Hej
Zwierz radośnie informuje swoich wiernych czytelników że od wczoraj zwierz jest już w pełni wykształcony więc powinniście czytać jego teksty z błędami ortograficznymi z większym niż dotychczas zażenowaniem ;) Zwierz celebrując fakt że utracił szlachetną pozycję studenta na rzecz nieco mniej optymistycznej pozycji absolwenta zaczął się zastanawiać czego o swoim nowym życiu dowie się z kultury popularnej. Otóż niestety nie wygląda to szczególnie ciekawie. Część filmów sugeruje że oto absolwent który radośnie spędzał czas w innym mieście winien teraz powrócić na łono rodziny gdzie wszystkie jego marzenia i plany powinny zostać przygniecione przez rzeczywistość zaś jego marzenia o niezależności winny spotkać się ze smutnym codziennym dniem niewielkiego miasteczka. Jedyne pocieszenie można odnaleźć spotykając starych znajomych którzy nie opuścili miasta – nie mniej jednak nawiązanie z nimi kontaktu jest trudne bo oni tkwili w jednym miejscu podczas kiedy my posunęliśmy się intelektualnie do przodu. Zwierz odetchnął lekko orientując się że nie czeka go taka przyszłość bo nigdzie się z miasta nie ruszył. Kolejna porcja popkultury przekonuje go że jeśli wyszedł ze studiów z jakimikolwiek ideałami – chęcią zmiany świata, pomagania dzieciom w Afryce czy znalezienia szczepionki na AIDS to już teraz może być pewien że w ciągu roku podkupi go jakaś podła korporacja i oferując mu sumy o jakich nie śniło się idealistom ( oni rzadko śnią o pieniądzach) zamieni mnie w podłego karierowicza. Nim się zorientuje albo zaniedbam pierwsze lata życia moich dzieci i zagłodzę psa albo korporacja padnie a bank zajmie mój dom i samochód. Zwierz nieco się przestraszył ale przypomniał sobie że nie istnieje na świecie korporacja wykorzystująca młodych historyków więc odetchnął z ulgą ponownie. Wtedy właśnie przypomniał sobie o trzeciej drodze jaką może pójść. Otóż zwierz może się kształcić dalej. jeden rzut oka na popkulturę i co widzimy – ogólnie nadal nie jest dobrze – albo zostanę straszliwym geekiem i nerdem ( o ile zwierz już nie kwalifikuje się do którejś z tych grup) i nigdy nie założę rodziny całkowicie poświęcona pracy, zniszczę sobie przy okazji wzrok zaś z każdym tytułem naukowym będę co raz bardziej przypominać żółwia. Albo zostanę super sławnym naukowcem którego prędzej czy później porwą radzieccy szpiedzy ( oni porywają wszystkich nie patrząc na specjalizację). Jedynym ratunkiem było by zdobycie dalszego wykształcenia w historii sztuki ( mogłaby być wtedy tą kobietą co lata w szpilkach za poszukiwaczem starożytnych symboli) albo archeologii ( wtedy mogłabym kupić sobie bat i kapelusz i świetnie się bawić) – zwierz czuje się przygnębiony bo w sumie był tak blisko od szczęśliwego zakończenia. No cóż jedyne co mi pozostaje to kupić okulary i zacząć ćwiczyć wiązanie włosów w kok ;)