasz całą strukturę i wpadasz w błędne koło bo co jeśli zobaczysz jeszcze lepszy? Po drugie to sprawia że wszystkie filmy z tą samą ilością gwiazdek są liczone do tej samej kategorii. A to problem bo czasem film nam się nie podoba ale jest lepszy od innego który nam się nie podobał no nie zasługuje na nasze trzy gwiazdki ale nie jest tak marny by dostać dwie. Widzicie — totalny kanał. Ale to jeszcze nie koniec — ostatnio pojawił się nowy trend — wprowadzania ponownie na ekrany starych arcydzieł w zremasterowanych komputerowo wersjach. Ilekroć widzę że jakiś recenzent zdecydował się dać np. Obywatelowi Kane 6 gwiazdek zastanawiam się jaki to ma sens. Niezależnie od gwiazdek jakie da filmowi recenzent to nadal jest arcydzieło. Co więcej widziałam takich którzy nie zdecydowali się dać wszystkich gwiazdek — po co? Żeby tym jednym punktowym wyrokiem przekonać nas że nie warto oglądać arcydzieła sztuki filmowej? No ale to nie koniec moich rozważań. Czasem zastanawiam się czy gdyby nie zliczyć wszystkich recenzji które ktoś ogwiazdkował ( lub o punktował) nie wyszło by że zazwyczaj film dostaje tą nic nie mówiącą ilość gwiazdek czy punktów — np. praktycznie wszystkie filmy w skali 6 gwiazdkowej dostają 3 gwiazdki — czyli tak jakby recenzent mówił — mam cię gdzieś widzu i nie powiem ci czy ten film był dobry czy zły. Czasem są też są takie rankingi w których są tylko trzy gwiazdki i człowiek autentycznie nie ma pojęcia czy jedna gwiazdka jest naprawdę o tyle gorsza od dwóch.Tym jednak co najbardziej zwierza uderza to że w sumie ten system jest oczywisty tylko w przypadku filmów — nikt nie ocenia literatury światowej przyznając jej punkty. O tak Iliada dostaje 10/10 ale Odyseja jako kontynuacja tylko 9.5/10 — brzmi niedorzecznie ale dokładnie tak wygląda ocenianie filmów — oczywiście w odpowiedniej skali. Co zwierz postuluje? Jeśli w danym czasopiśmie jest recenzja pisana darujmy sobie gwiazdki, jeśli chcemy zachować system oceniajmy różne aspekty filmu ( czasem i w marnym filmie znajdą się perełki) ale najlepiej zróbcie to co robi zwierz. Przeczytajcie recenzje ( może nie tak jak zwierz wszystkie!) idźcie do kina i pomyślcie coś zupełnie przeciwnego;)