Hej
Istnieje pewne zjawisko którego zwierz nie do końca rozumie. Otóż bywa tak że czasem nie lubimy jakiś aktorów. To nie powinno być dziwne, może nam się nie podobać ich twarz, możemy uważać ich za złych odtwórców ról, możemy uznać że są przeceniani – to wszystko są w miarę możliwe do zrozumienia argumenty które zwierz jest w stanie przyjąć. Ale zwierz zauważył nie tylko u siebie ale i u innych ( co świadczy o tym że zwierz nie jest taki zupełnie nienormalny) niechęć nie tyle do aktorów jako twórców ale pewnych aktorów jako ludzi. I tu zwierzowa logika wysiada. Jak to się dzieje że nie lubimy pewnych ludzi których przecież nie znamy? To fenomen dzisiejszej kultury który zwierza zawsze fascynuje. Zwierz może się przed wami przyznać że nie cierpi aktora Christiana Bale – obiektywnie nie ma żadnych powodów – gra u świetnych reżyserów, jest przystojny, ma zapewne aktorski talent a jedyną jego publiczną wpadką było objechanie od góry do dołu jakiegoś biednego faceta na planie filmowym. Innymi słowy na tle Mela Gibsona to naprawdę spokojny i zupełnie niegroźny człowiek. Skąd u zwierza więc antypatia? Niechęć która wzmaga się z lekturą wywiadów? ( które przecież nie są w żaden sposób mniej lub bardziej egzaltowane od innych wywiadów z gwiazdami) zwierz nie wie. Z jednej strony ta niechęć sprawia że zwierz czuje się trochę głupio z drugiej pozwala mu poczuć co czują całe rzesze ludzi szczerze nienawidzące celebrytów jak Doda, czy nieszczęsny Justin Bieber który stał się obiektem kpin i autentycznej niechęci tłumów internautów. Zwierz zastanawia się czy za tym zjawiskiem – naszej niczym nieuzasadnionej niechęci do ludzi których nie znamy nie stoją jakieś mechanizmy w naszym mózgu. Ktoś ma nie taką symetrię twarzy i od razu myślimy że jest wredny choćby biegał po łące i wąchał kwiatki. Z drugiej jednak strony takie myślenie coś za bardzo rozgrzeszałoby nas z prostej prawdy że lubimy nie lubić tych którym zarzucić można wiele a oni zaś nie mogą się bronić. zapewne niemal każdy wylewający pomyje na Dodę jest przekonany, że ratuje poziom muzyki polskiej zaś ci którzy wyśmiewają się z śpiewającego falsetem dzieciaka bronią poziomu muzyki światowej. Tymczasem prawda jest taka że niechęć nie tylko jest łatwiejsza od sympatii to na dłuższą metę daje więcej satysfakcji. Sukces naszego ulubionego aktora może nam sprawić przyjemność ale nic nie przebije uczucia jakie towarzyszy nam gdy znienawidzony gwiazdor pobije żonę, spadnie ze sceny w czasie koncertu czy trafi do więzienia za przekroczenie szybkości pod wpływem alkoholu. Z resztą nie ukrywajmy – nasza kultura zdecydowanie bardziej niż na sympatii bazuje na antypatii – każąc nam ze sobą zestawiać gwiazdy, oceniając każdy ich ruch i każde potknięcie, analizując wszystkie szczegóły wyglądu szukając pomyłek i wad. A wszystko po to by na idealnym medialnym wizerunku znaleźć rysę która zmieni naszą opinię o wielkości i wspaniałości gwiazd. Im wspanialsza gwiazda tym cudowniej znaleźć jej wadę – tak ta sama kultura wynosi gwiazdy pod niebiosa by wzbudzić w nas potem nieco paranoiczną mieszankę uwielbienia i niechęci. Czy więc nad niechęcią da się zapanować? Cóż zwierz nie wie – on sam w ramach terapii obejrzał sobie praktycznie wszystkie filmy z Balem – ba! część z nich nawet kupił. Jednak aktora jak nie lubi tak nie lubi i nic nie może poradzić. Co jednak nie zmienia faktu, że jest mu naprawdę głupio. I może to jest rada zwierza – kiedy następnym razem pomyślicie sobie źle o jakiejś gwieździe czy celebrycie o której nie macie większego pojęcia poczujcie się odrobinę głupio. Naprawdę tyle wystarczy.
Ps: Zwierz przeprasza że wpisu wczorajszego nie było ale w tego deszczowego 1 września okazało się że 24 godziny to za mało dla zwierza by się ze wszystkim wyrobił
ps 2: Zwierz przeprasza za dydaktyczny charakter wpisu – skończył specjalizację pedagogiczną i tak mu się odbija.