Hej
na samym początku zwierz pragnie stwierdzić że wie że dziś ogłoszono nominacje do Oscarów ale nie ma zamiaru ich omawiać — wszak wszyscy wiemy że najważniejsze nagrody zgarnie Avatar zaś nagordy aktorskie powędrują do tej samej pary co na złotych globach — zwierz nie ukrywa że cieszy się iż jego wielka teria spisku dotycząca nominacji dla Maryl Streep znów się potwierdziła ale z drugiej strony tegoroczną galę będzie oglądał bez zaciskania kciuków bo tak naprawdę nominowani nie budzą w nim większych emocji. Jedyne co naprawdę go cieszy to nominacja Odlotu do najlepszego filmu — to pierwszy od Pięknej i Bestii film który nominowano nie w kategorii filmu nominowanego ale najlepszego filmu w ogóle. Poza tym wydaje się że można powiedzieć że już nie trzeba robić filmu o Holocauście by dostać nominację. Film o wojnie w Iraku zupełnie wystarczy.
No ale miało nie być o Oscarach ( zwierz ma głęboką potrzebę bycia oryginalnym). Otóż zwierz zauważył już dość dawno że filmy mają na niego dość specyficzny wpływ. Wychodząc z kina np. z Sherlocka Holmsa ( tak zwierz poszedł obejrzeć jeszcze raz) zamiast stanąć w okrutnie długiej kolejce do damskiej toalety ( zwierz uważa że jest to jedna z najważniejszych instytucji społecznych naszych czasów;) wszedł na piętro kina i skorzystał z innej zupełnie pustej toalety. Dlaczego wysilił szare komórki/ Bo właśnie wyszedł z filmu o wielkim detektywie. Podobnie wychodząc z filmu kostiumowego zwierz zauważa w sobie potrzebę mówienia szykiem przestawnym zaś gdy opuścił seans Sexu w Wielkim Mieście przed powrotem do domu odwiedził trzy sklepy z ciuchami kupując w nich ubrania które dwa dni później uznał za ekstrawaganckie. Na całe szczęście zwierz nie przepada za filmami o seryjnych mordercach zaś filmy szpiegowskie owocują w zachowaniu zwierza jedynie częstszym spoglądaniem na telefon komórkowy. Zwierz zawsze uważał że to zachowanie osobnicze wynikające z jego dość daleko idącego zafascynowania nie realnym światem. Jakaż była więc jego radość gdy przeglądając filmowe felietony Antoniego Słonimskiego ( które zwierz wszystkim poleca bo są inteligentne i zabawne zaś sama książka była tania) znalazł tekst w którym Słonimski czyni dokładnie taką samą obserwację . Zwierz od razu poczuł się lepiej myśląc, że nie jest sam odczuwając chęć do stepowania ilekroć wychodzi z musicalu z drugiej strony jest to chyba nie zbyt dobrze że tak dajemy się ponieść iluzji. Choć z drugiej strony jeśli na to spojrzeć szerzej to czy istnieje coś gorszego niż usłyszeć kolędę w środku lata? Człowiek od razu zaczyna czuć się nie na miejscu podobnie jak wtedy gdy usłyszy letni przebój w środku zimy. To ciekawe jak mocno nasze uczucia wiążą się z melodiami obrazami i wszelkimi innymi iluzjami jakie tworzymy. Oczywiście zwierz nie odkrywa tu nic nowego podejrzewa nawet że istnieje jakoś dobrze udokumentowana teoria która brzmi podobnie. Ale gdy następnym razem stwierdzicie że zdecydowanie nie powinniście mówić szykiem przestawnym trzy dni po obejrzeniu filmu kostiumowego to pamiętajcie — nie jesteście sami:)